Jakie jest znaczenie snów w buddyzmie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Z jednej strony nasze życie codzienne jest ważniejsze niż sny, ponieważ ten normalny stan jawy, którego teraz doświadczamy, jest snem zbiorowym. Natomiast cokolwiek dzieje się w nocy, to tylko sen indywidualny. Dodatkowo każdego ranka budzimy się w mniej więcej tym samym śnie, podczas gdy w nocy sny nieustannie się zmieniają. Nasze nocne sny są związane głównie z umysłem, podczas gdy sen, którego doświadczamy na jawie, obejmuje również ciało i mowę.

Z drugiej strony we śnie mamy dostęp do szczególnych rodzajów mądrości, do których na jawie nie mamy dostępu, ponieważ w tym stanie jesteśmy bardziej przywiązani do doświadczeń, zjawisk itd. Zdecydowanie można też wyciągać ze snów pewne wnioski.

W tym celu można podzielić noc na trzy fazy. W pierwszej wrażenia z dnia trafiają do różnych szuflad w naszej świadomości magazynującej. W drugiej fazie niektórzy mają koszmary; odczuwają presję i trudności. Sam tego tak nie doświadczam, ale gdy tak się dzieje, może to mieć dwie przyczyny: zakłócające energie z zewnątrz lub zbyt wolne oddychanie, które sprawia, że w ciele pojawia się lęk przed śmiercią. Nasza świadomość reaguje na to sygnałem: „Hej, niebezpieczeństwo! Wrogowie!” i ciało uwalnia wtedy dużo adrenaliny, chociaż tak naprawdę to tylko ono samo próbuje wrócić do życia.

Ostatnia faza nocy może być bardzo przydatna, gdyż na krótko przed przebudzeniem może nam się przyśnić najbliższa przyszłość, a w samym momencie przebudzenia możemy zobaczyć nieco odleglejszą przyszłość. W ten sposób nasza świadomość magazynująca próbuje coś nam przekazać poprzez chmury ignorancji i inne zasłony umysłu. Temu przekazowi informacji stoją jednak na przeszkodzie oczekiwania, lęki, ograniczenia, myślenie o jutrze, o wczoraj itp. Sprawiają one, że to, co nam się ukazuje, jest niedokładne.

Ogólnie można powiedzieć, że kolorowe sny są ważniejsze niż czarno-białe. Sny z ruchem w górę są dobrym znakiem, a te z ruchem opadającym nie są już tak dobre, z wyjątkiem sytuacji, gdy ktoś z wielkiego współczucia postanawia zejść świadomie na dół i pomóc tam istotom. Umysł jest szefem; może przetransformować tę sytuację.

Oczywiście dla buddystów najlepsze sny to takie, w których pojawia się lama lub buddowie – otrzymujemy błogosławieństwo, słyszymy mantry itd. To jest absolutnie wspaniałe! Oznacza to, że podczas procesu umierania dobre wrażenia będą tak silne i głębokie, że wyłonią się ze świadomości magazynującej i pomogą nam dobrze się odrodzić.

Ogólnie biorąc, także dla niebuddystów czy osób, które nie pracują z umysłem, odczucie podczas przebudzenia jest kluczowe. Jeśli na przykład całą noc mordowałeś ludzi, a po przebudzeniu czujesz się wspaniale, nie oznacza to, że odkryłeś swoją prawdziwą naturę sadysty, lecz raczej, że usunąłeś coś, co cię blokowało. A jeżeli przez całą noc pomagałeś starszym paniom przejść przez ulicę, ale budzisz się z mieszanymi lub złymi uczuciami, to z pewnością podświadomie liczyłeś na to, że zostaniesz później wymieniony w testamencie.

W każdym razie najważniejszą rzeczą jeśli chodzi o sny, jest doświadczenie tego, kto śni, samego śniącego. Spróbuj być świadomy śniącego i samego snu. A w ciągu dnia staraj się doświadczać życia jako snu. Wtedy jesteś jakby pokryty ochronną warstwą – jesteś pod ochroną. Nie dasz się złapać przeszkadzającym emocjom tak często, jak kiedyś.

Czy w buddyzmie są jakieś metody przeciw bólowi?

Odpowiedź Lamy Ole:

To obszerny temat. Najlepsza może być ogólna wskazówka buddyjska, która brzmi bardzo prosto: nie bądź przywiązany. Oznacza to, że zamiast myśleć, że jesteśmy swoim ciałem, wiemy, że je tylko posiadamy.

Ból jest związany z naszym przekonaniem, że doświadczenia pojawiające się w umyśle są prawdziwe. Jeśli ktoś wie, że jego ciało jest nietrwałe i należy go używać jako narzędzia, to taki sposób myślenia – „Och, co też mi się przytrafiło! Jestem celem. Cierpię!”- znika. I zmienia się w: „Tak, istnieje cierpienie, a ciało ma zdolność do odczuwania bólu”; i tak dalej – staje się to mniej osobiste. Należy ćwiczyć tę postawę, gdy jesteśmy młodzi i świeży. Z tego samego powodu nie uczymy się medytacji podczas umierania; uczymy się jej teraz.

Mantry, takie jak OM MANI PEME HUNG czy KARMAPA CZIENNO, zawsze świetnie działają. Istnieją również inne mantry i pewne praktyki oddechowe, które mogą być pomocne. Najważniejsze jest jednak, aby nie traktować bólu zbyt poważnie i skupić się na czymś innym.

Jak radzić sobie z bólem?

Odpowiedź Lamy Ole:

Wszyscy chorują. Piętnaście procent ludzi na świecie ma szansę zażyć środki przeciwbólowe, a reszta cierpi. Zdecydowanie należy skorzystać z pomocy, jaką można otrzymać.

Na przykład środki przeciwbólowe nie wpływają na proces umierania. To, co dzieje się podczas umierania, nie ma nic wspólnego z chemią. Jednak intensywne stosowanie środków przeciwbólowych skraca życie. Należy po prostu pomyśleć: „Usuwam ból” – wtedy karma jest dobra. Nie powinniśmy myśleć: „Skracam sobie życie”, ponieważ wtedy karma jest zła. To proste – umysł jest szefem.

Często pracuję nad czymś przez długi czas, a kiedy zbliżam się do końca, rzucam sprawę, bo stwierdzam, że to nie dla mnie. Jednak frustruje mnie to, że nie mogę niczego skończyć.

Odpowiedź Lamy Ole:

Nikt nie odniesie pożytku z twojego złego samopoczucia. Dlatego spróbuj myśleć, że podejmujesz decyzje mając na uwadze dobro wszystkich istot. Jednak musisz też mieć pewność, że przed niczym nie uciekasz.

Jedyne grzechy, których sobie nie możemy wybaczyć, to te, których nie popełniliśmy. Nigdy nie unikaj niczego z powodu niepokoju lub chęci ucieczki od życia. Powinniśmy pracować nad sobą, a nie działać z pozycji słabości. Jeśli na przykład twoja rodzina od lat utrzymuje się z pomocy społecznej, to ty zdając jakiś egzamin masz szansę zmienić tę sytuację. Gdybyś nagle stwierdziła, że nie dasz rady, byłoby to tchórzostwem; to niszczy charakter. Po prostu musisz przez to przejść, nawet jeśli po drodze przytrafi ci się ten czy inny upadek. To jest jak skok na bungee: skoro już weszłaś na górę, musisz skoczyć. W przeciwnym razie nie będziesz mogła później spojrzeć w lustro. Są sytuacje, w których po prostu trzeba zrobić to, co trzeba.

Jednak są też inne sytuacje, gdy nie zmieniamy zdania pod wpływem strachu czy słabości, lecz po prostu uświadamiamy sobie, że poszliśmy w złą stronę. Wtedy zmieniamy ścieżkę i to jest w porządku.

Najlepsze podejście to dokończenie jednej rzeczy, a następnie przejście do następnej. To jest dobry styl. Czas potrzebny na wykonanie każdego zadania powinniśmy uważać za prezent dla samego siebie.

Jak przekształcić wysiłek w radosny wysiłek?

Odpowiedź Lamy Ole:

Na początku pracujemy głównie z postanowieniem, żeby wysiłek był radosny. Nigdy nie musiałem testować tej terapii na sobie. Zawsze myślałem, że im więcej, szybciej, bardziej radośnie, tym lepiej. Rada dla osób, które tego nie doświadczają: warto sobie powiedzieć coś w stylu: „Ależ to ekscytujące! Uszczęśliwiłem tę kobietę! Spójrz, jak tam leży i promieniuje szczęściem!”, lub: „Ach! Tym razem pokonałem zakręt z większą prędkością!”; albo: „Pracowałem przez czternaście godzin, ale wciąż jestem dość rześki, żeby napić się piwa!”.

Należy zawsze myśleć: „Zarówno to jak i tamto”; pogłębiamy wtedy zrozumienie tego, że wszystko jest wspaniałe i ekscytujące. W ten sposób wyciągamy się sami z bagna za włosy – napełniamy się własną mocą.

Po prostu zmieniasz swój pogląd. Jeżeli patrzysz na świat przez czarne okulary, wszystko jest piekłem; gdy patrzysz przez różowe, wszystko jest niebem. A jeśli nie masz już w ogóle okularów, to po prostu widzisz, co jest do zrobienia. A to jest piękniejszy i bardziej porywający stan, niż każde niebo. Możesz go jednak osiągnąć tylko z poziomu nieba, nigdy z poziomu piekła. Trzeba więc zacząć od dobrych projekcji i doświadczeń, i dalej pracować z tego poziomu.

Dlaczego mówisz, że podejście ukierunkowane na rozwiązanie jest lepsze, niż podejście zorientowane na problem? Aby rozwiązać problem, muszę go najpierw zrozumieć.

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeżeli utożsamiasz się z tym, czego nie jesteś w stanie zrobić, to stopniowo tracisz swoje zdolności, a twoje życie staje się szare i nudne. W ten sposób nikt na świecie nie dokonał postępów.

Jeśli natomiast utożsamiasz się z tym, czego potrafisz dokonać i podejmujesz wyzwania, to zawsze masz coś ciekawego do zrobienia – kreujesz ogromny, żywy świat.

Czym jest duchowa duma?

Odpowiedź Lamy Ole:

Duchowa duma pojawia się wtedy, kiedy pracując z umysłem, nie stawiasz czoła wyzwaniom, a zamiast tego zaczynasz zajmować się czymś innym. Wtedy się nie rozwijasz – wydaje ci się tylko, że wiesz wszystko lepiej, ponieważ wszystkiego już spróbowałeś.

Podam ci przykład. Byłem kiedyś jeden jedyny raz w Towarzystwie Teozoficznym w Kopenhadze. Po drodze do sal wykładowych nie było nawet widać tapet, ponieważ wszędzie stały półki z książkami pełnymi wiedzy tajemnej. Pomyślałem sobie wtedy: „Każdy, kto przeczyta tak wiele rozmaitych książek o duchowości, z pewnością wpadnie w pomieszanie”.

Podczas wykładu wyjaśniłem, czym jest buddyzm: że nie chcemy wywierać na nikogo presji ani prowadzić świętych wojen; że nie mamy boga stwórcy, który karze i osądza; że sądzimy, iż w naszym życiu działa karma – prawo przyczyny i skutku; że buddyzm nie jest religią wiary i tak dalej. Następnie, po wykładzie pewna pani powiedziała z radością i oddaniem: „Ach, znowu okazuje się, że wszystko pochodzi od Boga i że wszystko jest tym samym”.

Kiedy jednak ci teozofowie się zestarzeli i zrozumieli, że niedługo umrą, wielu z nich przyszło do mnie. Byli zupełnie pomieszani, a umysły mieli nieprzejrzyste i okraszone odrobiną słodyczy. Bardzo się ucieszyłem, bo niektórym z nich mogłem pomóc.

Podobnie jest z grupami hinduistycznymi, czy ruchem New Age. Ludzie fascynują się kryształami i podobnymi rzeczami, co jest urocze, ale nie prowadzi do rozpoznania umysłu. Systemy te łączą różne poglądy w przyjemnej formie, ale brakuje w nich jasności. Dlatego w momencie śmierci tacy ludzie zostają z niczym.

Tymczasem prawdziwe są tylko trzy uczucia – nieustraszoność, radość i miłość. Są rzeczywiste, ponieważ ich źródło się nie zmienia – jest nim umysł będący przestrzenią. Ta przestrzeń jest promiennie przejrzysta i nieograniczona. Jeśli doświadczasz tych uczuć, jeśli wzrastają one w tobie, to zbliżasz się do promiennej mocy swojego umysłu. Wszystkie inne emocje są uwarunkowane, złożone i nietrwałe.

Czy są specjalne metody praktyki dla różnych typów ludzi?

Odpowiedź Lamy Ole:

Istnieją metody ogólne i najwyższe. Najwyższe związane są z identyfikacją i dzielą się na trzy rodzaje tantr.

Osoby pełne pożądania medytują na tantry matczyne. Tutaj faza budowania jest krótka, a faza stopienia długa. Nie przywiązuje się też zbytniej wagi do wszystkich szczegółów praktyki; po prostu siedzimy, czując się świetnie.

Ludzie pełni gniewu skracają fazę stopienia, ponieważ jest dla nich zbyt osobista. Przywiązują dużą wagę do tego, żeby wszystko było na swoim miejscu i wolą zachować dystans. Z kolei ludzie pomieszani utrzymują obie fazy w równowadze. Skupiają się również na szczegółach medytacji, by wzmocnić koncentrację.

Karmapa jest aktywnością wszystkich Buddów; podczas medytacji na niego sami zauważycie, co jest dla was najważniejsze i najlepsze. Jeśli ktoś jest typem pożądania, nie będzie dla niego tak istotne, co oznacza korona Karmapy, co Lama wie lub co może zrobić. Najważniejsze będzie dobre samopoczucie w fazie stopienia. Gniewna osoba będzie chciała z kolei wiedzieć, co oznacza każdy szczegół, a faza stopnienia w medytacji nie będzie musiała być tak bezpośrednia. Ktoś pełen pomieszania będzie przeżywał wszystko czasem w ten pierwszy sposób, a czasem w drugi. To są trzy sposoby pracy w medytacji.

Co mogę zrobić, gdy zaczynam przeżywać gonitwę myśli?

Odpowiedź Lamy Ole:

Ogólnie myśli są zawsze obecne. Jeśli im się przyjrzymy, zobaczymy, że płyną jak strumień – są jak przychodzące i odchodzące fale. Pojawianie się myśli to ciekawa sprawa; a gdy ich nie ma, to też dobrze.

Nie warto brać ich zbyt poważnie. Myśli, koncepcje i pomysły są przydatne, kiedy musimy się czegoś nauczyć lub użyć naszej inteligencji. Ale gdy nie jesteś zaangażowany w pracę, która wymaga pełnej koncentracji, możesz „odłączyć” strumień myśli od wykonywanych akurat działań.

Na przykład podczas jazdy na rowerze nikt nie myśli: „Teraz muszę przesunąć jedną stopę tutaj, a drugą tam, jednocześnie trzymając kierownicę i wrzucając właściwą przerzutkę”. Zamiast tego po prostu wsiadamy na rower, ufamy mądrości swojego ciała i jedziemy do przodu. Jeśli ktoś robi to, co znajduje się przed jego nosem, a myślom pozwala grać gdzieś w tle, wówczas jego działania stają się bardziej spontaniczne, pozbawione wysiłku i pożyteczne. 

Ciało, mowa i umysł zawierają mnóstwo spontanicznej, intuicyjnej mądrości i energii. Jesteś Buddą – zawierasz w sobie wszystko; jesteś połączony ze wszystkim.

Myśli są bardzo dobre, jeśli potrafisz je włączać i wyłączać, kiedy chcesz. Możesz więc myśleć, a potem przestać, kiedy już się nad czymś zastanowiłeś i wtedy działasz dalej spontanicznie, bez wysiłku. Najlepszymi nauczycielami tej techniki są surferzy na wybrzeżach Kalifornii, Hawajów, Australii i Nowej Zelandii. Leżą po prostu na swoich deskach na wodzie, gdy długo nie ma fal. Potem pojawia się taka, która poniesie tylko przez pół drogi do brzegu; albo nadchodzi kolejna, która mogłaby złamać deskę. W końcu pojawia się ta właściwa fala, a szczęśliwy surfer ją chwyta. Nie przeżywa nienawiści do jednej fali czy też przywiązania do innej; po prostu robi to, co jest możliwe. Kiedy żyjemy w ten sposób, ujawniają się nasze zdolności i moce. Postępując w ten sposób można też nauczyć się cierpliwości.

Niestety myśli jest bardzo trudno wyłączyć, gdy jest ich zbyt wiele. Jest jednak dobra metoda, którą wieki temu stosował również Milarepa. Trzeba wypowiedzieć sylabę „PEJ”. W tej samej chwili, gdy głośno lub w duchu mówimy: „PEJ!”, myśli rozpraszają się i znikają.

Innym sposobem uwolnienia się od myśli jest wyobrażenie sobie Lamy na czubku głowy. Widzimy go, jakby był zrobiony z wody, a ty pozwalasz tej wodzie wpłynąć do siebie. W ten sposób sam stajesz się Lamą – u nas to zawsze jest Karmapa. Wyobrażasz sobie, że sam jesteś Karmapą i starasz się jak najlepiej utrzymywać to zrozumienie i to odczucie.

Jeśli w umyśle pojawią się ważne myśli, które odwracają naszą uwagę od przedmiotu koncentracji, możemy je zapisywać. Ponieważ my, ludzie Zachodu, silnie reagujemy na słowo pisane, robienie notatek może być pomocne – dzięki temu myśli nie będą odwracały naszej uwagi od bieżącego działania. 

Często odpływam w świat marzeń. Kiedy zauważam, że to robię, staram się skupić na swojej pracy, ale ciężko mi to idzie. Co to znaczy?

Odpowiedź Lamy Ole:

W tym przypadku dobrze by było, gdybyś wykonywał dużo praktycznych zadań – pozostając na ziemi i nie dając się wciągnąć w marzenia.

Zmuszanie się do precyzyjnej pracy, pozostawanie „tu i teraz”, jest najlepszym antidotum na fantazjowanie, zwłaszcza gdy ktoś jest z natury bardzo rozmarzony. Chyba, że właśnie się zakochaliśmy – wtedy to w porządku. Ogólnie, marzenia nie mają dużego znaczenia. Lepiej się zebrać w sobie i zająć się tym, co mamy przed nosem. Pewnego dnia uda ci się przełamać stary nawyk i wszelkie marzenia okażą się inspiracją, źródłem fascynacji – wszystko to będzie ciekawe.

Kiedy jesteśmy rozmarzeni, lepiej nie powtarzać mantr, ponieważ wtedy także można „odpłynąć”. Z tego samego zresztą powodu są one dobre w walce z przeszkadzającymi emocjami.

Kiedyś, gdy udzielałem pomocy rannej osobie, doświadczyłem całkowitej koncentracji i bez zastanowienia robiłem dokładnie to, co trzeba. Czy to jest jakaś wyższa świadomość?

Odpowiedź Lamy Ole:

Powiedziałbym, że stan, w którym jest się świadomym jednocześnie na wielu poziomach, jest najwyższym stanem świadomości. Jeśli robisz dokładnie to, co jest potrzebne w danej sytuacji, w ponadosobisty sposób – bez zastanawiania się czy to dobry moment i co masz czuć albo czy trzeba się bać – wtedy wszystkie twoje moce i zdolności zamanifestują się na powierzchni umysłu.

Dokonasz wtedy rzeczy, które wydawały ci się niemożliwe. Ci, którzy nie pracują z umysłem, zawsze chcą coś zatrzymać przy sobie albo coś od siebie odepchnąć. Natomiast w momencie spontanicznego działania po prostu robimy to, co pojawia się przed naszym nosem. Potem z perspektywy czasu zobaczymy, że wszystko to wydarzyło się z radością i mocą. Ale w tym czasie, gdy wydarzenie miało miejsce, liczyło się tylko konkretne działanie.

Jedyną rzeczą, której należy się wystrzegać podczas spontanicznego, bezwysiłkowego działania, są przeszkadzające emocje – nie ma w takiej sytuacji miejsca na gniew albo niechęć. Wolni od przeszkadzających emocji zrobimy dokładnie to, co przynosi pożytek innym i co jest właściwe. Nie ma co do tego wątpliwości.

Z jednej strony należy robić to, co mamy przed nosem. Z drugiej, czy nie jest ważne, żeby mieć długoterminowe plany?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jako buddysta w odróżnieniu od większości ludzi masz znacznie większą szansę, by twoje wybory przynosiły korzyść istotom na dłuższą metę. Możesz podejmować decyzje bez strachu i przywiązania, z pozycji wolności, dysponując szeroką perspektywą.

Większość ludzi działa jak w przemyśle amerykańskim: właśnie zainwestowaliśmy pieniądze w nową fabrykę, ale chcemy je natychmiast odzyskać. Mądrzejsi działają jak przemysł niemiecki czy japoński: inwestują – interes rośnie, stabilizuje się i ostatecznie przynosi duże zyski.

Dzięki buddyjskiemu poglądowi zobaczysz zarówno to, co nalezy zrobić, zanim zacznie się lato, i co uczynić później, gdy skończysz sześćdziesiątkę i nadal będziesz chciał być pożyteczny dla innych. W tej chwili bardzo ważne jest, żebyś obserwował swój umysł tak dobrze, jak potrafisz, we wszystkich stanach i skrajnych doświadczeniach, oraz wyciągał wnioski ze wszystkiego, co się w nim wydarza. Ważne, żeby robić to teraz, dopóki możesz swobodnie przejść przez podobne trudności. Później, gdy twój organizm będzie już wymagał więcej warunków sprzyjających pracy, zadbaj o jak najprzyjemniejsze dla siebie okoliczności. Nie chodzi przy tym o wygodnictwo, lecz o to, by móc być zawsze najbardziej użytecznym.

Kiedy przeszedłeś już przez problemy, przepracowałeś jakąś sytuację, inni, którzy potrzebują się nauczyć dokładnie tego samego, będą mogli przyjść do ciebie. Gdy to sobie uświadomisz, będziesz chciał pracować z umysłem nawet dwa razy więcej, ponieważ w ten sposób będziesz przynosił jeszcze większy pożytek istotom.

Jak najlepiej zintegrować buddyjską praktykę z codziennym życiem?

Odpowiedź Lamy Ole:

Chodzi tu o praktykę zarówno formalną, jak i intuicyjną. Spróbowałbym spontanicznie wpleść krótkie medytacje w nasz dzień, gdy tylko sytuacja na to pozwala. Dobrze jest też zaplanować konkretne sesje medytacyjne jako podstawę. Na przykład po porannych czułościach usiadłbym z partnerką i poświęcilibyśmy około pięciu minut na przyjmowanie razem Schronienia lub na medytację i koncentrację na trzech światłach płynących od Karmapy.

Można też wykorzystać przerwę w ciągu dnia, by skoncentrować się na światłach płynących od Karmapy przed nami. Można też starać się widzieć zawsze wszystko jako piękne i czyste. W drodze do pracy, w autobusie czy pociągu możemy wyobrażać sobie Buddów lub Karmapów siedzących na desce nad głowami wszystkich obecnych. Następnie w umyśle zabieramy tę deskę, a Buddowie czy Karmapowie opadają do serc ludzi i zaczynają promieniować.

Zawsze koncentrowałbym się na przestrzeni i radości jako nierozdzielnych. Spróbujcie zobaczyć przestrzeń jako to, co zawiera wszystkie rzeczy, a nie to, co je oddziela. To oznacza kierowanie świadomości nie tylko ku przodowi – tak jak robimy to nawykowo podążając za nosem i oczami – lecz bycie też świadomym przestrzeni wszędzie wokół siebie.

Chodzi tutaj o doświadczanie świadomości jako czegoś podobnego przestrzeni, rozpościerającego się w każdym kierunku. To jest bardzo ważne, dlatego często to podkreślam. Jeśli doświadczamy tego metra dystansu pomiędzy nami a innymi nie jako oddzielenia, lecz jako przestrzeni – pojemnika, który zawiera nas wszystkich – będziemy przeżywać coraz więcej radości. Gdy rozwijajamy ten pogląd i zawsze koncentrujemy się na tym, co nas jednoczy, zupełnie naturalnie przebudzą się w nas wglądy i zdolności, wykraczające poza przyzwyczajenia. Nagle będziemy wiedzieli, kto do nas zadzwoni, zanim usłyszymy dźwięk telefonu, lub pomyślimy o jakimś przyjacielu i wkrótce dostaniemy od niego list. Będzie się to wydarzało, ponieważ umysł w swoim radosnym, zrelaksowanym stanie wyraża całą swoją mądrość i wszystkie umiejętności.

Przychodząc do pracy możemy widzieć coś ekscytującego i pełnego znaczenia w każdej sytuacji. Kobietom wskazałbym ich piękno i mądrość, a mężczyznom ich siłę i radość. W ten sposób ich uwaga będzie nakierowana na mocne strony i zbliżą się do swojego potencjału. Robiąc coś w pracy dobrze jest myśleć: “To nie jest tylko mój obowiązek; mam do spełnienia ważną misję. Poprzez to, co dziś robię; mogę oddziałać na wiele istot i być może dać im coś pożytecznego, coś co przyniesie im radość”.

Gdy zaś nie mamy akurat nic istotnego do zrobienia i nikt nie domaga się naszej uwagi, możemy się na krótką chwilę całkowicie zrelaksować, przyjąć trzy światła i następnie przekazać wszystkim istotom dobre wrażenia z tej praktyki. Jeśli nasza praca ma bardziej fizyczny charakter i nie musimy w niej zbyt dużo myśleć, możemy przez cały czas powtarzać mantry.
Naprawdę możemy postrzegać wszystko na najwyższym poziomie. Na przykład, nawet maszyny można widzieć jako wyrażenie inteligencji ich wynalazców, którzy stworzyli coś, co tak świetnie działa. W czasie przerwy porannej czy też obiadowej znów możemy z pozytkiem wchodzić w interakcję z ludźmi, widząc najświeższe i najpiękniejsze aspekty wszystkiego, co się wydarza. Jedząc coś można w umyśle ofiarowywać to Karmapie.

Jeżeli mamy w pracy szefa o trudnym charakterze, myślmy po prostu: “Jak wspaniale. Bez trudnych ludzi nie byłoby cierpliwości, a bez cierpliwości nie byłoby oświecenia. Dziękuję!” Ogólnie, niezależnie od sytuacji powinniśmy wykorzystywać czas jak najlepiej, zawsze widząc w ludziach to, co najlepsze i ucząc się ze wszystkiego, co się wydarza. W drodze do domu znów możemy wyobrazić sobie Karmapę opadającego na poziom serca wszystkich pasażerów autobusu.

Jeżeli komuś nie udało się rano zrobić pokłonów, powinien zrobić je po pracy. Powodem jest to, że wielokrotne ‘rzucanie się na ziemię” zrównoważy wasze energie. Zyskacie tyle siły i świeżości, że będziecie mogli „odjąć” sobie jedną godzinę snu za każdą godzinę pokłonów. Dają one dodatkową moc, dzięki której możemy więcej zrobić dla innych.

Gdy nie ma nic ciekawego w telewizji pomedytujcie na Diamentowy Umysł, który oczyszcza w umyśle wszystkie negatywne wrażenia nagromadzone w czasie niezliczonych żywotów, albo wykonajcie swoją obecną indywidualną praktykę. Na koniec wieczorem możecie wraz z partnerem praktykować jedność pustości i błogości, spotkanie mądrości i współczucia.

Kiedy nadchodzi czas na sen, siedząc w łóżku możemy zrobić ostatnią medytację na pustość- przejrzystość umysłu, Medytację Przejrzystego Światła. Później kładziemy się i pozostajemy w stanie nieograniczonego światła przez całą noc. Następnego ranka, gdy znów zaświeci słońce, wyłaniamy się z przestrzeni jako wybrany przez nas aspekt Buddy, przyjmujemy Schronienie i znów wkraczamy w zewnętrzny w świat. W ten sposób wykorzystujemy wszystko, co się da, z dwudziestu czterech godzin doby.

Po krótkim czasie spoczywania w przestrzeni w medytacji, ego zakłóca to doświadczenie. Czy jest na to jakieś antidotum?

Odpowiedź Lamy Ole:

Chwaliłbym ego, dopóki nie straci gruntu pod nogami. Myślałbym w ten sposób: “Fantastycznie, co za mądrość! Wiesz już, że stracisz kontrolę grając w ten sposób i zostawiając przestrzeń. To bardzo bystre!”. Można też mieć takie podejście: “O, to właśnie jest ego. Zawsze przychodzi. Poczęstuj się herbatą, ego. ja teraz medytuję!”. Utrzymujemy po prostu jednoupunktowienie. Pewnego dnia się uda. I w pewnym momencie ego w końcu się rozpuści.

Nie pozwólcie jednak, żeby zwierzak domowy stał się drapieżnikiem. Być może istnieją powody, dla których ego stawia opory. Przyczyną może być to, że na początku doskonałe doświadczenie pustki jest zbyt silne. Może sprawić, że traci się równowagę. Zanim będzie mogli spocząć w tym doświadczeniu, być może będziecie musieli zgromadzić w świadomości magazynującej jeszcze więcej dobrych wrażeń. Może się zdarzyć tak, że jeden obszar – na przykład intelektualne zrozumienie – jest już bardzo rozwinięty, podczas gdy inny – taki jak dojrzałość emocjonalna – nie jest jeszcze na takim poziomie. Wtedy trzeba dać sobie trochę czasu na rozwój.

Nie wściekajcie się więc na ego. Zamiast tego pomyślcie tak: “Aha, to ma zapewne jakieś znaczenie”, albo: “Na pewno jest w tym jakiś sens”, albo: “To z pewnością okaże się pomocne” i po prostu dalej róbcie swoje. Nie walczyłbym zaciekle z ego. To tylko dodaje energii jego gierkom, a ono samo w ten sposób zyskuje moc. Pracujcie więc dalej, dopóki samo się nie rozpuści z braku mocy.