Odpowiedź Lamy Ole:
W 1972 roku, gdy zaczynaliśmy z Hannah zajmować się buddyzmem, ja także myślałem, że muszę robić wszystko dla wszystkich. Szybko zrewidowałem swoje poglądy, ponieważ gdy coś nie pasuje, to po prostu nie pasuje. W międzyczasie zsiadłem ze swojego konia „pomagania wszystkim” i teraz poświęcam czas tym, którzy rozumieją co do nich mówię. Na szczęście nie jesteśmy jedynymi ludźmi, którzy robią coś dla innych. Wśród socjalistów, chrześcijan, hinduistów i w innych szkołach buddyjskich jest wielu ludzi, których nie pociąga ani mój sposób działania, ani klimat panujący w naszych ośrodkach. Nie musimy jako buddyści zajmować się osobami chorymi psychicznie czy też będącymi w trudnej sytuacji materialnej, ponieważ pomagają im już zwykle specjaliści biorący za to odpowiednie wynagrodzenie. A my sami po prostu cieszymy się z ich dobrej pracy, w której bierzemy udział płacąc podatki.
Więc zamiast z nimi konkurować pozostajemy wierni naszym ideałom i poświęcamy czas temu, co uznajemy za słuszne i co sami zrozumieliśmy. Różne kapelusze pasują na różne głowy, nie musimy więc rozcieńczać naszych nauk tak, żeby każdy był w stanie je pojąć. Zamiast tego chcemy prezentować w przejrzysty i rozsądny sposób to, czym dysponujemy. Dzięki temu każdy, kogo to zainteresuje intelektualnie lub kto poczuje z naszym czystym przekazem związek na poziomie serca, będzie mógł zastosować metody Diamentowej Drogi z pożytkiem dla innych i samego siebie.
Zajmujemy się tymi ludźmi, dla których jesteśmy jedyną sensowną propozycją – tymi, którzy są zbyt krytyczni, przejrzyści i niezależni, by poczuć się jak w domu w jakimś hierarchicznym i teistycznym systemie. Po prostu oferujemy ludziom miejsce, w którym mogą się rozwijać i uczyć.