Denerwuję się gdy inni popełniają błędy; czy to jest przeszkadzające uczucie?

Odpowiedź Lamy Ole:

To zależy od twojego poglądu. Rozdrażnienie może również zrodzić się z idealizmu. Myślisz na przykład: „Oni są tacy świetni, a teraz robią znowu coś głupiego!”. Ten typ irytacji, bez chęci zaszkodzenia komukolwiek, jest pewną formą rozczarowania.

Dobrze, gdy widzisz ludzi na wysokim poziomie, choć czasem możesz być zawiedziony ich zachowaniem i wciąż będziesz oczekiwać od nich czegoś wyjątkowego. Utrzymujesz w ten sposób najwyższy pogląd w umyśle. Ale jeżeli wciąż uważasz, że inni są nie do zniesienia, to jest po prostu gniew, a więc coś negatywnego. Jeśli lubisz ludzi, warto jest czasem nimi potrzasnąć. Ale gdy chcesz w rzeczywistości im zaszkodzić́, nie ma w tym niczego dobrego.

Co można zrobić z lękiem, który powraca?

Odpowiedź Lamy Ole:

Trzeba z tym pracować długofalowo. Praca z umysłem przypomina pracę z ciałem. Jeżeli rano zrobimy dużo pompek, to jeszcze tego samego dnia nie staniemy się silniejsi, lecz raczej następnego. A dziś po prostu rozbolą nas ramiona.

Medytacja działa dokładnie tak samo. Jeżeli rano mamy jakiś problem, medytacja nie pomoże nam się go pozbyć do tego samego wieczora. Ale jeżeli medytowaliśmy wczoraj, to problem dziś się nie pojawi. A jeśli się pojawi, to będzie tak mizerny, że po prostu lekko zetrzemy go ze stołu. Nie siejemy i nie zbieramy plonów tego samego dnia.

Można z tym również pracować szybko. Wyobraź sobie, że doświadczasz strachu, gniewu, masz problem z niezdarnością itd. Można sobie z tym poradzić na dwa sposoby. Pierwszy to frontalny atak – wysyłamy na pozycję przeszkadzającego uczucia dwa bataliony komandosów i krzyczymy „Stop! Tak nie może być!”. Jeśli mamy duży kapitał w postaci dobrych wrażeń w umyśle, to ta metoda zadziała. Lecz gdy zauważymy, że nie mamy jeszcze dość silnej jednostki sił specjalnych, żeby zadziałać w ten sposób – to jest koniecznej motywacji, mocy i wewnętrznej pewności – to zamiast tego podbijamy leżące obok tereny. Po prostu robimy to, co mamy do zrobienia, nie myśląc o problemie. Nie utożsamiamy się z nim, nie karmimy go. Wtedy, gdy później będziemy go szukać, już go nie znajdziemy.

Jak już mówiłem, inna możliwość to bezpośrednia konfrontacja ze strachem – nieważne jak groźnie wygląda, skręcamy mu kark. Kiedyś w dzieciństwie byłem z wizytą u mojego dziadka w Jutlandii. W piwnicy jego domu leżał gruby kabel elektryczny. Powiedziano mi, że w nocy zamienia się on w węża. Pewnego ranka moi rodzice zeszli na dół i zobaczyli mnie – miałem pewnie trzy albo cztery lata – trzymającego w jednej ręce kabel, a w drugiej kij baseballowy. Stałem tam całą noc, czekając aż kabel zmieni się w węża, żebym mógł go zabić. To jest pierwszy sposób na poradzenie sobie ze strachem. Ale możemy też obrać drogę mądrości i odkryć, że nie ma w ogóle żadnego węża. Jest to oczywiście prostsze. 

Jak można szybko rozpuścić strach?

Odpowiedź Lamy Ole:

Rozejrzyj się i pomyśl: „Kto zechce go kupić?”, a potem zauważ: „Ona go nie chce, on też nie, a tamta dziewczyna też nie jest nim zainteresowana”. W końcu postanów: „Cóż, może ten strach jest bezużyteczny?” i po prostu wyrzuć go na śmietnik.

Strach jest też połączony z oddechem. Bojąc się czegoś oddychamy nieprawidłowo i nieregularnie. Dobrze jest więc oddychać wtedy głęboko i powoli. Robimy głęboki wdech, żeby poczuć go aż pod pępkiem. Chwilę wstrzymujemy go w brzuchu jak w wazonie – ale nie do momentu aż zacznie nam się kręcić w głowie – i robimy znów wydech. Jeśli będziemy przez chwilę oddychać w ten sposób strach stopniowo zniknie. 

Najlepszym sposobem poradzenia sobie ze strachem i trudnościami jest myślenie: „Wszystkie istoty są moimi przyjaciółmi i będą mieć pożytek z tego, że dobrze się mam. Więc będę po prostu robić co w mojej mocy, robiąc to, co mam przed nosem”. I po prostu tak też czynimy. To jest też dobre, jeśli stresujemy się przed egzaminem. Pomyślmy wtedy: „Tak naprawdę to jest wielki spisek. Egzaminator chce, żebym zdał; nauczyciel chce, żebym zdał. Wszystko jest po mojej stronie”. Wtedy idziemy na egzamin, siadamy z przyjaciółmi, wyjaśniamy im to, czego nie zrozumieli i na egzaminie dajemy z siebie wszystko. Uczyńcie swoje otoczenie na tyle przyjaznym, żebyście mogli tylko zwyciężać. 

Jak można się pozbyć ego?

Odpowiedź Lamy Ole:

Musisz przechytrzyć zjawiska posługując się ich własną bronią. Buddyzm jest
metodą polegającą na nieustannym dążeniu do przechytrzenia ego. Wykorzystujemy energię ego – iluzorycznego, nieistniejącego ego – tak, żeby w końcu dojść do momentu, gdy już go nie będzie. Posługujemy się więc ideą “ja” w celu oczyszczenia zasłon, aż do chwili, gdy iluzja ego zniknie.

Ego jest bardzo silne, ale jest również głupie. W historii linii Karma Kagju mieliśmy nauczycieli, którzy w bezpośredni sposób walczyli z ego. Szczególnie znana jest historia Milarepy i jego nauczyciela Marpy. To była naprawdę poważna szkoła. Zazwyczaj jednak trzeba zachęcić do tego ludzi, dając im coś słodkiego. Wtedy ego myśli: “O, jestem nie tylko dobry, ale w dodatku uduchowiony”. Utrzymujemy to dobre odczucie jak najdłużej.

Następnie ego zaczyna powoli odkrywać, że dostaje dużo chleba i ziemniaków, ale mało mięsa i warzyw. Wtedy stajemy się częścią szlachetnej rodziny. Jako
nauczyciel lubię takie podejście, w którym utrzymujemy zimną krew i zachowujemy dobry styl, a nie lubię oglądać dramatów i słabości. W takich okolicznościach ego nagle nie może rozgrywać swoich gierek, do których przywykło. Nie może się już podbudowywać silnymi uczuciami i stwierdzeniami w stylu: “Nienawidzę go”, “Jestem najlepszy”, “Jestem najgorszy” itd.

Gdy ego zauważy, że nie radzi sobie najlepiej, próbuje się bronić za wszelką cenę. Na przykład projektuje uczucia, narzeka na ból pleców, ucieka się do myśli typu: “Jestem coraz gorszy!” – co nie jest wcale prawdą. Widzimy wtedy po prostu, jak zachowywaliśmy się od zawsze. W trudnych sytuacjach rzucamy ego kolejny kawałek mięsa, chociażby w postaci postawy bodhisattwy. Tłumaczymy swemu ego, że jego zadaniem jest pomagać wszystkim istotom. Na początku pomyśli, że dostrzegliśmy wreszcie, jakie jest dobre i co potrafi, ale tak naprawdę obietnica bodhisattwy jest dla niego trucizną. Po pierwsze, musimy potem ciągle myśleć o innych i tym samym nie mamy czasu na myślenie o sobie. Po drugie, otrzymujemy nauki o pustce, według których w ogóle nie istniejemy.

To dla ego śmiertelny cios. Jest już tak słabe, że pozostało mu tylko jedno miejsce, w którym może się okopać. I wtedy zaczyna zauważać, co inni robią źle. Przestało już się chronić, ponieważ wie, że wszystko jest iluzją. Teraz próbuje znaleźć błędy u innych: “On zrobił to, a ona powiedziała tamto” itd. Jak zdobywamy ten ostatni bastion? Jak można przyćmić ego i ostatecznie się go pozbyć? Dzięki czystemu poglądowi! Można pomyśleć tak: “Nawet moje wątpliwości mają naturę buddy. Nawet najmroczniejsze z moich myśli są spontaniczną mądrością. Mój największy problem jest najlepszym rozwiązaniem”. Wtedy nam się powiedzie.

Jak możemy walczyć z zaciętością i egotyzmem?

Odpowiedź Lamy Ole:

W walce z egotyzmem pomaga spostrzeżenie, że wszyscy są w takiej samej sytuacji, jak my. Chcą być szczęśliwi i uniknąć cierpienia. Kiedy dobrze im się powodzi, zachowują się dobrze, a gdy mają gorszy czas, stają się nieprzyjemni. Możemy więc zauważyć, że wcale się od nas nie różnią.

A co z zaciętością? Być może najlepszym sposobem jest powiedzieć “PEJ!”. Za
każdym razem, gdy upieramy się przy własnych sztywnych koncepcjach, możemy wewnętrznie powtórzyć “PEJ!”. To tak, jakbyśmy uderzyli kijem w stos groszku – kulki polecą we wszystkie strony. Ostre “PEJ!” działa bardzo dobrze. Kiedy zaciętość ponownie się pojawi, raz jeszcze powtórz “PEJ!” i być może będziesz miał już spokój.

Jeżeli ktoś traktuje siebie zbyt poważnie, połaskocz go. Sprawdź tylko, czy jesteś dobrze ustawiony, bo jeśli to ktoś zły, to może spróbować cię rąbnąć tyłem głowy. Uchyl się więc i połaskocz go. Potem możesz zapytać: “Czy jesteś dziś szczęśliwy?” Nawet jeżeli traktuje siebie śmiertelnie poważnie, taki ktoś wybuchnie śmiechem.

Jak to możliwe, że ktoś, kto osiągnął wysoki poziom urzeczywistnienia, wciąż może być ograniczony przez ciało – na przykład przez alkoholizm?

Odpowiedź Lamy Ole:

Tybetańczycy porównują ciało do czterech węży w rurze. Muszą one mieć głowy na tym samym poziomie, bo w przeciwnym razie gryzą się nawzajem i chorują. Musi istnieć równowaga między krwią, limfą, czarną i żółtą żółcią. Jeśli organizm utraci równowagę, może to spowodować poważne trudności. Mamy takich nauczycieli jak Trungpa Tulku, którzy zmarli z powodu alkoholizmu. Przywódca szkoły Ningma został tak mocno pobity przez Chińczyków, że częściowo postradał zmysły.

Dopóki mamy ciało, zawsze będą pojawiać się trudności. Jeśli ktoś nie ma ciała, nie może rozmawiać z ludźmi. Jest to więc po prostu wyzwanie, z którym trzeba się zmierzyć. Ważne jest, aby zrozumieć słowo “tulku”. Znaczy ono „ciało iluzoryczne” – doświadczasz wtedy, że posiadasz ciało, a nie, że nim jesteś.

Co to znaczy, że przeszkadzające emocje są surowcem oświecenia?

Odpowiedź Lamy Ole:

Chrześcijaństwo uważa przeszkadzające emocje za grzech; w większości innych religii są one również postrzegane jako negatywne. Jednak w buddyzmie Diamentowej Drogi te emocje są surowcem na drodze do wyzwolenia i oświecenia. Czerpiąc z nich energię i moc sprawiamy, że stają się użyteczne.

Symbolem tego jest paw. Tybetańczycy mówią, że paw zjada truciznę, żeby pióra zabłysły mu pięknymi kolorami. Podobnie człowiek może przekształcić wszystkie niepokoje, cierpienia i trudności w energię i siłę. Potraktuj przeszkadzające emocje jak odpady organiczne: jeżeli dobrze je wykorzystasz, otrzymasz kompost, a nowe nasiona wykiełkują.

Ważne jest, żeby najpierw zbudować odpowiedni dystans do rozmaitych trudności i nie tracić kontroli. Dopiero wtedy zobaczysz, że przeszkadzające emocje nie są rzeczywiste – że pojawiają się, zmieniają i ponownie rozpuszczają. Następnie idziesz o krok dalej i obserwujesz, jak emocja pojawia się i znika. Jesteś jak pusty dom, do którego wchodzi złodziej, ale nie może z niego nic ukraść.

Na poziomie praktycznym chwytasz energię szkodliwego zwykle uczucia i używasz jej do zrobienia czegoś pożytecznego – na przykład do zmywania naczyń. Gdy tylko emocja przekroczy swój moment szczytowego natężenia, nie może cię już więcej wciągnąć w swój wir; nie zareagujesz tak, jak dawniej. Wówczas można użyć mocy tego uczucia do przekopania ogródka lub innych prac. Ten sposób sterowania energią to moja praktyczna rada – tej wskazówki nie dostałem od moich nauczycieli. Bardzo przydatne jest wykorzystanie energii emocji do konkretnych zadań.

Jak uniknąć podążania za każdą przeszkadzającą emocję i zamiast tego używać ich w sposób pełen znaczenia?

Odpowiedź Lamy Ole:

Ciągle przychodzą mi do głowy nowe pomysły. W tej chwili myślę, że najbardziej sensowną metodą jest traktowanie przeszkadzających emocji jak półproduktów. Jeśli coś w piecu dopiero się rozgrzewa, jest nadal brudne lub nieudane, nie wyjmuj tego jeszcze. Zamiast tego poczekaj na doskonale wypalony, gotowy i piękny produkt.

Tak samo można radzić sobie z przeszkadzającymi emocjami. Zdajemy sobie sprawę, że złość jest wstępnym etapem doświadczenia mądrości podobnej zwierciadłu. Dlaczego mielibyśmy rezygnować z tego promiennego doświadczenia i odpłynąć na fali złości? To byłoby naprawdę głupie. Lepiej poczekać, aż jagody dojrzeją, bo inaczej wywołają ból brzucha. Jeśli naprawdę wiemy, że każda przeszkadzająca emocja jest nasieniem stanu oświecenia, to po prostu czekamy, aż owoc dojrzeje, zamiast zbierać go zbyt wcześnie.

Więc jeśli jesteś zły, możesz pomyśleć: „Jak tylko złość minie, mój umysł stanie się niezwykle przenikliwy, więc będę teraz cierpliwy”. A jeśli doświadczasz dumy, myślisz: „Wkrótce zobaczę świat jako niezmiernie bogaty”. Wtedy nie będziesz działał pod wpływem gniewu czy dumy. Jeśli doświadczasz właśnie silnego przywiązania, powiedz sobie: „Wkrótce będę umiał wszystko wyraźnie rozróżnić, więc nie zepsuję tego przez działanie już teraz”. Jeśli pojawiła się akurat zazdrość, możesz pomyśleć: „Wkrótce będę w stanie rozpoznać wiele powiązań między przeszłością a przyszłością, więc nie poddam się teraz emocjom i nie zrobię sceny”. Jeżeli czujesz się głupi, nie traktuj tego poważnie myśląc: „Nigdy się niczego nie nauczę”, ale zamiast tego poczekaj, aż chmury pomieszania ponownie się rozpłyną, a wtedy będziesz świecić jaśniej niż kiedykolwiek.

W ten sposób wszystko się dopełnia i pojawia się rozwój. Należy zdać sobie sprawę, że każda przeszkadzająca emocja jest w swojej prawdziwej naturze jedną z mądrości , a następnie poczekać, aż ta mądrość się ujawni.

Jakie jest antidotum na przeszkadzające emocje?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli naszym największym problemem jest gniew, powinniśmy z pełną mocą starać się życzyć wszystkim wszystkiego dobrego i rozwijać współczucie.

Gdy najsilniejszym problemem jest przywiązanie, należy zawsze pamiętać, że wszystko jest nietrwałe, że po śmierci nie będziemy mogli niczego ze sobą zabrać. Dlatego zamiast lgnąć do rzeczy i ludzi powinniśmy pozwolić wszystkim istotom uczestniczyć w naszej radości.

W przypadku pomieszania należy spocząć w tym, co jest – wyjść poza koncepcje i po prostu spocząć we własnym centrum.

Jeżeli najsilniejszą przeszkadzającą emocją jest duma, najlepszym antidotum jest uświadomienie sobie, że wszystko jest złożone z warunków, a potem ponownie się rozpada.

A to jeśli zazdrość jest najmocniejsza, trzeba przejść w pełni przez całe to doświadczenie, aby zobaczyć, że tak naprawdę jest ono jak strumień świadomości, jak strumień wody w oceanie.

Jak mogę wzmocnić pewność siebie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Ważne jest wkładanie energii w rozwiązywanie problemów, a nie tylko w myślenie o nich. Dotyczy to również chorób – choroba nie minie szybciej, gdy będziesz ciągle o niej myślał.

Gdy sytuacja staje się trudna lub zachorujesz, dobrze jest skupić całą energię na celu – to znaczy na rozwiązaniu problemu, czy powrocie do zdrowia. Twój umysł nie powinien rozwodzić się nad problemami. Wtedy przejdziesz przez daną sytuację w najlepszy sposób, a karma się rozpuści.

Po prostu głupio jest nie walczyć z czymś, z czym trzeba walczyć! Jeżeli jednak karma nadal się nie rozpuszcza, obserwuj, co się tam pojawia. Tak naprawdę, już w chwili pojawienia się depresji, choroby lub innych trudności, pierwotna przyczyna znika. Wtedy jest tylko kwestią czasu, kiedy zostanie usunięta negatywna karma – a razem z nią skutki. I tu należy zrobić wszystko co możliwe z ciałem, mową i umysłem. Niebuddyści starają się unikać trudności, gdy tylko mogą i zamiast tego chcą nieustannie doświadczać czegoś pięknego. Dlatego ich życie to pasmo wzlotów i upadków.

Wszystkie “jazdy”, których doświadczasz, są jak obrazy w lustrze. Za wszystkim, co się dzieje – za każdym grymasem, za każdym diabłem – kryje się przejrzyste lustro, które się nie zmienia. To jest twoja natura Buddy! Dlatego podczas pokonywania trudności na drodze staraj się działać tak normalnie i sensownie, jak to tylko możliwe. Wtedy każde twoje działanie będzie miało długotrwałe rezultaty i wielką moc. Pracuj z takim nastawieniem: „Jestem Buddą, który po prostu jeszcze tego nie rozpoznał”.

Co możemy zrobić, aby przeciwdziałać dumie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jest tylko jeden sposób: przekształcić dumę wyłączającą we włączającą. Oznacza to, że zamiast oznajmiać: „Jaki jestem wspaniały!”, myślimy: „Jacy my wszyscy jesteśmy wspaniali!”.

Życie bardzo się komplikuje, jeśli uważasz, że jesteś lepszy od innych. Zawsze znajdujesz się w złym towarzystwie, działasz zgodnie z tym poglądem i wszystko wszystkim utrudniasz. Jeżeli jednak jest na odwrót i sądzisz, że wszyscy jesteśmy wspaniali – to zawsze pozostajesz na wygranej pozycji. Możesz uczyć się od każdego i być naprawdę pożytecznym tu i teraz, dzięki swojemu umysłowi, myślom i działaniom. Dlatego zdecydowanie radzę każdemu z was, żebyście kształtowali swoje otoczenie na tyle pozytywnie, na ile to tylko możliwe. Nie podkreślajcie błędów i negatywności, lecz uczcie się dostrzegać wszędzie rzeczy piękne i interesujące. Wtedy po pewnym czasie pojawią się dobre doświadczenia i pozytywne myślenie z pełnym zaangażowaniem stanie się dla was łatwe.

Przeciwieństwem tego nastawienia jest typowa na przykład dla chińskich klasztorów „kultura doskonałego porządku dziobania”. Zgodnie z tym systemem istnieje siedem klas herbaty – ta w najwyższej szufladzie została zebrana przez certyfikowane dziewice podczas pełni księżyca, podczas gdy w dolnej jest trawa. Kiedy wchodzisz do klasztoru, mnich patrzy na ciebie i otwiera drugą szufladę od dołu. Każdy kto zbuduje taki system, będzie miał bardzo skomplikowane życie.

Co można zrobić, gdy nasz smutek z powodu czyjejś śmierci trwa zbyt długo?

Odpowiedź Lamy Ole:

Staraj się jak najszybciej przezwyciężyć smutek, ponieważ w żałobie nie przejawiasz nadmiaru. Zamiast opłakiwać zmarłych, lepiej jest zrobić kilka dobrych rzeczy w ich imieniu.

Można wziąć przykład z dawnych Germanów, którzy zbierali się trzy dni po czyjejś śmierci i pili obficie za szlachetne czyny zmarłego. W ten sposób żegnano tych, którzy odeszli.

Gdy umarli moi rodzice, pomogłem im dotrzeć do czystych krain, gdzie pozostają chronieni i mają się dobrze. Cały czas czuję, że tam są i robią dobre rzeczy. Pozwól odejść smutkowi; nikomu nie przynosi on korzyści.

Jeśli nie wyrazimy naszej złości, czy nie stłumimy jej tym samym i czy później nie przyniesie nam tak czy owak problemów?

Odpowiedź Lamy Ole:

W każdych okolicznościach złość musi przepłynąć przez nasz system: przez ciało i umysł. Jeśli zatrzymasz ją w sobie, rozchorujesz się. Jeśli jednak ją uzewnętrznisz, w niczym to nie pomoże. Gdy ktoś nie czuje się dość silny psychicznie, żeby się opanować, lepiej niech uda się do terapeuty i porozmawia z nim o swojej sytuacji.

Ktoś, kto ma silny umysł, wyjaśnia sobie sytuację w medytacji. Siada i odkrywa: „Gniewu nie było pięć minut temu i za dziesięć minut też go nie będzie. A jeśli w ciągu następnego kwadransa dam się porwać temu uczuciu, będę miał tylko problemy”. Trzymamy się tego właściwego nastawienia tak mocno, jak tonący trzyma się kłody drewna.

Jeżeli gniew pojawił się już w naszym umyśle, a umysł to zrozumiał i potem gniew się z powrotem w nim rozpłynął – i nie chwytamy się tego uczucia ani niczego nie blokujemy – następnym razem nie będziemy już traktować go tak poważnie. Za kolejnym zaś gniew w ogóle pojawi się w rozrzedzonej formie, a któregoś dnia wcale nie wróci. Ta emocja żyje tylko dzięki energii, którą w nią wkładamy.

Jeśli nie traktujemy gniewu poważnie, lecz postrzegamy przeżywanie go jak program w telewizji, myśląc: „Wczoraj był sentymentalny film, a jutro może będzie horror, to gniew nie będzie nam przeszkadzać. Emocje stają się trudne wtedy, gdy utożsamiamy się z filmami, które wyświetlają się w naszym umyśle. Zarówno dobre jak i złe zawsze dobiegną przecież końca, a w sposób trwały istnieje tylko klarowność przestrzeni, w której emocje przychodzą i odchodzą – to, co jest ich świadome, to co je przeżywa.

Jestem psychoterapeutą i zwykle mówię wściekłym, zablokowanym ludziom, aby wyładowali swój gniew. Czy odradzałbyś to w każdym przypadku?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zdecydowanie obstaję przy swoim zdaniu, że nie powinniśmy tego robić. Zwyczajny umysł działa w sposób nawykowy. Jeśli dziś raz pozwolisz sobie na złość, jutro to uczucie odwiedzi cię dwa razy. A pojutrze będziesz samotny, ponieważ nasze otoczenie nie lubi gniewnych ludzi.

Stworzyliśmy już całe pokolenie singli, ponieważ każdy zbyt poważnie traktuje własne jazdy i emocje – masa osób uważa je za bardzo istotne i znaczące. Podchodziłbym do tego raczej zgodnie z nauką Buddy, który mówił, że lepiej jest traktować złość jako żenującego, nieprzyjemnego i nieco nachalnego klienta. Nie wkładajmy w ogóle w złość energii – również za każdym kolejnym razem, kiedy będzie powracać.

Ważne jest usunięcie warunków, które mogą wywołać gniew. Pamiętaj, że gniewu nie było wcześniej, nie będzie go później, a jeśli wybuchniesz nim teraz, przyniesie to potem wiele cierpienia.

Nie bądź dramatyczny i zachowaj zimną krew. Następnie przepracuj to i wewnętrznie pozwól trudnościom odejść podczas medytacji.

Dobrze jest również wiedzieć, że buddyzm zaczyna się tam, gdzie kończy się psychologia. Niektórzy na buddyjskiej ścieżce potrzebują dobrego psychologa i to jest w porządku. A jeśli osiągnąłeś poziom, na którym możesz stać murem za samym sobą i swoją wizją świata, po prostu pozwalaj zjawiskom przemijać, nie wkładaj w nie energii.