Możesz powiedzieć coś o swoich doświadczeniach z narkotykami?

Odpowiedź Lamy Ole:

W latach sześćdziesiątych narkotyki pełniły inną funkcję niż teraz. Przestrzeń duchowa znajdowała się jakieś dwa centymetry nad najwyższą wieżą Kopenhagi. Byliśmy całkowicie prości – prawdopodobnie zostalibyśmy nawet jeszcze większymi materialistami niż nasi rodzice. Dużo piliśmy i wdawaliśmy się w bójki kilka razy a tygodniu, ponieważ napięcie było tak duże. Nie mieliśmy żadnej wizji swojego życia, żadnego poglądu.

Narkotyki dodawały nam człowieczeństwa. Jednakże jakieś 80 czy 90 procent naszych przyjaciół z tamtych czasów już nie żyje. Płaciliśmy wysoką cenę. Tak się dzieje z tymi, którzy walczą na pierwszej linii frontu – padają. Potem przychodzą następni i przejmują teren, zdobyty przez tych pionierów. Nie ma wątpliwości, że cała sfera duchowa i nasza otwartość w dzisiejszych czasach są dużo większe, ponieważ odważni ludzie z lat sześćdziesiątych przełamali powszechne koncepcje tamtych czasów – mieli dość zaufania do przestrzeni, żeby się przez nie przebić.

Dzisiaj narkotyki są już niemodne. Są totalnie głupie. Kiedy je braliśmy, należeliśmy do awangardy, śmietanki społeczeństwa, która używała ich dla zyskania dostępu do nowych wymiarów. Dzisiaj dzieciaki biora narkotyki po to, żeby powoli odbierać sobie życie. Narkotyki są passe. 

Wygląda na to, że każdy narkotyk ma swój czas, w którym uruchamia dużo karmy. Jeśli na przykład przyjrzymy się starym źródłom opisującym podboje Ameryk, to tytoń, kiedy pojawił się na Zachodzie, był środkiem halucynogennym. Ludzi, którzy go używali, przedstawiano często jak wymiotują, a nad głową mieli chmurki pełne różnych dziwnych myśli i wyobrażeń.  A teraz tytoń tylko szkodzi płucom.

Oznacza to tyle: trzymajcie się z dala od narkotyków; już nie mają w sobie niczego dobrego. Wiele pokoleń całkiem się przez nie wyniszczyło. Jest to również kolejny powód, dlaczego to Japończycy tworzą półprzewodniki, a nie Europejczycy czy Amerykanie. Całe pokolenie w Europie i w Ameryce, które powinno się tym zajmować, odeszło. Dlatego Azja nas wyprzedziła – po prostu zabroniono tam używania narkotyków, nie pozwolono młodemu pokoleniu na taką wolność.  

Jak z buddyjskiego punktu widzenia działają narkotyki? Czy rzeczy, których się doświadcza, są prawdziwe?

Odpowiedź Lamy Ole:

Ogólnie nie polecam narkotyków. Podstawą silnych doświadczeń, które dają, nie jest sam narkotyk, lecz umysł, z którego wyłaniają się doświadczenia. Nie istnieje taki narkotyk, który mógłby przynieść szczęście. Może jedynie skoncentrować na chwilę szczęście, którego doświadczalibyśmy w przeciwnym razie przez dłuższy czas. Potem zostajemy z niczym i pojawiają się tylko złe doświadczenia.

W Kopenhadze w 1963 roku w naszej grupie przyjaciół było dwadzieścia lub trzydzieści osób. Dzisiaj zostało nas pięcioro, z których dwoje czy troje nosi głowę pod pachą. Jedynie garstka tych, którzy przeżyli, funkcjonuje normalnie. Straty wynikające z zażywania narkotyków są po prostu zbyt duże. Naprawdę je odradzam.

Nie używałbym nawet haszyszu, najłagodniejszego z nich wszystkich, ani zbyt dużej ilości alkoholu. Najlepszym, co mamy, jest nasze przejrzyste zrozumienie i wewnętrzne zdolności umysłu. Stawiałbym na to. To najlepszy narkotyk. Innym dobrym narkotykiem jest piękna kobieta albo silny mężczyzna. Miłość to też doskonały narkotyk.

Jeśli po wzięciu narkotyku ktoś wpada w stany pomieszania, czy to wynika tylko z narkotyku, czy trzeba mieć takie tendencje?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zawsze musi pojawić się pierścień i hak. Pochodzę z pokolenia lat sześćdziesiątych i miałem dużo doświadczeń związanych z narkotykami. Zdawałem egzaminy na Uniwersytecie Kopenhaskim i zanim poznałem buddyzm, bardzo ciekawiły mnie wszystkie sposoby odkrywania umysłu.

Jasne światło, które widzi się po LSD, jest wspaniałe; fascynująca jest też zdolność do opuszczania ciała i temu podobne. Ale stopniowo odkrywa się, że to nie narkotyki dają ci to szczęście, ponieważ szczęście, którego mógłbyś doświadczać przez pół roku, kompresuje się teraz do ośmiu godzin. Po kilku takich doświadczeniach w pewnym momencie dostaje się upomnienia z banku: „Masz debet!”, a radość i sens znikają – w ich miejsce pojawiają się strach i pomieszanie.

Jeżeli zażywałeś narkotyki, możesz z tym później pracować rozwijając się dzięki medytacji, która kładzie podwaliny pod wszystko inne. Jeśli ich nie brałeś, to już nie musisz robić tego teraz.

Nie mówię, że nie powinno się stosować LSD. Psychiatrzy powinni móc je przepisywać pacjentom w przypadkach skrajnego strachu przed śmiercią. W takich przypadkach minimalne dawki LSD – np. 25 miligramów – mogłyby „zaskoczyć” i strach mógłby zniknąć. Myślę, że LSD powinno być dostępne jako narzędzie – jako lekarstwo – w rękach dobrych psychologów, być może również lamów, jeśli mają czas, ale dawanie do niego dostępu wszystkim, którzy zechcieliby faszerować się LSD dla zabawy, byłoby błędem. Rozwój bez korzystania z narkotyków, własnymi siłami – na przykład dzięki medytacji – będzie o wiele skuteczniejszy. W ten sposób można osiągnąć coś trwałego. Używanie narkotyków prowadzi natomiast do efektu jo-jo – najpierw jesteś w górze, potem spadasz w dół, pojawia się kolejny wzlot itd. Z pomocą medytacji stawiasz kamień na kamieniu – wszystko, co się dzięki temu wydarzy, będzie stabilne i prawdziwe. 

Czy uważasz, że tacy ludzie, jak Aldous Huxley, którzy dużo myśleli o filozofii, próbowali wielu różnych rzeczy, a także eksperymentowali z narkotykami, mogliby odnaleźć własną drogę do oświecenia?

Odpowiedź Lamy Ole:

Aldous Huxley miał dwie twarze. Był niezwykle utalentowany, ale na kilku innych poziomach raczej niedojrzały. Cała rodzina Huxleyów była znakomita. Szkoda, że ich geny wymarły – niestety, tak jak wielu innych inteligentnych ludzi, zapomnieli o przekazaniu ich kolejnemu pokoleniu. Huxley był humanistą, jego książki zawierają wiele mądrości. Jego żona, Laura, powiedziała wspaniałą rzecz po jego odejściu – że kiedy umierał czuła jego głos niosący się echem w przestrzeń. Huxley osiągnął z pewnością wysoki poziom świadomości, ale jeśli nie było haka dla tego pierścienia, nie wiadomo, czy udał się do Czystej Krainy. Bardziej prawdopodobne jest to, że trafił do świata bogów.

Bardzo trudno jest dostać się do Czystej Krainy dzięki własnej mocy – potrzebne jest do tego Schronienie i związek z Buddą.

Jak narkotyki wpływają na umysł?

Odpowiedź Lamy Ole:

Z wyjątkiem LSD, meskaliny i kilku podobnych narkotyków z Amazonii, mają efekt odwrotny do medytacji. Narkotyki pokazują doświadczenia w umyśle, podczas gdy medytacja pokazuje sam umysł. Narkotyki rozpraszają umysł, a medytacja go skupia. Dlatego branie narkotyków i medytacja nie pasują do siebie.

Alkohol, jak bardzo by nie był głupi, nie duchowy i nie inspirujący, jest właściwie lepszy, ponieważ nie sprawia, że stajesz się „śliski”. Zachowujesz się po nim głupio, ale jesteś tego świadomy i po fakcie przepraszasz – ludzie to zrozumieją i na tym się cała sprawa się kończy.

Z haszyszem jest jednak inaczej. Czyni cię śliskim jak węgorz. Wypaczasz różne rzeczy dla własnego zadowolenia. Stajesz się starszy, ale nie mądrzejszy. Sam dużo paliłem – prawie codziennie, chyba przez dziewięć lat. W latach 60. wierzyliśmy, że może to przynieść pożytek. Naprawdę tak myśleliśmy. Leary, Alpert, Huxley – najlepsze umysły naszych czasów tak twierdziły.

Jednak moje doświadczenia z narkomanami pokazują, że w ich obecności staję się niespokojny. Nie mam poczucia, że to, co robię, trafia do odbiorcy. Gdy jestem z ludźmi, którzy piją, staram się coś im przekazać. Jednakże w towarzystwie tych, którzy palą haszysz, wolę raczej poczytać gazetę, ponieważ mam wrażenie, że cokolwiek powiem, nie zostanie zrozumiane.

Radziłbym osobom, które chcą medytować, żeby przestały palić haszysz. Taniej jest nauczyć się medytacji! A po niedługim czasie jest to co najmniej tak samo przyjemne. Ale trudniejsze, bo trzeba to budować własnymi siłami. Z drugiej strony to, co zbudowaliśmy samodzielnie, daje mocne oparcie!

Jak postępować z osobami, które dopiero zaczęły przychodzić do ośrodka, a mają problemy z alkoholem lub narkotykami?

Odpowiedź Lamy Ole:

Nie zaczynałbym na ten temat wielkiej dyskusji. Ludzie mogą przychodzić do ośrodków tylko wtedy, kiedy są „czyści” i potrafią odpowiednio się zachowywać. Wtedy dostaną to, czego chcą. Można spędzić cały wieczór rozmawiając z kimś, kto ma problem z alkoholem lub narkotykami i on zrozumie wszystko bardzo dogłębnie, ale na drugi dzień, kiedy narkotyk przestanie działać, niczego nie będzie pamiętał. Płacimy podatki na instytucje, które zajmują się takimi problemami. Osoby przychodzące do nas powinny być zdolne do medytacji i powinny chcieć medytować.

Nie jesteśmy pomocą społeczną. Gdybyśmy nią byli, tylko byśmy się umęczyli i nie mielibyśmy niczefo do zaoferowania tym, którzy mają nadmiar. Więc jeśli ktoś raz się upije, zniesiemy to, ponieważ jest przyjacielem. Jeśli raz zapali trawę, to też nie będzie wielki problem. Ale w naszych ośrodkach nie ma miejsca dla ludzi z przewlekłymi problemami.

Jak można pomóc przyjaciołom, którzy zaczęli zażywać narkotyki i stali się aroganccy?

Odpowiedź Lamy Ole:

Trzeba po prostu wyjaśniać tym, którzy biorą narkotyki, że chociaż subiektywnie czują się lepiej, to obiektywnie funkcjonują gorzej. Narkotyk ogranicza zdolność krytycznego myślenia. Chociaż obiektywnie ich zdolności stale maleją, a w szkole, pracy i ogólnie w życiu osiągają coraz mniej, wydaje im się, że są dobrzy i stają się coraz lepsi, ponieważ ich zdolność krytycznego myślenia tak szybko maleje.

Ich ego unika sytuacji, w których mogliby się rozwijać. Zawsze można bardzo wyraźnie pokazać fakty: to egzaminy, których nie zdali, praca, której nie wykonali, sprawy osobiste, z którymi nie dali sobie rady i tak dalej. Mogą czuć się dobrze, lecz żyją własnym prywatnym snem. Obiektywnie wiedzie im się w życiu coraz gorzej. Tak naprawdę narkomanowi można pomóc dopiero wtedy, kiedy już sam odkryje, że się stacza.

Nie pozwalamy takim osobom przychodzić do naszych ośrodków, ponieważ jest to po prostu strata czasu: będziemy rozmawiać nie z nimi, tylko raczej z narkotykami. Jeśli pojawi się heroinista, będzie sentymentalny, a kokainista będzie bezduszny i będzie chciał wszystko sprawdzać. Osoba biorąca ecstasy nic nie zrozumie, a ktoś na amfetaminie trzy razy obiegnie stół, po czym wypadnie z powrotem na ulicę. Palacz trawy doświadczy wielu emocji, ale nazajutrz niczego nie będzie pamiętał.

Ponieważ życie jest takie krótkie, a jego czas taki cenny, można takiemu gościowi oznajmić: „Dziękuję, że przyszedłeś i dziękuję, że wychodzisz. Przyjdź jutro, kiedy będziesz w stanie zrozumieć, o czym tu mówimy”.

Czy istnieją buddyjskie wyjaśnienia o tym jak rozwijają się psychozy?

Odpowiedź Lamy Ole:

W buddyzmie mówimy o czterech różnych rodzajach szaleństwa:

Pierwsze powstaje, gdy w poprzednich żywotach braliśmy dużo narkotyków i piliśmy dużo alkoholu. Wtedy w tym życiu urodzimy się z niewystarczającą liczbą połączeń neurologicznych w mózgu – „maszyna” działa, lecz nie idealnie. 

Drugie to nieprawidłowości powstałe na skutek nadużywania narkotyków i alkoholu w tym życiu. 

Trzecie pojawia się, gdy byliśmy tak nieszczęśliwi i wnieśliśmy w swoje życie tak mało radości, że nie jesteśmy już chronieni przez dobre wrażenia w umyśle. Wtedy różne dziwne energie mogą nas „dopaść” i spowodować w nim wiele szkód. To nazywa się schizofrenią. 

Czwarty spowodowany jest zgromadzeniem tak wielu negatywnych i przeszkadzających wrażeń w świadomości, że za każdym razem, gdy umysł się z nimi styka, nie może tego znieść i próbuje uciec. To byłyby stany paranoi.

Po śmierci problemy i trudności związane z ciałem odchodzą i mamy znów kolejne możliwości. Tym niemniej, jeśli nasze przeszkadzające energie są bardzo silne, mogą dać o sobie znać również w następnym życiu. 

Jak możemy uczynić swoje ciało bardziej zdyscyplinowanym i osiągnąć większą moc do pracy?

Odpowiedź Lamy Ole:

Najlepszą metodą buddyzmu Diamentowej Drogi jest zrobienie 111 111 pokłonów. Jeśli przebrnąłeś przez tą praktykę, wszystko w życiu staje się łatwe. Kiedy przejdziesz przez tę intensywną kurację, ciało nie będzie już dla ciebie trudnym panem, ale posłusznym sługą. Od tego momentu używasz ciała tak jak chcesz i nie musisz już z wielkim wysiłkiem brnąć do przodu. Po pokłonach twoje ciało będzie zupełnie inne.

Dałbym każdemu taką radę: wykorzystaj pokłony, aby usunąć z ciała skutki brania narkotyków, lenistwo, wszystkie kompromisy, wszystko czym się ograniczałeś – z pełną mocą usuń to wszystko z siebie przy pomocy pokłonów.