Jaka jest prawdziwa rola ośrodków buddyjskich oraz ludzi, którzy je prowadzą?

Odpowiedź Lamy Ole:

Celem ośrodka jest zapewnienie miejsca, gdzie ludzie mogą się rozwijać. Istnieje tylko jeden cel w buddyzmie, są to dojrzali, niezależni ludzie. Inne religie budują świątynie dla swych bogów, ale my nie budujemy ośrodków dla Buddów. Tworzymy je dla nas samych, aby się uczyć i rozwijać. Dlatego tak ważne są wolność, otwartość oraz największe możliwe zaufanie między ludźmi. Tylko w ten sposób wszystko może się rozwijać. Bardzo ważne jest, aby ufać ludziom. Jeśli będziemy ich traktować jak dzieci, pozostaną dziećmi na zawsze. Jeśli będziemy im ufać i damy im odpowiedzialne zadania, będą się rozwijać.

Nasze doświadczenie pokazuje, że powinniśmy wspólnie medytować w ośrodku przez pół godziny do godziny, kilka razy w tygodniu. W przestrzeni i nadmiarze, który powstaje dzięki praktyce, ludzie się wspólnie rozwijają, uzupełniają się i stają się „całością”. Wszystko inne rozwinie się samo z siebie. W ośrodkach powinniśmy razem z innymi robić to co lubimy, powinna też być przestrzeń dla każdego, aby odnalazł własny rytm w życiu. Oczywiście osoby, które mieszkają w ośrodku powinny być zainteresowane także udziałem we wspólnej pracy.

Gdy przychodzą nowi ludzie powinniśmy zadbać, aby czuli się komfortowo. Był taki czas w Dani, jakieś 10 lat temu, gdy mieszkańcy ośrodka byli tak zajęci pracą, że nowi ludzie widzieli tylko ich zapracowane plecy. Nie mieli czasu ani nadmiaru, a tak nie powinno być. Nowi ludzie powinni mieć poczucie, że są mile widziani, że odpowiemy na ich pytania i że mogą przychodzić tak często jak mają ochotę bez żadnych zobowiązań. Możemy przekazać im ogólne informacje, wskazać im książki, ale nie powinniśmy ich nagabywać lub starać się ich przekonać do wszystkiego już pierwszego dnia. Nasza oferta jest uczciwa i przyjacielska, a ludzie mogą sami podjąć decyzję czy z niej skorzystają.

Ogólnie rzecz ujmując, powinniśmy pozostawić ludziom wolność wyboru, dać im przestrzeń i zaufanie. To jest bardzo ważne. Czasami przekroczenie progu buddyjskiego ośrodka jest najtrudniejszym krokiem w życiu człowieka. Dokonując tego ludzie otwierają się na kompletnie nowe wpływy i możliwości. Nie są w tej sytuacji chronieni i muszą polegać na osobach, których prawie nie znają, bo nie są jeszcze ekspertami w pracy z umysłem. Dlatego właśnie ciąży na nas wielka odpowiedzialność za tych nowo przybyłych.

Po powrocie z kursu buddyjskiego jestem pełen energii. W domu tracę to uczucie. Jak tego unikać?

Odpowiedź Lamy Ole:

To całkiem naturalne. Każdy w swoim rozwoju doświadcza wzlotów i upadków. Czujemy się dobrze przez jakiś czas, ale kiedy dobre wrażenie wyczerpią się, na nowo mogą pojawić się te nieprzyjemne. W takich sytuacjach musisz patrzeć w samo zwierciadło, a nie na pojawiające się w nim w odbicia, identyfikować się z samą przytomnością, a nie ze wzlotami i upadkami. Jeśli regularnie medytujesz, wtedy to, co znajduje się poza i pomiędzy myślami, to, co doświadcza myśli i rozumie je, stopniowo będzie stawać się coraz bardziej świetliste, przejrzyste i silne, aż w końcu już nigdy nie utracisz tego stanu.

Jeśli stale masz w sobie taką świeżość i doświadczenie „aha”, a wszystko tętni znaczeniem, nie możesz już cierpieć. To tylko kwestia czasu. Z każdą wypowiadaną mantrą, za każdym razem, kiedy pozwalasz Karmapie stapiać się ze sobą w medytacji, po czym spoczywasz w nagiej przytomności, oczyszczasz i usuwasz wszystkie możliwe przeszkody.

Pewnego dnia zatrzymasz się i pomyślisz: „Dawniej w takiej sytuacji byłbym pomieszany i nieszczęśliwy” – ale już nie jesteś. To oczyszczenie! Wszystko, co przyjemne jest błogosławieństwem, a to, co nieprzyjemne, jest oczyszczeniem na ścieżce. Ważne, żebyśmy wiedzieli, że kiedy doświadczamy cierpienia i trudności, nie gromadzimy nowych negatywnych wrażeń, ale nasz umysł uwalnia się od tych starych. Jeśli te stare, pomieszane wrażenia porównamy do zoo, możemy powiedzieć, że widzimy właśnie zadki uciekających z niego dziwnych zwierząt, a nie ich pyski. Pozbywamy się czegoś. Jest to uwalnianie się z naszego umysłu wrażeń, które później pojawiłyby się jako prawdziwe problemy i cierpienie. Zrozumienie tego jako oczyszczenia nadaje tym doświadczeniom znaczenie, a my sami w tym procesie czujemy się lepiej. 

Czy możesz powiedzieć coś o żeńskich lamach naszej linii?

Odpowiedź Lamy Ole:

Mamy wiele kobiet w linii Karma Kagju, a także całkowicie żeńskie linie przekazu. Linia Chöd jogini Machig Labdrön jest przede wszystkim żeńską linią. Praktyka medytacji postnej zwanej Njungne została także rozwinięta i przekazana przez kobiety. Mamy też kilka sekretnych linii przekazu, w których to kobiety są dzierżycielkami tantr zjednoczenia.

Czy wśród 1000 Buddów przepowiedzianych na nasza erę są też kobiety?

Odpowiedź Lamy Ole:

Nie. Do rozpoczęcia kolejnego okresu rozwoju Dharmy i pchnięcia wszystkiego wyraźnie do przodu konieczne są szerokie barki. Dopiero wtedy, gdy Dharma zakorzeni się już wstępnie w jakimś miejscu, do akcji wkraczają kobiety. Na samym początku, kiedy konieczne jest mocne parcie do przodu, na pierwszą linię frontu nie wysyła się kobiet – to nie działa. W przeciwnym razie być może nauczyłyby się tak dobrze walczyć, że przestałyby być damami, a szkoda, żeby tak było, prawda?

Jeśli nie mamy zbyt wiele czasu to czy lepiej jest pomóc przy pracy w ośrodku, czy zrobić swoja praktykę?

Odpowiedź Lamy Ole:

Spróbowałbym zrobić jedno i drugie. Pomóż w ośrodku wtedy, gdy jest tam wiele do zrobienia, a gdy nie dzieje się akurat nic naglącego, poświęć ten czas własnej praktyce. Najlepiej byłoby jak najczęściej robić własną praktykę w ośrodku. W ten sposób pozostajemy w kontakcie z przyjaciółmi i uczymy się. Jeśli w ośrodku zawsze ktoś jest, to niezależnie od tego czy pije kawę w kuchni i wita ludzi, czy też daje dobry przykład praktykując w gompie, zawsze przyciąga to nowe osoby.

Masz wielu uczniów. Jak udaje ci się pozostać z nimi wszystkimi w kontakcie i jaką rolę odgrywają w tym ośrodki?

Odpowiedź Lamy Ole:

Ostatecznie nie chodzi tu o nic osobistego, ale o ludzki rozwój i niezależność. Naszym celem jest zrozumienie, że umysł jest przejrzystym światłem. To doświadczenie sprawi, że staniemy się nieustraszeni, radośni i kochający.

W ciągu kilku ostatnich lat bardzo się rozwinęliśmy. Przede wszystkim dlatego, że wielu z moich uczniów jest tak dobrych, że mogę w pełni im zaufać i wysyłać w świat, żeby nauczali.

Założyłem ponad 700 ośrodków i grup na całym świecie, co oznacza, że nie jestem już w stanie odwiedzać każdego z nich raz do roku. Dlatego bardzo ważne jest, żeby różni nasi przyjaciele troszczyli się o ich dalszy rozwój – myślę, że świetnie sobie radzą i są prawdziwymi idealistami. Nie posiadamy wielkich sponsorów, nasze budżety są wszędzie bardzo ograniczone, poza tym wiele z tych pieniędzy, które udaje nam się uzbierać w bogatszych krajach, od razu ląduje na naszych budowach w Rosji, Ameryce Południowej i Europie Wschodniej. Nikt nie dostaje u nas wynagrodzenia za swoją pracę. Naprawdę to wszystko funkcjonuje na zasadzie wolontariatu i każdy robi naprawdę świetną, doskonałą robotę. To jest imponujące.

Udaje się nam wszystkim utrzymać tę więź i pozostać przyjaciółmi dlatego, że w całej naszej aktywności chodzi o ludzki rozwój – dzięki swojemu wkładowi każdy czegoś doświadcza i odnosi z tego wewnętrzne korzyści. To wszystko działa w oparciu o zwykły zdrowy rozsądek. Naszym celem jest rozwinięcie, dzięki metodom Buddy, poczucia humoru, radości, pewności siebie, nadmiaru i siły.

Fakt, że wszystko to może się wydarzać w naszym materialistycznym świecie, jest wręcz wzruszający.  Różne osoby pracują na zasadzie wolontariatu, całymi nocami redagując moje książki lub wysyłając moje listy do setek przyjaciół na całym świecie. Jestem szczęśliwy i dumy, że udało mi się zainspirować taki wspaniały zespół.

Czy powinniśmy zawsze pytać ciebie jako lamę o zdanie przed podjęciem jakiejś decyzji w ośrodku, czy też możemy to robić sami?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli chodzi o praktykę medytacyjną, to sami nie powinniście w niej nic zmieniać, ponieważ metody te pochodzą od Karmapy. Jednocześnie każdy może je stosować zgodnie ze swoimi zdolnościami i daną sytuacją.

Jeśli natomiast trzeba podjąć jakieś ważne, praktyczne decyzje związane z codziennym funkcjonowaniem ośrodków – na przykład czy ktoś powinien wprowadzić się do ośrodka, czy nie – to oczywiście możecie mnie zapytać, jeżeli sami nie jesteście tego pewni. Tym niemniej,  gdy przyjaciele prowadzący ośrodek mają na daną sytuację jasny pogląd, mogą też zadecydować sami. Nawet jeśli na dłuższą metę to nie zadziała i ta osoba wyprowadzi się po kilku latach, być może wniesie jednak w tym czasie coś pożytecznego do aktywności grupy.

Chodzi mi o to, żeby każdy z was jak najszybciej stał się niezależny. Kiedy tylko możecie zbliżyć się do tego celu, zawsze wam to doradzam, ponieważ nasza samodzielność jest taka ważna. Reasumując: od czasu do czasu, jeśli potrzebujecie akurat głębszego wglądu, można zapytać o zdanie nauczyciela, ale jeżeli sami wiecie, co najlepiej jest zrobić, to wystarczy.

Powiedziałeś kiedyś, że dziś praktyka Mahamudry działa przez ośrodki buddyjskie. Co masz przez to na myśli?

Wszyscy jesteśmy Kagjupami, co jest dowodem na to, że mamy ze sobą silne związki. To nie oznacza, że codziennie się spotykamy, tylko, że pola mocy naszych grup są przeze mnie połączone z polem mocy Karmapy.

Kiedy odwiedzamy ten czy inny ośrodek, to zawsze czegoś tam się o sobie nauczymy. Naszym podstawowym nastawieniem jest podejście Mahamudry – wiemy, że jesteśmy częściami tej samej całości i że przedmiot, podmiot i działanie są tak naprawdę jednością, wyrażającą tę samą prawdę.

Dlatego ośrodek jest dla nas zawsze zwierciadłem, które pokazuje nam naszą własną twarz, niezależnie od tego, czy doświadczamy w nim właśnie oczyszczenia, czy też błogosławieństwa. Dlatego lepiej jest dobrze medytować w ośrodku, niż ciągle siedzieć lamie na kolanach, ale patrzeć gdzieś indziej. Jeśli robimy na ścieżce wszystko co w naszej mocy, utrzymujemy związki i pogłębiamy własną wewnętrzną stabilność, wtedy lama jest zawsze z nami, ponieważ jego esencją jest przestrzeń.

Oczywiście należy od czasu do czasu spotykać się z nauczycielem, żeby być na bieżąco ze wszystkim, co się właśnie dzieje i nie ulegać dumie, ale generalnie to właśnie ośrodki go reprezentują – to tam można otrzymać nauki, medytować i spotykać się z przyjaciółmi, którzy mają przekaz i błogosławieństwo. W ten sposób wszystko wzrasta.

Dlaczego założyłeś tak wiele ośrodków buddyjskich?

Ponieważ dla nas praktyka jest kluczowa. W czasie wykładów pomagam ludziom dostrzec ich własne doskonałe właściwości. Jeśli przyjdą potem do naszych ośrodków, będą mogli dalej pracować z tym potencjałem, praktykując z pomocą lokalnych nauczycieli i pozostałych przyjaciół.

Naszym celem jest pomaganie ludziom w rozwijaniu wewnętrznego nadmiaru, który pozwoli im lepiej żyć, lepiej umierać i lepiej się odradzać. Metody, których używamy, mają 2500 lat i są bardzo, bardzo skuteczne. Dlatego myślę, że robimy coś ważnego.

Czasami, kiedy chcemy razem o czymś zadecydować w ośrodku, wynika z tego wiele pomieszania i w końcu na nic się nie decydujemy. Jaką dałbyś nam radę?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zawsze używam w takich sytuacjach tej samej metody rodem z piaskownicy – pytam: „Kto chce się bawić łopatką? A kto grabkami?” i tak dalej. Najlepiej jest podzielić projekt na kilka części i sensownie rozdzielić zadania. Jeśli nikt nie chce się niczego podjąć, wówczas pytamy: „Co się stało? W czym tkwi problem? Jak możemy go rozwiązać?”. Ktoś na pewno na to odpowie i wtedy mówimy „Aha, więc to cię martwi. Masz jakiś pomysł, jak sobie z tym poradzić?”. Następnie pytamy „Kto jeszcze jest tym zainteresowany?” I gdy znajdzie się kilka osób dodajemy: „Super, świetnie, że to was interesuje! A teraz usiądźcie i znajdźcie rozwiązanie!”.

Jeśli spędzacie dużo czasu na siedzeniu i bezproduktywnym gadaniu, skorzystają na tym tylko sprzedawcy kawy i producenci foteli. Jeżeli jednak naprawdę chcecie coś osiągnąć, to trzeba zręcznie rozwiewać wszelkie wątpliwości, pozbywać się problemów, dbać o świeżość całej sytuacji, unikać chwytania się sztywnych wyobrażeń i być konstruktywnym. Mówcie do siebie nawzajem: „Ty zrób to, a ty tamto. Skoro masz z tym problem, to właśnie ty będziesz naszym specjalistą od jego rozwiązania”.

Ja sam traktuję zawsze innych jak szacowne damy i godnych zaufania dżentelmenów, którzy chcą jak najlepiej i są specjalistami w różnych dziedzinach. Musimy mieć zaufanie do umiejętności ludzi i pozwalać im brać na siebie prawdziwą odpowiedzialność, zamiast dawać im tylko łatwe, niewymagające żadnego wysiłku zadania. Jeśli rezultat nie będzie od razu idealny, należy z nimi porozmawiać i dać szansę naprawienia błędów. Bawcie się w ten sposób zjawiskami, aż każdy będzie zadowolony – zazwyczaj działa to bardzo dobrze i pomaga wszystkim oszczędzić dużo czasu.

Co zrobić, jeśli w ośrodku pojawia się trudna osoba i stwarza wiele problemów?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeżeli ktoś naprawdę przeszkadza innym i niczego nie chce się nauczyć, należy się go pozbyć. Można sprawdzić, czy nie ma w pobliżu jakiejś innej grupy, do której pasowałby bardziej i wysłać go tam. Jeśli to nie zadziała, trzeba jasno dać mu do zrozumienia, że nie powinien więcej przychodzić.

Osoby, które zachowują się agresywnie i utrudniają życie ośrodka, gromadzą w umyśle wiele negatywnych wrażeń. Wszystko, co ktoś robi w ośrodku, przynosi bardzo silny rezultat na poziomie zewnętrznym i wewnętrznym. Daje ogromne możliwości tworzenia dobra, ale jeżeli ktoś łatwo wpada w gniew i kreuje wokół siebie trudności, może to doprowadzić do wielu negatywnych rezultatów i dodatkowego cierpienia. W takim przypadku lepiej jest trzymać się od tej osoby z daleka, albo ją z daleka od siebie.

Jeżeli ktoś chce się czegoś nauczyć, to idzie do ośrodka i otwiera się. Wtedy, dzięki jego zaufaniu do Buddy, trudności odchodzą. Musi jednak postępować życzliwie, w przeciwnym razie to nie działa. W społeczeństwie jest wielu specjalistów, którzy potrafią się zajmować trudnymi przypadkami – my nie jesteśmy za nie wszystkie odpowiedzialni.

Jak postępować z osobami, które dopiero zaczęły przychodzić do ośrodka, a mają problemy z alkoholem lub narkotykami?

Odpowiedź Lamy Ole:

Nie zaczynałbym na ten temat wielkiej dyskusji. Ludzie mogą przychodzić do ośrodków tylko wtedy, kiedy są „czyści” i potrafią odpowiednio się zachowywać. Wtedy dostaną to, czego chcą. Można spędzić cały wieczór rozmawiając z kimś, kto ma problem z alkoholem lub narkotykami i on zrozumie wszystko bardzo dogłębnie, ale na drugi dzień, kiedy narkotyk przestanie działać, niczego nie będzie pamiętał. Płacimy podatki na instytucje, które zajmują się takimi problemami. Osoby przychodzące do nas powinny być zdolne do medytacji i powinny chcieć medytować.

Nie jesteśmy pomocą społeczną. Gdybyśmy nią byli, tylko byśmy się umęczyli i nie mielibyśmy niczefo do zaoferowania tym, którzy mają nadmiar. Więc jeśli ktoś raz się upije, zniesiemy to, ponieważ jest przyjacielem. Jeśli raz zapali trawę, to też nie będzie wielki problem. Ale w naszych ośrodkach nie ma miejsca dla ludzi z przewlekłymi problemami.

Niektórzy są dumni z tego, że praktykują długo i mają bliski kontakt z Lamą, i patrzą na początkujacych z góry. Czy możesz coś o tym powiedzieć?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeżeli chcemy pomagać innym, duma jest największym wrogiem. Dumni ludzie myślą, że są lepsi, odcinają się od pozostałych i powodują, że czują się oni niekomfortowo.

Chciałbym, żebyście – szczególnie ci z was, którzy blisko ze mną współpracują – zachowywali się jak “sługi ludu”, jak to ujął Fryderyk Wielki. Lojalność, podziw wobec innych, jest prawdopodobnie najsilniejszym możliwym uczuciem. Oczywiście należy pozwolić zainspirować się “z góry” ale też być solidarnym i pomyśleć o słabszych. Powinniśmy nauczyć się nie tylko lojalności, ale też widzieć, co można zrobić dla innych. To cenna ludzka właściwość, ale trzeba się jej nauczyć, ponieważ pojawia się dopiero na pewnym poziomie świadomości. Chcę, żeby moi uczniowie zawsze myśleli “Jestem tu dla ludzi” a nie “Nie mam teraz czasu” albo “Tego to będę trzymał krótko”.

Nie można nigdy lekceważyć czyichś problemów. Oczywiście, dziewięćdziesiąt procent problemów nadaje się do zlekceważenia, ale są one częścią ludzkiego rozwoju. I jeśli ludzie nie dostaną tego, czego potrzebują, nie będą się rozwijać. Problem może wydawać się głupi tym z nas, którzy medytują pięć lat dłużej albo więcej zrobili w poprzednim życiu, ale dla ludzi ich problemy są rzeczywiste. Musimy się do nich odnieść i działać najlepiej jak potrafimy – bez myślenia o “lepszych” i “gorszych”. Stańmy się najskromniejszym sługą dla każdego, kto do nas przyjdzie.

To jest trudne. Często się spieszymy i nie mamy czasu. Większość z nas nie jest przyzwyczajona do działania w ten sposób. Nie musimy robić tego w biznesie, ale w buddyzmie już tak! Odnosi się to do was wszystkich w ośrodkach i tych, którzy ze mną podróżują. Kiedy ludzie chcą stwarzać problemy, można im powiedzieć “Porozmawiaj z kimś innym” albo po prostu ich odesłać, ale gdy mają prawdziwy kłopot, należy się nim zająć i nie wolno nam myśleć, że jesteśmy dla nich zbyt dobrzy.

Dlaczego jest tak mało kobiet w buddyjskich instytucjach?

Odpowiedź Lamy Ole:

Kobietom po prostu tak bardzo na tym nie zależy – nie chcą zabiegać o zajęcie wysokich pozycji w hierarchicznych systemach. Chętniej pracują w kręgach, niż w systemach przypominających piramidy, a zmagania o władzę nie cieszą ich tak, jak mężczyzn. Dopóki nie przeszkadzasz kobiecie i jej rodzinie, jest ona spokojna. Natomiast mężczyzna, gdy tylko usłyszy, że w innej dolinie ktoś twierdzi, że jest od niego silniejszy, to pójdzie się z nim zmierzyć.

Gdy zakładamy rodzinę, kobiety zazwyczaj spędzają więcej czasu z dziećmi, ponieważ jest to dla nich ważniejsze niż pięcie się do góry w jakiejś instytucji. Lecz gdy tylko zaczynają mieć więcej czasu, ponownie otwierają się na to, co zewnętrzne. Wtedy gromadzą niewzruszone, nowe doświadczenia, rozwjają ogromną dojrzałość i stają się świetnymi nauczycielkami. 

W naszej linii kobiety mają tyle samo do powiedzenia, co mężczyźni. Wszyscy pracujemy ze zjawiskami na poziomie radości i przyjaźni. Wśród moich uczniów – także wśród tych, których wysyłam, by nauczali i prowadzili ośrodki – jest równie wiele kobiet, co mężczyzn. Jednak wygląda na to, że mniej kobiet niż mężczyzn chce całkowicie zrezygnować z życia prywatnego i poświęcić się w stu procentach czemuś ponadosobistemu. Większość z nich pragnie czegoś dla siebie – partnera lub rodziny. Mamy jednak również inteligentne i zdolne kobiety, którym całkiem dobrze idzie łączenie buddyzmu z życiem prywatnym i posiadaniem rodziny. 

Czy naszym priorytetem na Diamentowej Drodze nie powinno być pomaganie innym? Czy poświęcanie całego wolnego czasu własnej praktyce nie jest przejawem egoizmu?

Odpowiedź Lamy Ole:

Staram się nie być tu zbyt surowy. Jeśli ludzie robią coś dla siebie, zawsze mówię: „Zróbcie to z motywacją, żeby móc się tym podzielić z innymi i przynieść im później pożytek”.

A kiedy ktoś robi coś dobrego dla innych, stwierdzam: „Ciesz się, że masz szansę zbudować dla siebie trochę dobrej karmy!”. Wiele osób myśli, że zanim zaczną pomagać innym, muszą się najpierw wzmocnić. Są też osoby, które chcą pomagać w każdych okolicznościach, bez uprzedniego zebrania sił, ale przy takim podejściu nie są w stanie zrobić zbyt wiele. Obie te skrajności są dość często spotykane.

Zawsze mówię, że najlepiej jest widzieć całość sytuacji i jak najmniej oddzielać się od innych. Jeśli myślimy: „Kiedy robię coś dobrego dla siebie, to również wtedy mam na celu szczęście innych!”, to dzięki temu podejściu będziemy potrafili lepiej im pomagać. A pracując bezpośrednio dla ich pożytku możemy cieszyć się, że rozwijamy dobrą karmę i wgląd. Przecięcie się przez koncepcje „ja” i „ty” jest najlepszym rozwiązaniem. 

Wszystko jest sztuką możliwości. W buddyzmie są trzy różne sposoby pomagania innym. Możemy przynosić im pożytek tak jak król: najpierw wzmacniamy siebie, a następnie dzielimy się tym nadmiarem z innymi. Drugi sposób to metoda sternika, który myśli: „Wszyscy przepłyńmy razem na drugi brzeg”. I na koniec możemy pomagać jak pasterz – najpierw pomagamy przejść na drugą stronę rzeki innym, a potem robimy to również sami. 

Chrześcijaństwo zazwyczaj posługuje się metodą pasterza, lecz zawsze oznacza to wchodzenie również w rolę ofiary, co wynika z nastawienia, że pomaganie musi być trudne i pełne cierpienia. Ten styl pochodzi od Jezusa, który dał innym przykład własnego cierpienia i poświęcenia. W buddyzmie nastawienie jest zupełnie inne. Dla nas pomaganie jest najwyższą radością i jest całkowicie naturalne. Jeżeli ludzie mają dobrą karmę, to spotkają cię w dniu, kiedy twoje działania są efektywne i produktywne, a jeśli mają złą karmę, to przyjdą w dniu, w którym popełniasz błędy. Ty natomiast przez cały ten czas po prostu robisz to, co w twojej mocy i obserwujesz, jak wszystko działa. Nie ma przykazań przychodzących z góry. Rozwijające się umysły nie są być może zawsze tak samo utalentowane, ale u swych podstaw są zawsze dobre. Robimy, co możemy, a ludzie otrzymują coś mniej lub bardziej pozytywnego, w zależności od ich karmy. Im bardziej cieszy nas niesienie pomocy innym, tym lepiej.