Czy możesz powiedzieć coś o znaczeniu pieniędzy?

Odpowiedź Lamy Ole:

Pieniądze są formą energii; czymś, z czym można pracować. Urodziłem się w 1940 roku i do dziś pamiętam mój pierwszy kawałek białego pieczywa. Moje podejście do pieniędzy ukształtowało się w dzieciństwie, czyli w okresie powojennym i dlatego w sprawach finansowych mam raczej konserwatywne poglądy. Z tego powodu zwykle doradzam swoim uczniom, aby nie brali kredytów. Tybetańczycy zwykli mawiać, że jeśli umrzesz z długami, odrodzisz się jako koń, a wszyscy twoi wierzyciele będą jeździć na twoim grzbiecie i źle cię traktować.

Tym niemniej, jeśli sprawdziliśmy daną sytuację, czasami warto podjąć ryzyko. Ważne tylko, aby nigdy nie doprowadzić do skrajnie trudnej sytuacji, w której nie byłoby nas stać nawet na jedzenie i stalibyśmy się całkowicie zależni od innych. Wolność wyłania się z minimalizowania naszych codziennych potrzeb. Im mniej potrzebujemy dla siebie, tym większy mamy nadmiar, aby podzielić się czymś z innymi. Jeśli potrzebujemy luksusowego domu, drogiego mercedesa lub designerskich ubrań, musimy włożyć ogromny wysiłek w postrzeganie tych zjawisk jako wyjątkowych. Jeśli natomiast jeździmy starym autem, robimy zakupy w sklepach z używaną odzieżą i czasami prześpimy się w samochodzie zamiast w hotelu, mamy czym podzielić się z innymi.

Każdy ma coś, co uważa za wyjątkowo istotne. Dla mnie jest to szybka jazda samochodem lub motocyklem. Jeśli spełnicie kilka własnych marzeń – tych szczególnie ważnych – łatwo osiągniecie stan nadmiaru, w którym będziecie mogli dokonać wszystkiego. Taka jest moja rada. Konsumowanie coraz więcej nie jest naszym celem – to mogę wam powiedzieć. Na takiej ścieżce skończylibyście otoczeni snobami i trudnymi ludźmi. Wszystko by was nudziło.

Czy możesz powiedzieć coś o małżeństwie i rodzicielstwie we współczesnym świecie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Podobnie jak w innych obszarach życia, w małżeństwie partnerzy chcą osiągnąć szczęście i uniknąć cierpienia. Pod tym względem małżeństwo nie różni się niczym innym od związku mężczyzny i kobiety – z aktem ślubu czy bez niego. Oboje partnerzy mogą zawsze robić, co chcą. Ale zmienia się to, gdy rodzą się dzieci, ponieważ są one zależne od rodziców. Gdy w grę wchodzą dzieci, para powinna starać się pozostać razem, nawet jeśli czasami trudno jest znaleźć wspólny język. W takim przypadku byłoby lepiej, aby dzieci spędzały czasem więcej czasu z matką, a czasem więcej z ojcem, jak wolą.

Najważniejsze jest nasze podejście: powinniśmy wspierać wzrost i rozwój drugiej osoby, co oznacza dawanie zamiast brania lub wykorzystywania. Aby to zrobić, zasadniczo musimy postrzegać naszego partnera jako kogoś bardzo cennego, z potencjałem rozwoju.

Powiedz proszę coś o innych typach relacji między mężczyzną i kobietą, które nie są związkami miłosnymi

Odpowiedź Lamy Ole:

Przyjrzyj się ludziom uważnie, a zobaczysz, jaki związek możesz z nimi stworzyć. Sprawdź, czy pojawia się przywiązanie i jaki to może być związek – raczej seksualny, czy może emocjonalny i tak dalej.

Istnieją cztery role, które kobieta może spełniać dla mężczyzny i odwrotnie. Kobieta może być jak matka, która próbuje go wychować. Jeśli oboje po prostu dobrze się bawią razem, jest ona bardziej jak siostra. Jeśli jest przez niego chroniona, przyjmuje rolę córki. A jeśli istnieje pociąg fizyczny, przyjmuje rolę kochanki.

Kobieta może postrzegać mężczyznę w ten sam sposób. Jest on jak ojciec, jeżeli jest obrońcą dającym bezpieczeństwo. Jeśli przebywanie z nim jest dobrą zabawą, ale nie porusza jej serca, mężczyzna jest jak brat. Jeśli jest kimś, kogo należy chronić i otaczać opieką, jest jak syn. A jeśli jest atrakcyjny fizycznie i oboje są otwarci, staje się kochankiem.

Oczywiście każdy chce widzieć siebie w roli kochanka. To jest ekscytujące i wyjątkowe. Ale mogę wam powiedzieć, z mojego doświadczenia – i dzięki błogosławieństwu wszystkich Buddów – dziesięć lat później nie ma już znaczenia, czy ktoś był dla mnie jak siostra, córka czy kochanka. Bez względu na to, jak blisko to było, w długotrwałych związkach nie jest to wcale ważne.

Oczywiście dajemy więcej i jesteśmy bardziej otwarci na osobę, z którą się kochamy, ponieważ jest to bliski związek. Ale nieprzemijające cechy są znacznie ważniejsze – zalety praktyki Dharmy i zaufanie. Naprawdę ważny jest wzrost, rozwój i współpraca.

Bycie razem jest wielkim błogosławieństwem, ale jeśli jest za dużo przywiązania, pojawiają się również cierpienie i trudności. Najważniejsze jest dzielenie ze sobą Dharmy – rozwoju i wzrostu.

Kiedy rodzice się rozstają, z którym z nich powinny zostać dzieci?

Odpowiedź Lamy Ole:

W ludzkim ciele odradzasz się jako kobieta, jeżeli masz silniejszy związek z ojcem, a jako mężczyzna, gdy masz silniejszy związek z matką. To znaczy, że dziewczynki czują mocniejsze przyciąganie do ojca, a chłopcy do matki. Na przestrzeni życia może się to zmieniać z powodu innego rodzaju karmy. Uważam, że najprostsze rozwiązanie jest takie, żeby dzieci zamieszkały z tym rodzicem, który znalazł nowego partnera mającego dobry związek z tymi dziećmi. Szczególnie sprawdza się to, gdy jedno z rodziców nie ma nowego partnera. Rodzina jest z całą pewnością lepsza niż samotny rodzic, chyba że związek z tym rodzicem jest wyjątkowo silny.

W większości przypadków polecam stworzenie poszerzonej rodziny, na przykład tak, jak to robią Nepalczycy. W ich kulturze poprzedni partnerzy i ich nowi partnerzy tworzą dwie rodziny w jednej, gdzie dzieci mogą utrzymać dobry związek z obojgiem rodziców. W tej sytuacji ważne jest, żeby poprzedni partnerzy nie czuli gniewu do siebie, z powodu porzucenia. Obie strony powinny być zadowolone, kiedy się rozstają. 

Jak powinniśmy reagować, kiedy ktoś inny zachowuje się nieznośnie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Po pierwsze należy sprawdzić czy to nasz problem, czy tej osoby. Jeżeli chodzi o nas, najwyższym sędzią jest mechanizm przyczyny i skutku. Jako buddyści nie musimy w nic ingerować w imię moralności. Ludzie robią rzeczy negatywne z powodu głupoty i sami będą z tego powodu cierpieć. 

Jeżeli jednak ktoś czuje się odpowiedzialny za sytuację i ma związek z osobą stwarzającą problemy, wtedy dobrze jest coś zrobić. Można powiedzieć: „Hej, głupku, czy widzisz, co ty wyrabiasz?”. Nie powinno w tym jednak być gniewu. Jeśli działaniu towarzyszy złość, zawsze potem wygląda to głupio. Ludzie traktują to osobiście i postępując w ten sposób niszczymy nasze dobre związki z nimi. 

Dobrze jest powstrzymać kogoś, kto robi coś negatywnego, ale jeśli wiążą się z tym przeszkadzające emocje, lepiej powstrzymać się od dzialania i obserwować całą sytuację. Generalnie, lepiej jest udzielić komuś rady, niż powiedzieć mu wprost, że czegoś nie powinien robić, ponieważ jeśli ta osoba dalej robi to samo, zniszczy to nasz związek i nie będziemy mogli pomóc jej w przyszłości. 

Z czasem nauczysz się radzić sobie z takimi sytuacjami. Całkowicie uwolnisz się od moralizowania i zrozumiesz, że chodzi jedynie o jak największe ludzkie szczęście – o przynoszenie innym jak najwięcej pożytku i dostrzeganie, że każdy jest na tyle dobry, na ile może być. 

Nie osądzasz, raczej starasz się zobaczyć, czy jakieś zachowanie pasuje do sytuacji. I wtedy często trzeba wbić kilka wykrzywionych gwoździ w deskę, która też jest krzywa. Takie po prostu jest życie. Zajmujesz się rzeczami tak, by przynosiło to jak najmniej cierpienia, a wszyscy – jeśli to możliwe – mogli uczyć się z tego, co się wydarza. Wszystko jest sztuką możliwości, oznacza to podążanie naprzód wraz z biegiem wydarzeń i otwartość na wszystkie możliwości.

Przypomina to wielką partię gry w karty, jakiegoś „super brydża”. Przez cały czas trzymasz w rękawie połowę kart. Widzisz, w co grają inni, sprawdzasz to i reagujesz, ale sensem gry jest to, żeby inni wygrali. Tak wygląda specjalna gra lamów: inni powinni wygrywać. I najlepiej gdy myślą, że sami na to wszystko wpadli. W przeciwnym razie łatwo staną się dumni lub gniewni. 

Mamy dostrzegać w ludziach to, co najlepsze. A jeśli naprawdę stwarzają problemy?

Odpowiedź Lamy Ole:

Należy myśleć, że są buddami, którzy sami jeszcze o tym nie wiedzą. Potem możesz ich pochwycić i skarcić, żeby łatwiej doszli do miejsca, w którym rozpoznają swoją naturę buddy. Gdyby ludzie nie mieli natury buddy, nie byłoby powodu, żeby z nimi pracować. Pomimo tego, nawet gdy nauczyciel ma w klasie trzydziestu małych geniuszów, to i tak musi trochę ich przycisnąć i powiedzieć: „Siedź na krześle! Przestań obgryzać ołówek! Nie ciągnij jej za włosy!” i temu podobne. Ma to jednak znaczenie, ponieważ dostrzegasz, że ten ktoś może się zmienić.  

Z jednej strony trzeba mieć oko na poziom relatywny, bo nie będziesz wiedzieć, co należy zrobić. Z drugiej natomiast, jeżeli nie dostrzegasz jednocześnie poziomu absolutnego, wyższego od relatywnego, będziesz popełniać błędy. 

Jeśli ktoś stale stwarza problemy i wydaje nam się, że trzeba interweniować, jak najlepiej jest to zrobić?

Odpowiedź Lamy Ole:

W takich sytuacjach stykamy się z dwoma rodzajami ludzi: z tymi, którzy wiedzą, że mają problem i są gotowi się zmienić, oraz z tymi, których trzeba przekonać, że mają problem i powinni się zmienić. Jeśli ktoś już się zorientował, że ma trudny charakter i niezbyt dobrze sobie radzi, to można z nim pracować. Mamy wobec takiej osoby odpowiedzialność i pomagamy jej trzymać się z dala od trudnych sytuacji. 

To właśnie radzę, gdy ktoś przychodzi do mnie z problemem dotyczącym związku i mówi: „Ciągle daję, a tak mało dostaję w zamian”. Zazwyczaj są to kobiety. Wtedy mówię: „Wspaniale jest móc dawać. Ale czy on wie, co dostaje i czy też chce dawać?” Jeśli tak, to nie ma znaczenia jak bardzo zamknięty jest ten chłopak – jeśli przez odpowiednio długi czas będzie dostawał dobre rzeczy, w końcu sam zacznie dawać – bo będzie pełen dobrych wrażeń. Jeżeli pracujemy z kimś otwartym, jest to łatwe. 

Jeżeli jednak pracujesz z osobą, która utrudnia życie innym, ale nie przyznaje się do tego nawet przed samą sobą, powstrzymaj ją – niech zobaczy, że świat nie godzi się na jej jazdy. Jeżeli taki ktoś nabierze rozumu i będzie chciał się czegoś nauczyć, można mu pomóc. A jeśli nie chce nic zrozumieć, a jego ego raz po raz się ujawnia i stwarza problemy, zostaw go na jakiś czas w spokoju. Omijaj go i chroń przed nim innych aż do momentu, w którym odkryje, że wcześniej było lepiej – że może ego nie jest warte tylu zniszczeń.  Wtedy będzie gotowy się uczyć. 

Jeśli nie wpadniesz w gniew, to przyjęta przez ciebie metoda będzie właściwa. Gdy twoje nastawienie będzie dobre, to cokolwiek się wydarzy będzie karmą innych. Wtedy ich dobrą karmą będzie spotkanie z tobą, gdy mają dobry dzień, a złą karmą – spotkanie ciebie w złym dniu. Jeśli ktoś zawsze robi to, co może najlepszego, nie będzie miał trudności. 

Czy powinniśmy interweniować będąc świadkami bójki?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zależy ilu ich jest, jak poważna jest sytuacja i co sami możemy zrobić. W przypadku bójki w żadnym razie nie powinniśmy osądzać, kto jest dobry, a kto zły, nawet gdy właśnie dwóch brutali ucieka z torebką staruszki. Oczywiście trzeba próbować ich zatrzymać i oddać jej torebkę; błędem byłaby jednak jednostrona ocena tej sytuacji, ponieważ staruszka z pewnością kiedyś zrobiła coś nieprzyjemnego tym ludziom: wszystko jest przyczyną i skutkiem.

Możemy starać się uspokoić sytuację i jeśli to możliwe zastosować swoje umiejętności. Warto jest zadać sobie pytania – czy bijący się są pijani, czy są w tej samej kategorii wagowej, czy któryś z nich ma nóż?

Jeżeli jeden z nich jest wyraźnie słabszy, a drugi wygląda brutalnie, lub jeśli mają broń, należy jak najszybciej zadzwonić po policję. Płacimy podatki, więc powinna zadziałać. Jeśli ktoś jest dość silny, może sam rozdzielić uczestników bójki i docisnąć ich parę razy do ściany, aż się uspokoją. Jeżeli nie wpadniemy w gniew, tacy ludzie stopnieją nam w rękach jak wosk. Będziecie zdumieni – gdy uda wam się działać bez gniewu, nawet największy twardziel zmięknie. Wie, że pojawiła się większa moc i idzie do domu. Interweniując pomaga się nie tylko temu słabszemu – ten silniejszy też nie będzie szczęśliwy, jeśli go pobije.

Przy okazji: kobieta zawsze może stanąć z boku i krzyczeć naprawdę głośno. Jest to zadziwiająco skuteczne.

Jak pozbyć się osoby agresywnej, która nie chce dać nam spokoju?

Odpowiedź Lamy Ole:

Ludzie agresywni stoją naprawdę na słabszej pozycji. Ktoś, kto dobrze sobie radzi w życiu, nie musi nikogo zaczepiać, ponieważ jest wystarczająco silny i pewny siebie.

Jeżeli ktoś cię atakuje, jedno nie może się wydarzyć: nie wolno ci wpaść w gniew. Gdy się rozzłościsz, znajdziesz się na jego poziomie. Wtedy też będziesz słaby i popełnisz błędy.

Zamiast tego możesz z nim porozmawiać wprost i powiedzieć: „Słuchaj, masz jakiś problem? Mogę ci jakoś pomóc?”. Prawdopodobnie najlepszym sposobem pozbycia się go jest być przesadnie przyjaznym i pomocnym, jak psycholog, który mówi pacjentowi: „Masz taki i taki problem. Wszystko o tym wiem. Jak mogę ci w tym pomóc?”. Mów o jego problemach, dopóki będzie miał cię dosyć i znajdzie kogoś innego, komu będzie mógł się dalej naprzykrzać. Jeśli mu powiesz: „Rozmawiałem o twoim problemie z moim lamą”, natychmiast się go pozbędziesz.

Lubię swoich rodziców i cieszę się na ich odwiedziny, ale często kończy się to kłótnią. Jak tego unikać?

Odpowiedź Lamy Ole:

Nie odwiedzaj ich zbyt często, a kiedy z nimi jesteś, staraj się być miły. Każde pokolenie ma własny styl i kiedy różne generacje się spotykają, każdy po prostu stara się rozegrać to jak najlepiej. Jeśli niedzielny obiad nie przebiega dobrze, wróć do domu i spróbuj później porozmawiać z rodzicami przez telefon.

Ludzi w pewnym wieku zaczyna obejmować ochrona zabytków – należy się przy nich dobrze zachowywać i nie wyprowadzać z równowagi. Sprawdź, czy nadal mogą czegoś się nauczyć, czy też możesz tylko dopełnić to, co już mają i dodać im kilka dobrych wrażeń, które przydadzą im się w przyszłym życiu.

Nasi rodzice zrobili dużo dobrego, po wojnie odbudowali Europę. Więc mamy wobec nich dług. Należy sprawdzać, jak można ich uszczęśliwić i trzeba dobrze ich traktować. Czasem to dobre traktowanie oznacza nie odwiedzanie ich zbyt często, lecz w zamian telefonowanie. A jeśli to też prowadzi do kłótni, lepiej jest wysłać pocztówkę w stylu: „Mam się dobrze i myślę o was” i tak dalej. Wtedy każde pokolenie może robić swoje.

Mam grono bliskich znajomych, z którymi wiele mnie łączy. Teraz jednak widzę, że muszę odejść z tej grupy. Jak rozpuścić takie związki zachowując życzliwość?

Odpowiedź Lamy Ole:

Najlepiej jest myśleć, że dzięki temu każdy skorzysta. Możesz pomyśleć sobie tak: „Jeżeli będą mi utrudniać życie, to zgromadzą złą karmę, a ja będę mógł im pomóc tylko wtedy, gdy będę mieć do tego wszystkiego dystans” – do nich jednak powiedz coś takiego, co zabrzmi rozsądnie i nie sprowokuje ich emocji, a potem z radością ich opuść.

Jeśli zaprezentujesz im długie, złożone wytłumaczenie, z wieloma punktami i podpunktami, z licznymi „dlaczego” i „dlatego”, to podejdą to tego na poziomie koncepcji. Dlatego w takiej sytuacji lepiej jest powiedzieć coś krótkiego i zrozumiałego, na przykład: „Kiedy się spotykaliśmy, to zawsze bolała mnie głowa”. Gdy będą chcieli dokładniejszego wyjaśnienia, ty będziesz już daleko. Wtedy zadadzą te pytania sami sobie: „O co mu chodziło? Dlaczego ból głowy? Dlaczego kogoś przez nas bolałaby głowa?”. Pozostawisz po sobie coś, co długo będzie ich gryźć i uwierać. Tym sposobem zostawiłeś im dobry prezent – wprawiłeś coś w ruch.

Jak możemy pomóc przyjacielowi, który wpakował się w duże kłopoty? Nie jest świadomy tego, co robi i odrzuca wszelkie dobre rady.

Odpowiedź Lamy Ole:

Można z tym pracować w sposób bezpośredni lub pośredni. Można powiedzieć komuś wprost: „Słuchaj, czy ty wiesz, co sobie robisz?”. Po prostu jak najwyraźniej przedstawiamy swoje podejście do tego. Poza tym kierujemy życzenia do buddów i mówimy: „Proszę, zanim ten człowiek zmarnuje cały swój życiowy kapitał, wymierzcie mu porządny prawy prosty, szybki i mocny, żeby zrozumiał, że to był zły  pomysł i mógł się z tego wykaraskać”. W takich sytuacjach bardzo pomocna jest Tara, żeński aspekt oświecenia – pomaga po matczynemu. Mahakala może okazać się zbyt ostry, ale z jego pomocy też można skorzystać.

Wysyłałbym życzenia, żeby taki ktoś wpadł szybko w kłopoty, po to, żeby równie szybko mógł przestać je stwarzać, zamiast się męczyć przez długi czas. Im dłużej będzie robić to samo, tym więcej straci sił i zabrnie w coraz większe problemy. Jeżeli ktoś chce walić głową w ścianę, ważne jest, żeby ten, kto zazwyczaj podsuwał mu poduszkę, raz na jakiś czas w ostatniej chwili ją odsunął – bo ból skutecznie motywuje do myślenia.

Mój brat pracował z ludźmi na odwyku. Był dla nich bardzo twardy, chciał w nich obudzić dumę. Traktował ich naprawdę jak śmieci; zawsze im wytykał, w jakiej są sytuacji i mówił: „No i zobacz, kim teraz jesteś. Spójrz, co sobie zrobiłeś!” W wielu przypadkach ta metoda działała i mógł wtedy powiedzieć: „No dalej, pokaż mi teraz, jak umiesz zadziałać inaczej”. Wyciągał ich tą metodą z uzależnienia, ale to jest trudne, ponieważ złe towarzystwo jest jak miód – lepi się do palców.

Jak można pomóc przyjaciołom, którzy zaczęli zażywać narkotyki i stali się aroganccy?

Odpowiedź Lamy Ole:

Trzeba po prostu wyjaśniać tym, którzy biorą narkotyki, że chociaż subiektywnie czują się lepiej, to obiektywnie funkcjonują gorzej. Narkotyk ogranicza zdolność krytycznego myślenia. Chociaż obiektywnie ich zdolności stale maleją, a w szkole, pracy i ogólnie w życiu osiągają coraz mniej, wydaje im się, że są dobrzy i stają się coraz lepsi, ponieważ ich zdolność krytycznego myślenia tak szybko maleje.

Ich ego unika sytuacji, w których mogliby się rozwijać. Zawsze można bardzo wyraźnie pokazać fakty: to egzaminy, których nie zdali, praca, której nie wykonali, sprawy osobiste, z którymi nie dali sobie rady i tak dalej. Mogą czuć się dobrze, lecz żyją własnym prywatnym snem. Obiektywnie wiedzie im się w życiu coraz gorzej. Tak naprawdę narkomanowi można pomóc dopiero wtedy, kiedy już sam odkryje, że się stacza.

Nie pozwalamy takim osobom przychodzić do naszych ośrodków, ponieważ jest to po prostu strata czasu: będziemy rozmawiać nie z nimi, tylko raczej z narkotykami. Jeśli pojawi się heroinista, będzie sentymentalny, a kokainista będzie bezduszny i będzie chciał wszystko sprawdzać. Osoba biorąca ecstasy nic nie zrozumie, a ktoś na amfetaminie trzy razy obiegnie stół, po czym wypadnie z powrotem na ulicę. Palacz trawy doświadczy wielu emocji, ale nazajutrz niczego nie będzie pamiętał.

Ponieważ życie jest takie krótkie, a jego czas taki cenny, można takiemu gościowi oznajmić: „Dziękuję, że przyszedłeś i dziękuję, że wychodzisz. Przyjdź jutro, kiedy będziesz w stanie zrozumieć, o czym tu mówimy”.

Jak można pomagać bez protekcjonalizmu?

Odpowiedź Lamy Ole:

Nie rób wielkiej sprawy z własnego współczucia! Nie powtarzaj wciąż: „Oto moje współczucie” albo: “Jestem skromniejszy od ciebie!”, jak robią to niektórzy buddyści z innych szkół. Rób to, co masz przed nosem i zachowuj spokój. Działaj w momencie, w którym pojawia się współczucie. Jeśli odpuścisz, gdy tylko sprawa jest  załatwiona, zawsze będziesz mieć czyste ręce. Staniesz się wtedy jak wiatr, który po prostu wywiewa kurz przez okno; potem zamykasz okno i w pokoju znowu jest ciepło.

 Jeżeli zrobisz ze współczucia wielką sprawę, stanie się lepkie. Działaj i rób, co możesz, bo ludzie są zasadniczo dobrzy, ale gdy będzie już po wszystkim, zapomnij o temacie i dalej rób radośnie coś pożytecznego.

Opowiada o tym stara historia: dwaj mnisi z dzikiej sekty, której członkom nie wolno było zadawać się z kobietami, doszli do rzeki, którą chciała także przekroczyć pewna dziewczyna. Jeden z nich przeniósł ją na drugą stronę, postawił na brzegu i poszedł dalej. Drugi mnich pięć razy połknął własne migdałki; był całkowicie skołowany. Po trzech dniach udało mu się w końcu zapytać: „Jak mogłeś jej dotykać, przecież to była kobieta?”. A pierwszy mnich odpowiedział: „Ja ją już dawno zostawiłem na drugim brzegu, a ty nadal ją niesiesz!”.

Bezpośrednie działanie w danej chwili jest psychicznie zdrowe – przypomina rysunek na wodzie: przedtem niczego nie było; potem też nic nie ma; a w danym momencie wszystko do siebie pasuje! W takim postępowaniu nie ma niczego lepkiego – jest wolne od oczekiwań, obaw, od „wczoraj” i od „jutro”. To jest poziom Diamentowej Drogi, poziom Mahamudry.

Często nie mam pewności, czy w jakiejś sytuacji mam coś zrobić, czy raczej się w nią nie mieszać. Możesz mi coś doradzić?

Odpowiedź Lamy Ole:

To kwestia twojego charakteru. Ja sam jestem typem działania, „wskakuję” w każdą sytuację. Naturalną koleją rzeczy biorę udział we wszystkim, co dzieje się wokół mnie, w taki czy inny sposób. Kiedy chodzi o rozwój naszej linii lub jej bezpieczeństwo – czyli o rzeczy ponadosobiste – wtedy działam od razu. To moja odpowiedzialność. Karmapa mi ją powierzył i w takich sytuacjach natychmiast działam. Ale jeżeli ktoś chce przebić głową ścianę i musi się sam przekonać, że to nie działa, to trzymam się z daleka. Na poziomie osobistego rozwoju interweniuję tylko wtedy, gdy ktoś tego chce – przychodzi do mnie i mówi: „Lamo, mam problem”. Udzielam oczywiście instrukcji, ale jeżeli ludzie nie są nimi naprawdę zainteresowani i wolą robić coś innego, nie naciskam.

Dzięki temu widać, że nie jesteśmy sektą, ponieważ sekty trzymają swoich członków pod kontrolą. Jak ktoś nie pokazuje się w świątyni przez kilka tygodni, to najpierw dostaje list, po jakiś czasie telefon, a wkrótce potem zaczynają się wizyty domowe. My tego nie robimy – każdy może przychodzić i odchodzić kiedy zechce. Jeżeli się oddala, przechodzi jakiś trudny czas, a potem wraca, kiedy ponownie się otworzy, nikt nie robi z tego problemu. W naszym przypadku wszystko to działa na poziomie niezależności. Oczywiście jesteśmy przyjaciółmi i pomagamy, gdy wiemy, że ktoś choruje. Ale jeżeli potrzebuje trochę czasu bez buddyzmu, to nie biegamy za nim.

Powinniśmy wykształcić sobie instynkt rozpoznawania sytuacji, w które chcemy wchodzić. Nabieramy wyczucia czy rozgrywa się komedia, czy tragedia – coś pomocnego czy raczej szkodliwego – i odgrywamy dwie role w komedii, a tragedii pozwalamy przeminąć. W zależności od swojej funkcji i wewnętrznego nastawienia, dostrzegamy, czy trzeba podjąć drastyczne kroki, żeby chronić istoty, czy nie. Jeżeli dzieje się coś naprawdę niepokojącego, dobrze jest wkroczyć do akcji – kiedy na przykład duży facet bije staruszkę. Możesz ingerować, gdy nie ma wątpliwości, że to, co powstrzymujesz, jest złe i przyniesie trwałe, negatywne rezultaty. Zarazem jednak należy starać się nie oceniać sytuacji, bo możliwe, że ta starsza pani w poprzednim życiu pozwoliła temu człowiekowi umrzeć z głodu albo wyrządziła mu jakąś inną krzywdę.

Jeżeli taka sytuacja trwa dłużej – na przykład jest to nękanie w pracy czy inne problemy pomiędzy ludźmi – spróbuj sprawdzić, czy sam się w to wplątałeś i czy masz sztywne koncepcje z rodzaju „lubię – nie lubię”. Jeśli tak jest, zachowaj dystans, bo popełnisz błędy. Jeżeli jednak cię to nie wciągnęło, zrób to, co na dłuższą metę pomoże innym najwięcej się nauczyć. W ten sposób stajesz się dla nich lustrem i  kierujesz ich uwagę na ich własne możliwości i właściwości. Jeśli ktoś w biurze zachowuje się fatalnie, można się z nim skonfrontować, powiedzieć „Nie próbuj tego ze mną!”. Wszyscy to zauważą – on zainkasował cios, a ty w przyszłości postawisz mu się jeszcze lepiej. Możesz też poddać próbie jego moc i wykpić jego zachowania.

Każdy z nas ma wiele różnych właściwości i zdolności. Niektórzy najchętniej uspokajają wszystkich i wszystko, automatycznie tworzą wokół siebie dobrą atmosferę. Inni wciąż myślą: „Oni tak tylko siedzą i nic nie robią!” – ci wnoszą do każdej sytuacji właściwości pomnażające, wzbogacające. Stosując te dwie pierwsze aktywności trudno jest popełnić błąd, tym niemniej, kiedy uspokajasz, sprawdź czy  ludzie nie zasypiają, a kiedy pokazujesz im możliwości, nie dawaj zbyt wiele zbyt szybko.

Jeżeli twoje otoczenie już coś osiągnęło, ma nadmiar i czuje się dobrze, wtedy pojawia się przestrzeń na trzecią aktywność – fascynującą lub inspirującą. W tym przypadku ludzie się zakochują i są oczarowani; doświadczają czegoś wspaniałego i wzbogacają innych. Pracując z inspiracją nauczyciel musi być uważny, ponieważ ryzyko popadnięcia w dumę jest bardzo wysokie. Im więcej pracuje z inspiracją i bezpośrednią otwartością, tym bardziej powinien się upewniać, że wciąż potrafi zachowywać się jak każdy inny, że nie gra w żadne gry, a po zejściu z tronu i zakończenia pracy, staje się całkiem zwyczajny. Powinien sprawdzać, czy inni naprawdę mogą na niego liczyć.

Gdy potrafimy inspirować innych nie wywołując przywiązania, to znaczy, że rzeczywiście pokazujemy im lustro i mówimy: „Tak naprawdę widzisz tylko własną twarz. Dostrzegasz we mnie coś pięknego tylko dlatego, że masz to w sobie!”. Jeżeli nauczyciel jedynie pokazuje innym ich własne zdolności, w sposób nieosobisty, to może pracować z inspiracją.

Do czwartego działania dochodzi wtedy, kiedy podejmujemy drastyczne akcje i ochraniamy z pełną mocą, kiedy po prostu wiemy, że coś nie powinno już dalej trwać. To najtrudniejsza, ale też często najważniejsza funkcja – powstrzymywanie tego, co zmierza w złym kierunku. Każdy, kto ma taki ochronny instynkt, musi pilnować, żeby nie wpadać w gniew, gdy za nim podąża.