Odpowiedź Lamy Ole:
Możemy na to spojrzeć na dwa sposoby. Kiedy widzimy, jak ludzie źle się nawzajem traktują, jest to nieprzyjemne i myślimy wtedy: „Dlaczego tak postępują? W przyszłym życiu zamienią się rolami i znów będą tak samo ze sobą postępować? Dlaczego więc, dlaczego?”
Można jednak przyjrzeć się temu także z absolutnej perspektywy – zarówno ofiara, jak i sprawca mają naturę buddy i w którymś momencie ją urzeczywistnią. Na przykład, gdyby ktoś tu przyszedł i porozrzucał odbezpieczone granaty, to z pewnością nie spodobałoby nam się, że przeróżne elementy naszego cennego ciała poszybowały we wszystkie strony. Jedneocześnie trajektoria lotu każdego kawałka ciała, metalu i kości zdeterminowana byłaby przez wyższą, matematyczną mądrość. Musimy uwolnić się od przywiązania do ciała, w przeciwnym razie nigdy nie zrozumiemy najwyższego poglądu.
Budda otwiera przed nami oba poziomy zrozumienia jednocześnie – o to właśnie chodzi. Jeśli zapanujemy nad oboma, będziemy mogli pod koniec życia powiedzieć to samo, co rzymski cesarz Oktawian August: „Jeżeli dobrze odegrałem swoją rolę, proszę o oklaski”. Po prostu robimy w życiu, co w naszej mocy i w chwili śmierci wiemy, że możemy wszystko odpuścić, bo tak naprawdę wszystko jest tylko snem. Chociaż potrzebujemy medytacji, żeby naprawdę to zrozumieć, to samo już intelektualne zrozumienie tej prawdy na początku ścieżki jest również bardzo pomocne.