Odpowiedź Lamy Ole:
Tak, na przykład w długiej medytacji Schronienia wyobrażamy sobie naszych wrogów obok nas. Dołączają do nas i dostają błogosławieństwo praktyki. I to naprawdę działa. Pamiętam jak wraz z Hannah pojechaliśmy do Nepalu na przełomie 1969 i 1970 roku. Miałem wtedy na sumieniu wiele bójek na pięści. Nikogo poważnie nie zraniłem, lecz było kilka osób, które chciały rewanżu.
Gdy podczas kilkuletniego pobytu poza Danią uczyliśmy się medytować i robiliśmy praktyki podstawowe, wyobrażałem ich sobie obok mnie w czasie medytacji. Kiedy potem wróciliśmy z Hannah do domu, czekali na nas na lotnisku i powitali jak starych przyjaciół. W pewnym momencie całe pole mocy się zmieniło – medytowanie na Buddów ma ogromną moc.
Działa to tak: hak nie zaczepi się o piłkę, może jedynie schwytać pierścień. Jeśli brakuje otwartości ze strony drugiej osoby, to nic się nie dzieje. Lecz gdy istnieje pierścień, jeśli osoba z którą mamy trudności jest na nas otwarta, to wtedy coś dobrego może się między nami wydarzyć i nasz związek z tym człowiekiem się poprawi.