Odpowiedź Lamy Ole:
Zdecydowanie obstaję przy swoim zdaniu, że nie powinniśmy tego robić. Zwyczajny umysł działa w sposób nawykowy. Jeśli dziś raz pozwolisz sobie na złość, jutro to uczucie odwiedzi cię dwa razy. A pojutrze będziesz samotny, ponieważ nasze otoczenie nie lubi gniewnych ludzi.
Stworzyliśmy już całe pokolenie singli, ponieważ każdy zbyt poważnie traktuje własne jazdy i emocje – masa osób uważa je za bardzo istotne i znaczące. Podchodziłbym do tego raczej zgodnie z nauką Buddy, który mówił, że lepiej jest traktować złość jako żenującego, nieprzyjemnego i nieco nachalnego klienta. Nie wkładajmy w ogóle w złość energii – również za każdym kolejnym razem, kiedy będzie powracać.
Ważne jest usunięcie warunków, które mogą wywołać gniew. Pamiętaj, że gniewu nie było wcześniej, nie będzie go później, a jeśli wybuchniesz nim teraz, przyniesie to potem wiele cierpienia.
Nie bądź dramatyczny i zachowaj zimną krew. Następnie przepracuj to i wewnętrznie pozwól trudnościom odejść podczas medytacji.
Dobrze jest również wiedzieć, że buddyzm zaczyna się tam, gdzie kończy się psychologia. Niektórzy na buddyjskiej ścieżce potrzebują dobrego psychologa i to jest w porządku. A jeśli osiągnąłeś poziom, na którym możesz stać murem za samym sobą i swoją wizją świata, po prostu pozwalaj zjawiskom przemijać, nie wkładaj w nie energii.