Odpowiedź Lamy Ole:
Tak właśnie działa ego. Dlatego potrzebujemy mądrości. Ego jest
czarujące i uzależnia, jak każda inna trucizna. Po kilku latach medytacji łatwo jest się śmiać z ego, zanim to jednak nastąpi, bywa trudno. Porównuję ego do zamachu stanu w republice bananowej. Pojawia się kilku dżentelmenów z wąsami i w beretach, zabijają parę osób i przejmują władzę w kraju.
Umysł w całym swoim bogactwie jest jak promieniujący klejnot o wielu obliczach i właściwościach. Niektóre z jego aspektów, takie jak pamięć, duma, oczekiwania, nadzieje i obawy, niosą ze sobą silny ładunek emocjonalny. Starają się przejąć kontrolę nad resztą umysłu, na przykład nad jego zdolnością do myślenia w sposób matematyczny lub polityczny, nad twórczością artystyczną i innymi ciekawymi talentami. Z tego powodu ci grubi dżentelmeni, którzy kierują zamachem stanu, wierzą, że w pewnym sensie są oczyszczeni z zarzutów.
Pokonanie ego polega więc na zrzuceniu tych grubasów z konia i przyduszeniu ich do ziemi. O to chodzi. Kiedy wam się to uda, staniecie się spontaniczni i
bezwysiłkowi. Klejnot umysłu zacznie świecić we wszystkich kierunkach, ponieważ sam w sobie jest mądrością. Wolny od filtrów i przeszkód, umysł wytwarza jakość, która w danej chwili jest najbardziej potrzebna i która nie napotyka żadnych przeszkód.
Jeśli chodzi o “dyktatorów’, którzy starają się objąć władzę nad systemem, pozbywamy się ich z użyciem wszelkich możliwych środków – atakując mądrością, radością i wszystkim, co możliwe, dopóki umysł nie nabierze zaufania do samego siebie i nie spocznie we wlasnym centrum, bez obaw i oczekiwań, tu i teraz.
Zaczynamy od pozbycia się neurotycznych zachowań. To pierwszy poziom hinajany, czy też Małej Drogi. Kiedy neurozy już odejdą, na poziomie Wielkiej Drogi pojawią się współczucie i mądrość. Gdy poczynimy pewne postępy i zyskamy nieco nadmiaru, możemy przejść na poziom Diamentowej Drogi. Ostatecznie będziemy spoczywać w tu i teraz, z antenami wysuniętymi we wszystkich kierunkach. Mądrość, radość i miłość pojawiają się wtedy same z siebie i nie potrzebujemy już zewnętrznej przyczyny.