Ile możemy dać nie uzależniając innych od swojej pomocy?

Odpowiedź Lamy Ole:

Współczesna psychologia ma wiele pomysłów na ten temat, ale dla mnie jest to o wiele prostsze: pomagasz innym dopóty, dopóki jest to użyteczne, a oni nie popadają w oportunizm. Pomagaj, dopóki zachodzi między wami naturalna wymiana. Kiedy ktoś staje się od ciebie zależny albo przestaje cokolwiek robić sam, możesz przy nim  usiąść i powiedzieć radośnie: „Podsunąłem ci moje pomysły, a skoro ci nie odpowiadają, to radź sobie dalej sam”.

Gdybym na przykład dawał dobry wykład tylko wtedy, kiedy przychodzą bogate osoby, a kiepski wykład, gdy słucha mnie tylko kilku starych hipisów, to nie byłbym ani dobrym nauczycielem, ani uczciwym człowiekiem. Mam dawać z siebie wszystko w każdej sytuacji. I wtedy to, czy coś dociera do słuchaczy, czy nie, będzie jedynie ich karmą.

Nie sądzę, żeby odmierzanie własnej miłości było dobrym pomysłem. Wolałabym raczej dawać z siebie wszystko – z miłością i na pełny gaz. Chciałbym uścisnąć każdego, kto się do mnie zbliży, a jeśli chce zachować dystans, to pozwolę mu go zachować. Idź naprzód z pełną mocą i dawaj z siebie wszystko. To mój przepis. Jeżeli inni mogą dostać od nas wszystko, to dostaną sto procent, a jeśli karma pozwala im skorzystać tylko z pięciu procent naszej propozycji, to wcale nie oznacza, że daliśmy mniej.