Jak radzić sobie z gniewem na Diamentowej Drodze?

Odpowiedź Lamy Ole:

Wiele osób ma trudności z gniewem i innymi przeszkadzającymi emocjami. Istnieją trzy podstawowe rodzaje ludzi: głównie pomieszani, głównie gniewni i głównie chciwi. Można pracować z nimi na trzech różnych poziomach.

W przypadku gniewu możemy na zewnętrznym poziomie spróbować przekształcić go we współczucie – na przykład życzyć innym szczęścia. Szczególnie gdy widzimy, że doświadczają wielu rzeczy, które przysparzają im trudności. Na wewnętrznym poziomie działamy medytując. W tym przypadku dobrze jest poświęcać dużo czasu na fazę budowania; a fazę stopienia – w której Budda rozpuszcza się w światło i łączy się z nami – robimy bardzo krótką. Na trzecim poziomie Diamentowej Drogi (Mahamudry dla nas, a Maha Ati dla Nigmapów) nie wkładamy w przeszkadzającą emocję żadnej energii. „Wpuszczamy” do umysłu gniew, tak jakbyśmy wpuszczali złodzieja do pustego domu: może biegać, sprawdzać szuflady, szukać czegoś pod dywanem, ale znajdzie nigdzie niczego, co mógłby ukraść. Po prostu nie inwestujemy w gniew energii – wtedy nieprędko powróci.

Możemy też uświadomić sobie przemijalność wszystkich zjawisk. Jeśli przyjrzymy się przyczynom i skutkom gniewu, zobaczymy, że znoszenie go w milczeniu albo uzewnętrznianie go nie pomaga nam lepiej sobie z nim poradzić. Powinniśmy działać dopiero wtedy, kiedy już nie będziemy czuli złości. Gniew jest pełen pomieszania – pod jego wpływem popełniamy wiele błędów. Przypominamy kogoś pijanego: mamy przekrwione oczy, mówimy dziwne rzeczy i niszczymy przedmioty. Nie jesteśmy w stanie prowadzić przytomnie samochodu, możemy się łatwo zranić. Zatrucie adrenaliną działa dokładnie tak samo. Bez gniewu funkcjonujemy o wiele lepiej w każdej sytuacji i lepiej potrafimy zrozumieć, co nam się przydarza.

Musicie wiedzieć, że gniew nie jest naszym przyjacielem. Może nas rozgrzewać, ale przypomina palenie w piecu banknotami, zamiast kupić za nie drewno czy węgiel. Gniew bardzo szybko wypala dobre wrażenia, które zgromadziliśmy w umyśle. Niszczy całą radość, która mogłaby prowadzić do dalszego rozwoju. Gdy tylko rozpoznamy go jako wroga, musimy go schwytać i pokonać.

Gniew jest prawdziwą słabością. Daje nam zauważalne poczucie siły, lecz w rzeczywistości rani. Gdy będziemy tego pewni, gdy naprawdę zrozumiemy, że nie jest naszym przyjacielem, że nie pomaga w niczym, wówczas będziemy mogli usunąć to uczucie. Można w tym przypadku zastosować trzy metody:

  1. Dawać tygrysowi mniej jedzenia, żeby nie był zbyt silny. Trzeba wiedzieć, że gniew żywi się energią, którą go sami karmimy. Uważajcie na sytuacje, w których wpadacie w tę pułapkę.
  2. Dokładnie sprawdzać, jak funkcjonuje tygrys, jak spaceruje z miejsca na miejsce pokazując zęby i groźnie przewracając oczami. Obserwujcie, jak działa ta emocja.
  3. Dosiadać tygrysa. Gdy znacie go już dobrze, użyjcie jego mocy jako surowca do wszystkich zadań, które macie właśnie do wykonania.

Na tym pierwszym poziomie chodzi o „unikanie” problemu.

Dopóki nie czujemy się dość silni, powinniśmy unikać bliskiego kontaktu z uczuciami, nad którymi nie mamy żadnej kontroli. To lepsze niż ośmieszanie się w towarzystwie przyjaciół i niszczenie relacji z nimi. Nie jest tchórzostwem unikanie kłopotów, gdy wiemy, w jakich sytuacjach się złościmy. Lepiej jest wyjść wtedy na spacer – to o wiele dla wszystkich zdrowsze. Zazwyczaj nie jest łatwo unikać gniewu, ponieważ złościmy się na innych tak naprawdę dlatego, że sami mamy z nim trudności. Jeśli nie „nosimy” go w sobie, nic go nie wyzwoli – ale jeżeli tkwi w nas samych, może być w każdej chwili uaktywniony. Żeby nie musieć ciągle z nim walczyć, potrzeba wewnętrznego dystansu. Dzięki temu stajemy się silniejsi i skuteczniej pracujemy z gniewem na drugim poziomie.

Ten drugi sposób związany jest z rozwinięciem współczucia.

Jeśli ciągle wikłamy się w sytuacje, które wyprowadzają nas z równowagi, można nauczyć się przekształcać gniew we współczucie.

Żeby uzyskać więcej wewnętrznego dystansu, powiedzmy sobie wyraźnie: „Gniewu nie było tu wcześniej, nie będzie go później, ale jeśli pozwolę mu teraz wodzić się za nos, to spowoduje tylko cierpienie”. W ten sposób dostrzegamy podobną do snu naturę wydarzeń. Obserwujemy poszczególne sekwencje danej sytuacji, tak jakby były klatkami filmu – można to nazwać „techniką salami”. Dzięki niej zadziałacie swobodnie i skutecznie nawet w warunkach, w których nawykowo stalibyście się sztywni lub zrobilibyście coś nielogicznego. Na przykład gdy ktoś podchodzi do nas z nożem lub atakuje nas w słowach, a my chcemy przekształcić swój gniew we współczucie, myślimy: „Ludzie mają wiele trudności; dlatego atakują mnie, ponieważ mają problemy, z którymi sobie nie radzą. Ja w dodatku spędzam z nimi teraz tylko kilka minut, a oni muszą znosić sami siebie przez całe życie, 24 godziny na dobę. To dopiero jest sytuacja nie do pozazdroszczenia”.

Trzeci sposób oznacza przekształcanie gniewu w mądrość podobną zwierciadłu.

Na tym poziomie nie reagujemy na gniew, kiedy przychodzi. Po prostu obserwujemy, jak pojawia się w przestrzeni umysłu i jak się w niej z powrotem rozpuszcza. Być może myślimy przez chwilę o tym, żeby rzucić w kogoś kubkiem z kawą, ale nie robimy tego. Zamiast tego po prostu siedzimy jak pień drzewa – tak wyrażają to Tybetańczycy. Zauważamy tylko, że wszystkie przeszkadzające uczucia przychodzą, zmieniają się i odchodzą. Jesteśmy tego świadomi, ale nikogo z tego powodu nie bijemy, na nikogo nie krzyczymy ani nie sięgamy po broń. Po prostu obserwujemy przemijanie szkodliwych emocji.

Dzięki takiej postawie będą one coraz rzadziej i rzadziej przyciągały naszą uwagę. Aż pewnego dnia po prostu pozostaną za nami. Trzeba patrzeć na gniew jak na kiepski program w telewizji: nie musimy go brać na poważnie ani nawet oglądać. Emocja znika jak fale na oceanie, które przychodzą i odchodzą. A gdy taka fala wraca do umysłu, wygląda już inaczej – jest czymś innym. Nagle gniew okazuje się przeżyciem całkowitej przejrzystości, oznacza prawdziwy wgląd i całkowite zrozumienie. Takie ponadosobiste, całkowicie przejrzyste i podobne zwierciadłu doświadczenia umysłu będą coraz głębsze, aż wreszcie przekształcą się w niewzruszoną, stabilną mądrość.

Na tym polega właściwa transformacja gniewu: jej efekt to „mądrość podobna zwierciadłu”. Doświadczy jej każdy, kto pozwala przeszkadzającym emocjom rozpuścić się z powrotem w przestrzeń. To wywołuje efekt domina: przekształcony gniew pociąga za sobą przekształcenie dumy, przywiązania, zazdrości i na końcu nawet niewiedzy. Wtedy wszystko staje się mądrością. 

Kolejny krok na tej ścieżce to nauczyć się wykorzystywać energię.

Gdy już złagodziliśmy przeszkadzające uczucia przy pomocy stusylabowej mantry lub dzięki rozwinięciu współczucia, będziemy potrafili panować nad swoim umysłem; nie będziemy na przykład zmuszeni w niekontrolowany sposób wybuchać gniewem. Wtedy w chwilę po przejściu największej fali tego uczucia – kiedy niesie ona jeszcze wiele energii, ale nie jest już w stanie popchnąć nas w stronę szkodliwych działań – będziemy mogli „zaprząc ją” do pożytecznych działań, które i tak mamy właśnie do wykonania. Kiedy rozpoznamy nasz gniew, dumę czy zazdrość, idziemy umyć samochód, przekopać ogródek albo odpowiedzieć na trzydzieści telefonów i pięćdziesiąt listów. 

Nie ma sensu dramatyczne zachowanie, na przykład wyładowując przeszkadzającą emocję przez uderzanie w poduszkę i wyobrażanie sobie, że to osoba, na którą jesteśmy rozzłoszczeni. Umysł działa nawykowo – staje się dokładnie tym, co mu zaaplikujemy. Jeśli odegramy jakiś emocjonalny teatrzyk, to zobaczymy, że następnym razem ta czy inna emocja powróci ze zdwojoną mocą, żeby wziąć w nim znów udział. Po jakimś czasie wszyscy nasi przyjaciele gdzieś znikną, bo nikt nie lubi gniewnych ludzi. Gniew tworzy złe wibracje – nie dodawajcie mu więc mocy, nie myślcie o nim.  Raczej zepchnijcie go w kąt, gdzie umrze sam z siebie, a w zamian zróbcie coś pożytecznego!

Przeszkadzające emocje są jak chmury, które przepływają, uciekając przed słońcem. Jeśli potraktujemy je jak fale, które przychodzą i odchodzą, nie będziemy musieli traktować ich tak poważnie. Z drugiej strony zyskamy także umiejętność pozytywnego wykorzystywania związanej z nimi energii. Tak naprawdę nasz buddyjski pogląd na przeszkadzające emocje bardzo się różni od powiązanych z tym przekonań w innych religiach. W Diamentowej Drodze uważamy wszystkie przeszkadzające uczucia za surowiec pomagający nam w osiągnięciu oświecenia. 

Czy prawdą jest, że prawdziwą przyczyną gniewu jest niewiedza?

Odpowiedź Lamy Ole:

Tak, całe cierpienie i wszystkie trudności pojawiają się z niewiedzy. Nie wiemy, co powoduje szczęście i cierpienie, więc chwytamy pokrzywy zamiast kwiatów; wciąż popełniamy błędy. Chrześcijanie uważają na przykład, że gniew wywoływany jest przez zło. Lecz Budda mówi, że jego przyczyną jest niewiedza.

Podstawowa niewiedza to niezdolność umysłu do rozpoznania jedności postrzegającego, tego co się postrzega i samego postrzegania. Innymi słowy, przedmiot, podmiot i działanie tworzą całość i warunkują się nawzajem. Nieoświecony umysł nie potrafi rozpoznać tej całości – tak jak oko, widzi tylko to, co jest na zewnątrz, a nie może zobaczyć sam siebie.

Jeśli nie rozpoznamy tej jedności, to wszystko, co się wydarza w przestrzeni umysłu, dzielone jest na “ja” i “ty”. Z powodu napięcia pomiędzy “ja” i “ty” jedne rzeczy lubimy, a innych nie.

Pojawiają się bardziej złożone emocje takie jak duma, zazdrość i przywiązanie i uznajemy je za rzeczywiste, pomimo tego, że nieustannie się zmieniają. Robimy jedną rzecz, myślimy drugą, a mówimy jeszcze coś innego. To przynosi rezultaty i tworzy nawyki, które do nas później wracają. W ten sposób niewiedza jest przyczyną gniewu.

Jak pojawia się gniew?

Odpowiedź Lamy Ole:

Gdy w spoczywamy w pełni w strumieniu wydarzeń, to nie pojawia się żaden gniew. Warunkiem jego pojawienia się jest rozdzielenie w umyśle: “Ja jestem tutaj, a coś wydarza się tam”.

Jeżeli nie stworzymy takiego oddzielenia, to możemy wszystkim się cieszyć. Dzielimy się całością, wszystko płynie. Jeśli jednak zaczynamy myśleć: “Ja jestem tutaj, a ty jesteś tam” i tak dalej, wtedy wszystko staje się dziwne. To może stanowić źródło gniewu.

Istnieje także idealistyczny gniew. Pojawia się, gdy myślimy, że rzeczy powinny być inne niż są. Mnie też przeszkadza kilka spraw – na przykład to, co ludzie w Afryce czy też świecie islamskim, robią sobie nawzajem. Lecz jeśli zamiast gniewu mamy współczucie i mamy nadzieję, że tym ludziom uda się rozwiązać swoje problemy w niedalekiej przyszłości, to jesteśmy inteligentni. Możemy przekształcić gniew we współczucie. To jest dobre i nic nie kosztuje. Gniew zaś jest kosztowny.

Do czasu dojrzewania doświadczamy kontynuacji naszego poprzedniego życia. Z początkiem dojrzewania – gdy włącza się popęd seksualny, a iluzja ego i nawyki stają się silniejsze – tworzymy nowe życie. Później, od mniej więcej sześćdziesiątki, po twarzach ludzi możemy zobaczyć, co zrobili ze swoim życiem – czy czynili głównie pożyteczne, czy szkodliwe rzeczy. Wtedy przykre jest, gdy ktoś wygląda jak siedem nieszczęść. Możemy naprawdę zobaczyć, jak gniew i złe uczucia stają się silniejsze i silniejsze. Ale gdy ktoś ma wiele dobrych uczuć i wyraża dobre życzenia dla innych, to wygląda naprawdę dobrze nawet pod koniec życia. Trzeba być tutaj uważnym.

Czym dokładnie jest gniew?

Odpowiedź Lamy Ole:

Gniew jest życzeniem skrzywdzenia innej istoty. O prawdziwym gniewie możemy mówić, jeśli: 

  • Wiemy, że nasze działanie kogoś zrani 
  • Chcemy je wykonać, żeby cierpiał
  • Wykonujemy je, albo w inny sposób sprawiamy, żeby się wydarzyło
  • Cieszymy się ze szkody, jaką wyrządziliśmy 

To jest prawdziwy gniew. Gdy wybuchamy i popełniamy błąd, to jest to bardzo zwyczajna reakcja, ale nie ma w tym jasnej intencji, żeby kogoś skrzywdzić.

Większość ludzi daje się sprowokować i działa potem bezmyślnie, ale bez świadomej intencji krzywdzenia innych.

Kiedy zrozumiałem, że wszystkie rzeczy są złożone i dlatego ulotne, straciłem zainteresowanie czymkolwiek. Jak mogę znów doświadczać świata jako pełnego nieskończonych możliwości?

Odpowiedź Lamy Ole:

Kiedy doświadczamy rzeczy jako ulotnych, wiąże się to często ze spadkiem zainteresowania czy też podekscytowania. I wtedy pojawia się pytanie “Co przychodzi, gdy nasze przywiązanie do rzeczy nie jest już tak silne i już nas nie napędza? Jak możemy iść dalej?”

Ja sam jestem zawsze zainteresowany kolejnym obrazem, rozwinięciem się każdej sytuacji w jeszcze szerszą przestrzeń jeszcze większych możliwości. Ważne jest, że kiedy coś jeszcze się wydarza, możemy być już przy następnej sytuacji – dzięki temu spełnienie nigdy się nie kończy.

Nie próbuj więc niczego uchwycić, ale gdy to, co się dzieje, osiąga swój kulminacyjny punkt, przechodź do następnego doświadczenia.

I pamiętaj: najwyższa radość jest najwyższą prawdą. Spróbuj poczuć się jak w domu tam, gdzie pojawia się najwyższa radość, najwyższe znaczenie, najwyższe spełnienie, najwyższa świadomość, najwyższe doświadczenie i tak dalej. Spróbuj od razu postrzegać wszystko, co przynosi ból, ograniczenia i trudności, jako błędy w funkcjonowaniu. Naturą istot jest zawsze natura Buddy. Przejrzyste światło umysłu jest wszędzie takie samo.

Tkwimy w błędzie dopóki tego nie rozpoznamy. Biegając za wewnętrznymi i zewnętrznymi wrażeniami tkwimy bez końca w pułapce bez wyjścia. Rozwijajmy współczucie, gdy widzimy sytuację taką jaką jest, bez lgnięcia i sentymentalizmu. Naprawdę można powiedzieć, że w porównaniu z radością oświecenia wszystkie inne nasze przeżycia są cierpieniem.

Jeśli staramy się postrzegać wszystko jako czyste, czy nie zagubimy się w iluzjach i powierzchowności?

Odpowiedź Lamy Ole:

Tak, może się faktycznie tak zdarzyć. W Katmandu widywaliśmy kiedyś ludzi, którzy mieli wiele pomieszanych koncepcji na ten temat. Mówili: “Wszystko jest czyste”, a potem jedli rzeczy, które im szkodziły.

Chodzi o to, że jeśli chcemy coś na sobie sztucznie wymusić, to tracimy kontakt z własnym zrównoważonym centrum i możemy popełnić błędy. Musimy wiedzieć, że na ostatecznym poziomie wszystkie istoty są buddami, ale ponieważ niektórzy z tych buddów jeszcze tego nie wiedzą, wciąż popełniają wiele błędów. To kwestia jednoczesnego rozumienia tego, co ostateczne i tego, co uwarunkowane.

Ludzie mylą ścieżkę z celem, mieszają ze sobą uwarunkowaną i ostateczną prawdę. Zazwyczaj przydarza im się to wtedy, kiedy odczuwają emocjonalne napięcie – po prostu nie chcą czegoś widzieć lub starają się ochronić przed jakimś bolesnym doświadczeniem. Dlatego mówię, że czysty pogląd powinien wynikać z dojrzałego zrozumienia, a nie dlatego, że przed czymś uciekamy lub się chowamy.

Należy myśleć: “Każdy jest Buddą. Zobaczmy, kto już to odkrył, a kto jeszcze nie”. To oznacza, że możemy się zrelaksować i nie ma w tym napięcia. Najprostszą drogą jest spojrzenie w lustro i sprawdzenie: “Jak ważne jest dla mnie, że ta sytuacja skończy się w ten czy inny sposób?”. Szczególnie ma to znaczenie w kwestii miłości. Być może na początku zakochanie się jest możliwe tylko wtedy, kiedy wyprojektujemy na jakąś osobę nasze piękne wyobrażenie o niej. Może ktoś wyda nam się w pierwszej chwili szczególnie interesujący z powodu tych czy innych hormonów, a póżniej odkryjemy, czy stoi za tym rzeczywiście jakaś głębia, czy istnieje między nami prawdziwa więź, czy też było to tylko krótkie zauroczenie.

I wtedy ważne jest, żeby naprawdę uważnie siebie obserwować – “Czy tylko chcę to zobaczyć, czy naprawdę to widzę?”. Jeśli nie usiłujemy czegoś zobaczyć, ale i tak to widzimy, to nie popełnimy błędu. Dlatego trzeba zawsze działać w oparciu o własne wewnętrzne centrum – być zrównoważonym i stać pewnie na obu nogach, nie musieć niczego udowadniać ani za nic przepraszać.

Jak doświadczasz nieprzyjemnych sytuacji na najwyższym poziomie – np. kiedy jest duży smog i nie można oddychać?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jestem wtedy przez chwilę świadom tego, że nie mogę oddychać i wyobrażam sobie jak wszystkie te cząsteczki ołowiu trafiają do mojej krwi i gdzie z nią płyną. Oczywiście staram się opuścić takie miejsce, ale nie jest to tragedia.

Wszyscy zestarzejemy się, zachorujemy i umrzemy. Pytanie, czy będzie to dla nas problem czy też nie – sami decydujemy. Możemy także cieszyć się wstrzymywaniem oddechu. Zamiast doświadczać oddechu w gardle, doświadczamy go w klatce piersiowej i czujemy ciśnienie w oczach. Możliwa jest zmiana każdej sytuacji w zabawę w umyśle. Tak samo jak możemy celebrować w umyśle piękną kobietę, tak umysł może celebrować sam siebie.
I znów chodzi tutaj o dwie rzeczy jednocześnie. Z jednej strony zachowujemy świeży moment doświadczania sytuacji, a z drugiej rozważamy, co jest wartościowe, a co nie – jak na przykład lepiej o siebie zadbać i żyć trochę dłużej.

Pamiętajcie także, że gdy stale będziecie pochwyceni przez dramaty i tragedie, nikt nie będzie chciał was słuchać. Radosny pogląd jest lepszy, ludzie mówią wtedy: “Aha, tutaj coś jest możliwe” albo “Możemy coś z tym zrobić”. Nasze działania mają wpływ na innych. Jeśli zrobicie coś wesołego, radosnego i pełnego znaczenia, to ludzie was posłuchają. Bądźcie zawsze w dobrym humorze.

Jeśli stracicie poczucie natury buddy wszystkich istot i ich potencjału, to staniecie się samotni. Zamiast tego pomyślcie: “OK, tu zrobiliśmy mały błąd, może możemy go zmienić w ten sposób” i ruszcie znowu do przodu z nadmiarem. Wtedy będziecie w dobrej sytuacji.

Jak utrzymać poziom rozwoju, który osiągnęliśmy?

Odpowiedź Lamy Ole:

Na poziomie przyczyny i skutku po prostu postanawiamy nie zabijać, nie krzywdzić seksualnie, nie kraść, nie kłamać, nie upijać się do nieprzytomności i tak dalej. Sprawdzamy, gdzie w przeszłości popełniliśmy błędy i mówimy sobie “Nie będę już tak postępować”.

Na drugim poziomie, który jest bardziej psychologiczny, radzimy sobie z przeszkadzającymi uczuciami. Tutaj staramy się usunąć gniew, przywiązanie, zazdrość, dumę i pomieszanie. Rozumiemy, że te uczucia nie przynoszą żadnego pożytku, a tylko wiele niszczą.

Na trzecim poziomie chodzi o wgląd. To kwestia zrozumienia tego, że wyższy poziom radości oznacza wyższy poziom prawdy, oraz że oświecenie jest pełnym rozwojem umysłu. To jest kompletny stan, spoczywający w sobie, poza nadzieją czy strachem. Nie można uchwycić ani wyprodukować tego stanu umysłu, możemy tylko stworzyć przestrzeń, żeby się pojawił.

Jest o tym dobry żart. Oświecenie jest jak spotkanie pięknej kobiety. Jeśli będziemy ją gonić, zadzwoni na policję. Więc zamiast tego trzeba zaparkować nasze porsche pod jej domem, położyć na nim kartę kredytową i czekać aż ona sama wyjdzie. Można więc tylko stworzyć warunki dla pojawienia się oświecenia, ale nie da się go wymusić ani uchwycić.

Czy próbując wciąż utrzymywać czysty pogląd tak naprawdę nie tłumimy tylko naszych przeszkadzających uczuć?

Odpowiedź Lamy Ole:

Utrzymywanie czystego poglądu nie daje pożywki przeszkadzającym uczuciom. Celowo nie bierzemy ich zbyt serio ani nie postrzegamy jako prawdziwych, ponieważ wiemy, że zwierciadło pod odbiciami jest wspanialsze i większe niż każde z odbić – że ten, który doświadcza, umysł sam w sobie, jest o wiele bardziej ekscytujący niż cokolwiek, czego doświadczamy. Doświadczenie samo w sobie nie jest zniekształcone przez ten pogląd; wręcz przeciwnie, widzimy rzeczy bardziej takimi, jakie są. Decydujemy się widzieć tylko to, co jest prawdziwe i nie kierować energii na to, co prawdziwe nie jest.

Jeśli więc przeszkadzające uczucie oznacza niższy poziom prawdy niż uczucie szczęśliwe, to po prostu wykazujemy się inteligencją. Kierujemy świadomie energię na szczęście i prawdę, zamiast kierować naszą uwagę tam, gdzie nie można znaleźć niczego dobrego. Powiedziałbym, że nie jest to tłumienie przeszkadzających uczuć, lecz po prostu inteligentne działanie.

Czasem grupę osób aktywnych w ośrodku nazywamy mandalą. Co to oznacza?

Odpowiedź Lamy Ole:

Mandale to samopowstałe oświecone pola mocy. Określenia tego używa się także w stosunku do ludzi, którzy przynależą do takiego pola mocy poprzez dostrojenie się do jego oświeconej wibracji. W odniesieniu do grup związanych ze mną działa to w ten sposób: dopóki jesteśmy przyjaciółmi, jesteśmy ze sobą szczerzy i ufamy sobie nawzajem, to wszystko, co wydarza się w ośrodkach, będzie wyrażać cały krąg ochronny Karmapy.

Ważne jest to, że te mandale są ponadosobiste. Duńskie przysłowie mówi: „Cmentarze pełne są niezastąpionych ludzi”. Można myśleć: „Wszystko zależy ode mnie i beze mnie nic nie będzie działać”, jednak gdy ktoś odchodzi, coś przesuwa się w polu mocy i inni przejmują tę pracę. Pojawiają się nowe możliwości i może mawet wszystko działa jeszcze lepiej niż dawniej.

Wiele osób sądzi, że przyjaciele, którzy są aktywni w ośrodku, są pełni altruizmu i poświęcają się tylko dla innych, że pracują tylko dla nich. Takie osoby nie angażują się zbytnio w ośrodku, ponieważ boją się, że zabraknie im czasu na własną praktykę. Ale tak naprawdę każdy wykonuje ośrodkową pracę również dla siebie. Gdy uda nam się być dobrym przykładem przez cały czas i nie leniuchować, kiedy ludzie przychodzą się czegoś dowiedzieć, doświadczymy prawdziwego duchowego rozwoju. Po dniu ciężkiej pracy, kiedy chcemy już sami sobie pogratulować, znów pojawiają się osoby, które przyszły z wujkiem, który niczego nie zrozumiał z nauk. I tak dzieje się ciągle od nowa, aż pewnego dnia zapominamy o tym, że mieliśmy sami się pochwalić i ego umiera z głodu. Wtedy wszystko jest radosne, cokolwiek się wydarza jest pełne znaczenia i doświadczamy wszystkiego jako prezentu. To do tego poziomu chcemy dojść.

Sekret jest taki: być może pracujemy dla innych, ale tak naprawdę to my sami odnosimy z tej pracy największy pożytek.

Jak to możliwe, że doświadczamy związku typu miłość – nienawiść?

Odpowiedź Lamy Ole:

Wydaje mi się, że taki związek to po prostu sfrustrowana miłość. Najpierw coś kochasz, a potem nienawidzisz, ponieważ nie możesz tego mieć.

Jeśli jednak jest tak, że ktoś coś kocha i udaje mu się to zdobyć, ale nadal odczuwa nienawiść, to być może od początku był pomieszany i miał zbyt wiele oczekiwań.

Czy kobiety i mężczyźni są w buddyzmie uważani za równych sobie?

Odpowiedź Lamy Ole:

W tybetańskim buddyzmie tak. Są jednak trzy różne poziomy buddyzmu:

W buddyzmie Terawady męska zasada uważana jest za wyższą od żeńskiej. Mówi się, że na ostatnim kroku przed oświeceniem istota musi się odrodzić jako mężczyzna. Kobiety postrzegane są jako rozproszenie, niebezpieczne dla mnichów.

W buddyzmie Mahajany mówi się, że męski umysł jest silniejszy. Ale nawet tutaj kobiety i mężczyźni są mniej więcej na tym samym poziomie.

W buddyzmie Diamentowej Drogi zasada męska i żeńska są równie ważne. Tylko męskość lub tylko żeńskość to za mało. Celem jest uczyć się od siebie nawzajem, dopełniać się. Na poziomie wewnętrznym żeńskość jest mądrością, a męskość aktywnością. A na poziomie tajemnym żeńskość jest przestrzenią, a męskość radością. W buddyzmie Diamentowej Drogi nie można powiedzieć “lepsze” czy “gorsze”. Chodzi o urzeczywistnienie obu i połączenie obu. 

Dlatego na najwyższym poziomie drogi do oświecenia, w Maha-Annuttara Joga Tantrze istnieją tylko męscy i żeńscy buddowie w zjednoczeniu.