Czasami, kiedy chcemy razem o czymś zadecydować w ośrodku, wynika z tego wiele pomieszania i w końcu na nic się nie decydujemy. Jaką dałbyś nam radę?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zawsze używam w takich sytuacjach tej samej metody rodem z piaskownicy – pytam: „Kto chce się bawić łopatką? A kto grabkami?” i tak dalej. Najlepiej jest podzielić projekt na kilka części i sensownie rozdzielić zadania. Jeśli nikt nie chce się niczego podjąć, wówczas pytamy: „Co się stało? W czym tkwi problem? Jak możemy go rozwiązać?”. Ktoś na pewno na to odpowie i wtedy mówimy „Aha, więc to cię martwi. Masz jakiś pomysł, jak sobie z tym poradzić?”. Następnie pytamy „Kto jeszcze jest tym zainteresowany?” I gdy znajdzie się kilka osób dodajemy: „Super, świetnie, że to was interesuje! A teraz usiądźcie i znajdźcie rozwiązanie!”.

Jeśli spędzacie dużo czasu na siedzeniu i bezproduktywnym gadaniu, skorzystają na tym tylko sprzedawcy kawy i producenci foteli. Jeżeli jednak naprawdę chcecie coś osiągnąć, to trzeba zręcznie rozwiewać wszelkie wątpliwości, pozbywać się problemów, dbać o świeżość całej sytuacji, unikać chwytania się sztywnych wyobrażeń i być konstruktywnym. Mówcie do siebie nawzajem: „Ty zrób to, a ty tamto. Skoro masz z tym problem, to właśnie ty będziesz naszym specjalistą od jego rozwiązania”.

Ja sam traktuję zawsze innych jak szacowne damy i godnych zaufania dżentelmenów, którzy chcą jak najlepiej i są specjalistami w różnych dziedzinach. Musimy mieć zaufanie do umiejętności ludzi i pozwalać im brać na siebie prawdziwą odpowiedzialność, zamiast dawać im tylko łatwe, niewymagające żadnego wysiłku zadania. Jeśli rezultat nie będzie od razu idealny, należy z nimi porozmawiać i dać szansę naprawienia błędów. Bawcie się w ten sposób zjawiskami, aż każdy będzie zadowolony – zazwyczaj działa to bardzo dobrze i pomaga wszystkim oszczędzić dużo czasu.