Jestem świadoma, że mój partner cierpi, gdy jestem z kimś innym; czy nie tworzę wtedy negatywnej karmy?

Odpowiedź Lamy Ole:

To zależy. Jeśli naprawdę myślisz, że to jest twój partner, to twoim obowiązkiem jest uczynić go lub ją szczęśliwym, najlepiej jak potrafisz. Z drugiej strony, masz też odpowiedzialność za to, żeby pomagać jemu lub jej rozwijać się i wzrastać. Ostatecznie, w takiej sytuacji musimy rozważyć obie te rzeczy. To zależy od naszego podejścia, od tego, jak myślimy i doświadczamy sytuacji. To zależy, czy partnerzy spotkali się na poziomie „Tylko ty, od teraz aż po grób”, czy też pomyśleli raczej: „Od teraz będziemy wzrastać i rozwijać się ramię w ramię, i damy radę przejść większą część drogi razem”. Jest różnie u różnych ludzi. Nie można tu zastosować sztywnych zasad. 

Na przykład, w przypadku zazdrosnego partnera należy się poważnie zastanowić czy romans byłby dobrym pomysłem. Z drugiej strony, jeżeli partner myśli: „Ona wie, co robi” czy „On wie, co robi”, albo myśli „Jeśli ona ma się dobrze, to ja też, a jeśli się zakocha w kimś innym, to wróci do domu bogatsza i sprawi, że wszystko będzie znów świeże i nowe” – w takim przypadku to się może sprawdzić, pod warunkiem, że partnerzy są zdrowi. Jednak, żeby to się udało, potrzeba dużo zaufania ze strony wszystkich zainteresowanych. Kiedy ktoś idzie do łóżka z kimś innym, idzie tam ze wszystkimi partnerami tej osoby, których miała do tej pory, gdyż jest tam cząstka każdego z nich. To z pewnością większa sprawa.

Powinniśmy zawsze znajdować partnerów dorosłych, a nie małych, zależnych od nas ludzi z niewielkim nadmiarem. To nie jest kwestia moralności, kiedy myślimy w kategoriach „zły”, czy „nie wolno” – nic z tych rzeczy. W buddyzmie ciała nie postrzega się jako czegoś z gruntu złego, jak w kilku innych religiach. Ciało jest uważane za pałac ze światła z 72000 kanałów energii, stworzonych z natury mądrości. Ciało jest narzędziem przynoszenia pożytku i pomagania innym, dawania im szczęścia i miłości.