Czy można kontrolować seksualność i wykorzystywać ją w praktyce? Doświadczam tego jako niekontrolowanej energii.

Odpowiedź Lamy Ole:

To pytanie w psychologii pojawia się od stulecia. Ludzie myśleli, że seksualność po prostu jest i że nie da się jej kontrolować. Dziś widzimy ją jako część całości, zamiast postrzegać jak armatę, która strzela gdzie popadnie, we wszystkie możliwe strony. Możemy seksualność obudzić albo uspokoić, lub poprowadzić w upragnionym kierunku.

Podczas zjednoczenia seksualnego czasami doświadczam, że energie rozchodzą się i podnoszą troszkę do góry. Co można zrobić w takiej chwili, żeby odnieść z tego pożytek?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jako mój dobry uczeń zrób to, co ja zawsze robię: myśl o wszystkich przyjemnych doświadczeniach jak o błogosławieństwie, które chcesz przekazać, a o nieprzyjemnych jako oczyszczeniu i nauce pomagania innym. Cokolwiek się wydarza, spoczywamy w tym, cieszymy się z tego i nie tworzymy na ten temat dziwnych pomysłów.

Jeżeli pojawia się to naturalnie, można to rozszerzyć. Może znasz centra energii w ciele: cztery palce poniżej pępka, w pępku, w sercu, w gardle i w głowie. Jeśli dostrzegamy energię w jednym albo w kilku z tych miejsc, sprowadzamy tę energię do serca i stamtąd promieniujemy do wszystkich istot. Kiedy sprowadzimy ją do centrum naszej klatki piersiowej, na poziomie serca, wtedy zadziała najbardziej całościowo.

Jeżeli w głowie kłębi się za dużo myśli i nie sposób ich uspokoić, wtedy ściągamy wszystko do serca i stamtąd nią promieniujemy. Gdy jest za dużo energii w dolnych czakrach, również zbieramy tę energię do serca i stamtąd wypromieniowujemy. Gdziekolwiek pojawia się nadmiar, sprowadź to do serca i rozszerz. Jeżeli potrafimy odrzucić uczucie oddzielenia pomiędzy nami a partnerem, wtedy główne energie w kanałach bocznych wejdą do kanału centralnego. Na skutek tego pojawią się w ciele różne stany i doświadczenia otwartości.

To samo wydarza się, kiedy uczymy się utrzymywać ten stan w medytacji – wypełniając całą górną część ciała z centrum serca i dolną część ciała z pępka. Jeśli chodzi o medytację, w większości przypadków wydarza się to dzięki otwartości i oddaniu, odwadze i radości. W miłości dzieje się to poprzez wzajemne dopełnianie się kobiety i mężczyzny. Ale nie należy też tworzyć na ten temat zbyt wielu koncepcji, ponieważ to nie jest proste.

Co mówi buddyzm o wierności w partnerstwie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Przede wszystkim ważne jest zrozumienie, że Budda nie jest bogiem stwórcą ani gniewnym bogiem, który grozi nam palcem z jakimś moralnym osądem. Budda po prostu życzy nam dobrze – żebyśmy żyli, umierali i odradzali się lepiej, oraz żebyśmy się rozwijali. Generalnie Budda trzyma się z dala od sypialni swoich uczniów i jest to bardzo mądre.

W tych kwestiach ludzie bardzo się różnią. Z kulturowego punktu widzenia istnieje wiele podejść do wierności. Na Zachodzie dominuje model 1+1: jeden mężczyzna z jedną kobietą, jedna kobieta z jednym mężczyzną, plus kilkoro dzieci. Ten model zbudował najbardziej solidne, zachodnie społeczeństwa. I rzeczywiście wygląda na to, że najlepiej pasuje on większości ludzi. Ale często ten schemat może okazać się trochę zbyt ciasny. Pojawia się zbyt dużo presji i zbyt wiele oczekiwań; presja jak w szybkowarze. W innych krajach praktykowana jest poligamia, w której mężczyzna ma różne partnerki. Ale są też kraje, takie jak Tybet, w których to kobiety mają po kilku partnerów.

Na Grenlandii zasady gościnności wymagają, aby gospodarz pozwolił gościowi spędzić noc ze swoją żoną. To dlatego, że gość często podróżował w śniegu przez kilka tygodni, podczas gdy mąż cały czas jest blisko kobiety. Oczywiście wszystko pod warunkiem, że żona się na to zgadza.

Z kolei w krajach arabskich kobiety muszą zakrywać swoje ciała, ponieważ mężczyźni nie chcą, aby inni ludzie widzieli, jakie są piękne lub brzydkie. Niestety, w rezultacie kobiety mają mocno ograniczone ruchy i wydarza się wiele wypadków drogowych, ponieważ słabo widzą.

Między tymi modelami wolności i ograniczeń jednostki znajdują swoją ścieżkę. W dużej mierze zależy to od karmy. W większości przypadków prawdopodobnie mamy najsilniejszą karmę z jednym lub dwoma partnerami, z którymi byliśmy już razem w poprzednich wcieleniach.

Kazirodztwo jest jedyną rzeczą, której Budda zdecydowanie się sprzeciwia. W tej kwestii absolutnie nie ma wątpliwości. Ale poza tym, będąc buddystą można dobrze żyć w prawie każdym społeczeństwie bez popadania w kłopoty. Związek seksualny, który nie powoduje cierpienia, to dobry związek seksualny.

Natomiast z chwilą pojawienia się dzieci pojawia się prawdziwa odpowiedzialność. Sprowadziliśmy na świat istoty zależne od nas. W takim przypadku powinniśmy starać się być dobrą rodziną lub przynajmniej mieć ze sobą dobre relacje.

Co jest lepsze, długoterminowy związek czy dużo przelotnych znajomości?

Odpowiedź Lamy Ole:

Na ten temat jest wiele różnych opinii. Na przykład Duńczycy mówią: „Po co unieszczęśliwiać jedną osobę, skoro możesz uszczęśliwić wielu ludzi?”. To była dobra opcja przed pojawieniem się AIDS. Wraz z AIDS dni łatwej i radosnej miłości odeszły do przeszłości. Od tego czasu jest to bardziej ryzykowne i powinniśmy uważać i zabezpieczać się.

Trzeba też się starać, żeby nie łamać zbyt wielu serc. Rozumiem przez to, że od razu należy wysyłać wyraźne sygnały. Jeśli chcesz tylko krótkiej znajomości, bądź szczery od samego początku – nie obciążaj się fałszywymi obietnicami lub innymi nieprzyjemnymi sytuacjami. Miłość powinna być źródłem radości, a nie trudności.

Czasami związek powstaje tylko dlatego, że dana osoba pasuje do naszych wzorców – na przykład reprezentuje postać matki lub ojca. Jak sobie z tym poradzić? Czy to analizować, czy po prostu zignorować?

Odpowiedź Lamy Ole:

Gdy tylko nazwiemy daną rzecz, jej rozmiar od razu się zmniejsza. Jeśli mówimy „jest tak”, definiujemy tę rzecz i nie dajemy jej szansy na bycie czymś innym. W ten sposób zabieramy przestrzeń z sytuacji i odbieramy jej wszystkie inne możliwości. Najlepiej pozostawić sprawy „w ruchu”. Moja rada jest taka, że lepiej samemu sprawdzić, jak można się nawzajem uzupełniać, jak najlepiej być razem. Analiza dobrze się sprawdza w stosunku do rzeczy martwych. Jeśli ktoś zaczyna coś kroić, żeby to zbadać i trzeba to poćwiartować na kawałki – jest to już martwe.

Ale związek jest dynamiczny i nie starajmy się go sparaliżować. Po prostu dążymy do tego, co chcemy osiągnąć. Nie oznacza to, że jesteś nieuczciwy albo udajesz, że czegoś nie widzisz. Ale w każdej sytuacji dajemy z góry „zaliczkę” – dajemy przestrzeń, aby mogło pojawić się to, co najlepsze. Nazywam to „dynamiczną prawdą”. Czyli dostrzegamy bardziej możliwości niż to, co już zostało osiągnięte. To jest jak woda: płynie i jest żywa!

Wyjątkowo mocno doświadczam moich fizycznych potrzeb jako przywiązania i jest to bardzo nieprzyjemne. Jak sobie z tym poradzić?

Odpowiedź Lamy Ole:

W Diamentowej Drodze praktykujemy jako ludzie świeccy i jogini, dlatego że widzimy przeszkadzające emocje jako surowiec do oświecenia. Odróżnia nas to od hinajany czy terawady, od poziomu mnichów i mniszek.

Dobrą rzeczą jest to, że można otworzyć się na Buddę w pełni, włączając w to naszą seksualność. Budda naucza, że ciało jest świątynią z 72 000 kanałami energii. Kobiece organy są kwiatem lotosu, a męskie diamentem. Wszystko jest doświadczane jako czyste, pełne mądrości i znaczenia. Kiedy sami czujemy się czyści, możemy otworzyć się na Buddę i uczyć się od niego; możemy pracować z tymi energiami. W każdym wydarzeniu, w każdej chwili, pojawia się czystość, ekscytacja i świeżość. 

Jeżeli ktoś był tak wychowany, żeby postrzegać ciało jako wroga i wszystko, co jest poniżej pasa, jako złe, stanowi to prawdziwą przeszkodę. Częstą przyczyną jest tu katolickie wychowanie. Według mnie wielu katolików potrzebuje terapii, żeby mogli przywrócić w miarę zdrowy stosunek do własnego ciała.

Ważne jest, żeby w pełni otworzyć się na Buddów, razem z naszymi pragnieniami i uczuciami. W ten sposób prosimy ich, żeby do nas sięgnęli, szczególnie gdy to dotyczy miłości. W tej kwestii kobiety sa bardziej świadome od mężczyzn. Rozumieją wagę miłości o wiele lepiej niż mężczyźni.

Kiedy mężczyzna przychodzi do kobiety, powinien otworzyć się na doświadczenie jej mądrości i zrozumieć doniosłą wagę miłości oraz znaczenie otwartości. 

 

 

Jaki jest cel praktyk tantrycznych w zjednoczeniu?

Odpowiedź Lamy Ole:

W praktykach tych główny nacisk kładziony jest na zbliżenie mężczyzny i kobiety, tak żeby się „uzupełnili”. Oczywiście zachowujemy nasz zewnętrzny wygląd, ale na poziomie wewnętrznym i tajemnym możemy szybko przejąć cechy drugiej płci: mężczyźni zyskują intuicję właściwą kobietom, a kobiety siłę mężczyzn. Na najgłębszym poziomie mężczyzna otrzymuje przestrzeń, która przekształca wszystko w coś ponadosobistego, podczas gdy kobieta uzyskuje radość, która wszystko zaokrągla.

Te praktyki świetnie działają, jeżeli ktoś naprawdę potrafi je wykonywać. Mężczyźni i kobiety naprawdę mogą się w ten sposób uzupełniać. Kobiety mają w ciele pewną energię, która zawiera różne mądrości i wgląd: istnieje mądrość podobna zwierciadłu, która pokazuje wszystko takim, jakie naprawdę jest. Istnieje mądrość wyrównująca, która pokazuje złożoność rzeczy. Istnieje również mądrość rozróżniająca, mądrość doświadczenia oraz intuicyjna, wszechprzenikająca mądrość. Jeśli mężczyzna idzie do kobiety, jakby szedł do świątyni, pełen szacunku i godności, jeśli otworzy się przed nią i zobaczy ją na bardzo wysokim poziomie, otrzyma te mądrości. Jeśli kobieta podejdzie do mężczyzny w ten sam sposób, otrzyma cztery aktywności: uspokajającą, wzbogacającą, fascynującą i pełną mocy – ochraniającą.

Na najgłębszym poziomie kobieta jest jak kwiat lotosu – ciepła, otwarta i szczęśliwa, gdy ma co podtrzymywać – podczas gdy mężczyzna jest jak diament, który cieszy się promieniując sam z siebie. Ale lotos, który niczego nie trzyma i diament, który nie promieniuje dla nikogo, są bezużyteczne. Dlatego ważne jest połączenie męskości i żeńskości. Na poziomie wewnętrznym i tajemnym to spotkanie tworzy kompletną ludzką istotę.

Tym niemniej, nawet jeżeli to osiągniemy, nadal będziemy odczuwać pożądanie wobec płci przeciwnej. Kiedy ktoś uwolni się od przeszkód i zasłon, jego wygląd fizyczny może stać się wyraźniej męski lub żeński, a zdolność kochania staje się silniejsza. A na poziomie wewnętrznym i tajemnym pojawi się wielkie bogactwo.

Słyszałem kiedyś od ciebie, że gdy kobieta ma romans, jest to bardziej niepokojące dla związku, niż kiedy mężczyzna ma romans. Co dokładnie miałeś na myśli?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zawsze mam bliski kontakt z ludźmi. Przychodzą do mnie i piszą listy z prośbą o radę. Dlatego widzę pewne wzorce. Mogą nie być widoczne u wszystkich, ale powiedziałbym, że istnieją w większości przypadków.

Na podstawie tego, co widziałem i słyszałem, uważam, że dla kobiety ważniejszy jest poziom mentalny związku, podczas gdy dla mężczyzny poziom fizyczny. Dopóki mężczyzna nie buduje relacji zaufania z inną kobietą, partnerka nie poczuje się zbytnio zaniepokojona, jeżeli jej partner od czasu do czasu bawi się gdzie indziej. Z drugiej strony kobieta może mieć na ścianie plakaty gwiazdorów filmowych i nie przeszkadza to mężczyźnie, dopóki czeka na niego obiad, gdy wraca do domu. Zarazem jednak nie chce, żeby sypiała z innymi. Poziom fizyczny jest ważniejszy dla mężczyzny, podczas gdy poziom mentalny jest ważniejszy dla kobiety.

Dość często romans ma inne znaczenie dla obojga – z pewnością istnieje tu różnica. Jeśli mężczyzna ma romans, może to wynikać po prostu z jego dobrego humoru. Wychodzi, bawi się, budzi się w cudzym łóżku, sprawdza czy ona jest blondynką, czy rudą, a potem wraca do domu i zapomina o tym. Ale jeżeli robi tak kobieta, to w większości przypadków w jej związku coś kuleje. Kiedy kobieta ma romans, mówi to więcej o stanie związku niż w przypadku mężczyzny. Dlatego powstało powiedzenie: „Nieważne, co robi Cezar; lepiej zobacz, co robi żona Cezara, a odkryjesz prawdziwy stan narodu”.

Mówi się, że należy unikać wyrządzania cierpienia w sferze seksualnej. Jeśli jednak ktoś nie chce być monogamistą, dzieje się to dość szybko, prawda?

Odpowiedź Lamy Ole:

Tak to prawda. Seksualność oznacza także cierpienie. To bardzo silna rzecz. Pożądanie jest najsilniejszą z emocji; jest przyczyną naszego ludzkiego odrodzenia.

Ludzie traktują swoje emocje poważnie. Dlatego powinniśmy być ostrożni i nie łamać serc bez powodu. Łamanie serc nie jest dobrym sportem! Na początku można uznać się za kogoś wyjątkowego, kto jest ponad tym całym dramatem. Ale pewnego dnia pojawi się ktoś, kto tobie z kolei złamie serce. Może się zdarzyć, że jeden partner w związku zakocha się w kimś innym. Zawsze jednak należy starać się postępować w sposób możliwie odpowiedzialny.

Czy istnieją inne formy partnerstwa oprócz relacji monogamicznych, które się sprawdzają?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli nie pojawia się zazdrość, może się dobrze udać z większą liczbą partnerów. Na przykład w Tybecie bardziej prawdopodobne było, że kobieta ma więcej niż jednego mężczyznę, a nie na odwrót. Niemniej jednak w większości przypadków najlepszym rozwiązaniem jest relacja jedna kobieta plus jeden mężczyzna. Tworzą podstawę rodziny, gdzie może pojawić się też pewna otwartość – choć zdarzają się również przypadki, w których może udać się z kilkoma partnerami.

Ale zawsze należy uważać, aby nikt nie cierpiał ani nie czuł się wykorzystany. Każde spotkanie powinno opierać się na idei pomagania innym istotom w rozwoju.

Czasem mężczyźni lgną do mnie i przywiązują, a ja chciałam tylko zachować się przyjaźnie. Co mam z tym zrobić?

Odpowiedź Lamy Ole:

Najlepiej będzie wytłumaczyć im, jak cudownie jest dzielić coś na wielu poziomach – mieć brata lub przyjaciela. W ten sposób wyprowadzić ich z pożądania. I powinnaś powiedzieć: „To, co widzisz we mnie, masz w sobie. Może trochę pomedytujesz?”.

Po prostu medytuj na poziomie najwyższej mądrości, ciągle od nowa i spraw, żeby ludzie byli świadomi swojej mocy i potencjału. Jeżeli pragną czegoś, czego nie mogą dostać, jeśli pragną czegoś w niezdrowy sposób, najlepiej jest ich odesłać. Najlepiej używać energii i pomagać im, żeby stali się niezależni. Potem możecie razem pracować dalej.

Jak pozbyć się zahamowań seksualnych i nieśmiałości?

Odpowiedź Lamy Ole:

Radzę ludziom, żeby postrzegali ciało jako narzędzie dawania drugiej osobie radości i z otwartym sercem wskoczyli w to doświadczenie. Warto w pełni skupić się na partnerze i nie myśleć o sobie. Dotyczy to obojga partnerów.

Mężczyzna może cieszyć się radością, którą daje kobiecie. A kobieta może cieszyć się mocą, którą aktywuje u mężczyzny. W sprawach miłości zawsze decydowałem się pójść za tym, kto doświadcza najwięcej uczucia i szczęścia. Jeśli to mężczyzna doświadcza czegoś intensywniej, kobieta może emocjonalnie się z nim stopić. A jeśli to kobieta ma bardziej intensywne doświadczenie, mężczyzna może się w nie zagłębić i cieszyć się, że może jej tak wiele dać. To jak udane spotkanie między bliskimi przyjaciółmi: niech mówi najlepszy gawędziarz. Po prostu wybieramy najlepszy trip.

Jak najlepiej korzystać z seksualności?

Odpowiedź Lamy Ole:

Postaraj się postrzegać swoje emocje i ciało jako narzędzia, które mogą przynieść korzyści innym i im pomóc. Rzeczywiście możemy dotrzeć do umysłów innych ludzi poprzez fizyczną radość. Daje im to wolność i szansę na doświadczenie własnej mocy i właściwości. Miłość jest jak inicjacja, w której wydobywamy z siebie wzajemnie bogactwo i piękno.

W przeszłości ludzie postrzegali seksualność jako oddzielną od umysłu i związaną tylko z ciałem. Uważam, że jest wręcz przeciwnie: seksualność jest związana z naszą całością, z naszym zachowaniem i całym naszym doświadczeniem.

Czy w buddyzmie są jakieś wytyczne dotyczące seksualności?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli chodzi o seksualność, Budda udzielał nauk na trzech poziomach. Ludziom, którzy mają trudności z życiem seksualnym – na przykład osobom, które przygnębia orgazm i czują, że coś tracą, lub mają problemy z relacjami – Budda radził zostać mnichem lub mniszką. To oddala problem i wyklucza go z ich życia, ale nie prowadzi do radości i szczęścia. Ich problemy są oczywiście zakorzenione w poprzednich wcieleniach, w których nie umieli zbudować niczego dobrego z innymi.

Następnie jest poziom przeciętnej osoby świeckiej, w którym ciało postrzega się jako narzędzie dawania partnerowi radości i szczęścia. Organy męskie są postrzegane jako diament, żeńskie jako kwiat lotosu, a para stara się dać sobie jak najwięcej szczęścia.

Następny jest poziom joginów. Tu przede wszystkim liczy się pogląd. Mnisi i mniszki starają się unikać cierpienia; ludzie świeccy angażują się w wykorzystywanie swoich umiejętności i stosowanie mądrości i współczucia w życiu codziennym; u joginów natomiast liczy się pogląd – ciągłe widzenie wszystkiego na najwyższym, najczystszym poziomie i ciągłe doświadczanie najwyższej błogości. Na tym poziomie, jeśli potrafimy zobaczyć coś czystego w każdym człowieku, nasze życie seksualne może być narzędziem do wytworzenia ogromnej radości. Jeśli wszystko wydarza się na poziomie czystości, jeśli szanujemy się nawzajem, jeśli doświadczamy siebie i innych na poziomie ponadosobistym, wtedy oświecone energie mogą się poruszać i uczymy się czegoś w tym procesie – to jest absolutnie niesamowite!

Istnieją oczywiście duże różnice między tymi poziomami. Kwadrans zapasów w stylu wolnym z butelką wina w brzuchu – to mnie nie interesuje i nie poleciłbym też tego nikomu. To powoduje tylko problemy. Z drugiej strony bardzo dobrze jest, jeśli możecie świadomie dzielić ze sobą czas i dawać sobie radość – w języku tybetańskim nazywa się ona detong, a po angielsku nierozdzielną przestrzenią i błogością”. Następnie utrzymujcie ten stan i promieniujcie nim w przestrzeń, traktując go jako stałe i ponadosobiste źródło radości, które promieniuje na wszystkie czujące istoty. Jeżeli potraficie to zrobić, możecie przynieść światu mnóstwo błogosławieństwa i wiele inspiracji. Możecie pomóc wielu ludziom odkryć własny potencjał i siłę.

Jak można używać seksualności w praktyce medytacyjnej?

Odpowiedź Lamy Ole:

Celem medytującego jest zdobycie takiej samej kontroli nad ciałem, jaką rajdowiec ma nad swoim samochodem. To oznacza, że potrafimy kierować energiami tak jak chcemy. Jednakże tę praktykę potrafią wykonywać tylko ci, którzy wiele już osiągnęli. Wszyscy powinniśmy się ćwiczyć w doświadczaniu zjawisk jako ponadosobistych i rozwijać medytacyjną moc.

Jeśli przyjrzymy się tradycyjnej kolejności praktyk, to tantryczne nauki o zjednoczeniu następują po praktyce “wewnętrznego żaru”, dzięki której można siedzieć na śniegu i topić go gorącem swojej medytacji. Aby zrobić to poprawnie, musimy umieć sprowadzić energię w dół, utrzymać ją tam i wysłać z powrotem. Jest taki żart joginów, że jeśli ktoś naprawdę urzeczywistnił tę praktykę, to potrafi penisem wciągnąć wodę wymieszaną z mlekiem, a potem wypuścić wodę i mleko osobno. Nie mam pojęcia, na ile to jest prawdziwe, ale na pewno jest to naprawdę trudna praktyka.

Powodem, dla którego nie mówimy zbyt wiele o praktykach w zjednoczeniu, nie jest pruderia. Z buddyjskiego punktu widzenia ciało nie jest ani nieczyste, ani grzeszne. Jest narzędziem – świątynią energii, w której wydarza się oświecenie. Jednakże o praktykach seksualnych mówi się nie za często dlatego, że zbyt wiele osób ma problemy w obszarze seksualności. Jeśli mówimy o energiach w ciele, o seksualnych energiach i pracy z nimi, dość często ludzie odbierają to w sposób staroświecki, chrześcijański albo islamski, bo uważają seksualność za coś nieczystego i złego. Nadbudowują tym samym dualizm.

Praktyki zjednoczenia utrzymywane są w sekrecie po prostu dlatego, że wielu ludzi nie potrafi zrozumieć, jak cenny klejnot mają w rękach. Gdy jesteśmy pełni obaw i oczekiwań, staramy się coś utrzymać albo coś odpychamy, jeżeli chcemy się wzajemnie kontrolować i rozwijamy przeszkadzające emocje, to nie powinniśmy otrzymywać tych nauk. Praktyki tantrycznego zjednoczenia stają się pożyteczne tylko wtedy, gdy potrafimy dawać i brać, i jesteśmy nastawieni na wzajemną pomoc w rozwoju. Dopóki nie zaczniemy doświadczać wszystkiego jako snu i nie będziemy umieli widzieć samych siebie w medytacji jako form z energii i światła, przywoływanie pól mocy i wymienianie się energią nie będzie miało sensu.

Mówiąc ogólnie, należy używać ciała jako narzędzia do dawania innym radości i unikać sprawiania im cierpienia. Radości kochania się nie powinniśmy też niszczyć koncepcjami na temat tego, jak należy to prawidłowo robić. Cieszmy się tym, bądźmy dobrzy dla swoich partnerów i wszystko stopniowo się rozwinie.

W buddyzmie ostateczny poziom wglądu nazywany jest detong, co oznacza nierozłączność radości i pustki. To znaczy, że pozostajemy w stanie radości i ekstazy. Utrzymujemy ten pogląd  na tym poziomie nieprzerwanie i w pełni to kontrolujemy. Nie jest to jednak stan osobisty. Promieniujemy w przestrzeń, pełni radości. Gdy czegoś dotykamy, to też zaczyna promieniować. Na tym poziomie nie ma już kogoś, kto robi coś dla kogoś innego – po prostu coś wspaniałego wydarza się w otwartej przestrzeni. Próbujcie utrzymywać ten poziom przez cały czas, także, gdy się kochacie. Doświadczajcie tego jako najwyższej inicjacji, a nie czegoś ograniczonego, co chce się zatrzymać tylko dla siebie. Będzie to wtedy spotkanie pełne najwyższej radości i najpiękniejszych klejnotów. Bądźcie tego świadomi i promieniujcie tym na wszystko dookoła.