Często odpływam w świat marzeń. Kiedy zauważam, że to robię, staram się skupić na swojej pracy, ale ciężko mi to idzie. Co to znaczy?

Odpowiedź Lamy Ole:

W tym przypadku dobrze by było, gdybyś wykonywał dużo praktycznych zadań – pozostając na ziemi i nie dając się wciągnąć w marzenia.

Zmuszanie się do precyzyjnej pracy, pozostawanie „tu i teraz”, jest najlepszym antidotum na fantazjowanie, zwłaszcza gdy ktoś jest z natury bardzo rozmarzony. Chyba, że właśnie się zakochaliśmy – wtedy to w porządku. Ogólnie, marzenia nie mają dużego znaczenia. Lepiej się zebrać w sobie i zająć się tym, co mamy przed nosem. Pewnego dnia uda ci się przełamać stary nawyk i wszelkie marzenia okażą się inspiracją, źródłem fascynacji – wszystko to będzie ciekawe.

Kiedy jesteśmy rozmarzeni, lepiej nie powtarzać mantr, ponieważ wtedy także można „odpłynąć”. Z tego samego zresztą powodu są one dobre w walce z przeszkadzającymi emocjami.

Kiedyś, gdy udzielałem pomocy rannej osobie, doświadczyłem całkowitej koncentracji i bez zastanowienia robiłem dokładnie to, co trzeba. Czy to jest jakaś wyższa świadomość?

Odpowiedź Lamy Ole:

Powiedziałbym, że stan, w którym jest się świadomym jednocześnie na wielu poziomach, jest najwyższym stanem świadomości. Jeśli robisz dokładnie to, co jest potrzebne w danej sytuacji, w ponadosobisty sposób – bez zastanawiania się czy to dobry moment i co masz czuć albo czy trzeba się bać – wtedy wszystkie twoje moce i zdolności zamanifestują się na powierzchni umysłu.

Dokonasz wtedy rzeczy, które wydawały ci się niemożliwe. Ci, którzy nie pracują z umysłem, zawsze chcą coś zatrzymać przy sobie albo coś od siebie odepchnąć. Natomiast w momencie spontanicznego działania po prostu robimy to, co pojawia się przed naszym nosem. Potem z perspektywy czasu zobaczymy, że wszystko to wydarzyło się z radością i mocą. Ale w tym czasie, gdy wydarzenie miało miejsce, liczyło się tylko konkretne działanie.

Jedyną rzeczą, której należy się wystrzegać podczas spontanicznego, bezwysiłkowego działania, są przeszkadzające emocje – nie ma w takiej sytuacji miejsca na gniew albo niechęć. Wolni od przeszkadzających emocji zrobimy dokładnie to, co przynosi pożytek innym i co jest właściwe. Nie ma co do tego wątpliwości.

Z jednej strony należy robić to, co mamy przed nosem. Z drugiej, czy nie jest ważne, żeby mieć długoterminowe plany?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jako buddysta w odróżnieniu od większości ludzi masz znacznie większą szansę, by twoje wybory przynosiły korzyść istotom na dłuższą metę. Możesz podejmować decyzje bez strachu i przywiązania, z pozycji wolności, dysponując szeroką perspektywą.

Większość ludzi działa jak w przemyśle amerykańskim: właśnie zainwestowaliśmy pieniądze w nową fabrykę, ale chcemy je natychmiast odzyskać. Mądrzejsi działają jak przemysł niemiecki czy japoński: inwestują – interes rośnie, stabilizuje się i ostatecznie przynosi duże zyski.

Dzięki buddyjskiemu poglądowi zobaczysz zarówno to, co nalezy zrobić, zanim zacznie się lato, i co uczynić później, gdy skończysz sześćdziesiątkę i nadal będziesz chciał być pożyteczny dla innych. W tej chwili bardzo ważne jest, żebyś obserwował swój umysł tak dobrze, jak potrafisz, we wszystkich stanach i skrajnych doświadczeniach, oraz wyciągał wnioski ze wszystkiego, co się w nim wydarza. Ważne, żeby robić to teraz, dopóki możesz swobodnie przejść przez podobne trudności. Później, gdy twój organizm będzie już wymagał więcej warunków sprzyjających pracy, zadbaj o jak najprzyjemniejsze dla siebie okoliczności. Nie chodzi przy tym o wygodnictwo, lecz o to, by móc być zawsze najbardziej użytecznym.

Kiedy przeszedłeś już przez problemy, przepracowałeś jakąś sytuację, inni, którzy potrzebują się nauczyć dokładnie tego samego, będą mogli przyjść do ciebie. Gdy to sobie uświadomisz, będziesz chciał pracować z umysłem nawet dwa razy więcej, ponieważ w ten sposób będziesz przynosił jeszcze większy pożytek istotom.

Jeśli nie wyrazimy naszej złości, czy nie stłumimy jej tym samym i czy później nie przyniesie nam tak czy owak problemów?

Odpowiedź Lamy Ole:

W każdych okolicznościach złość musi przepłynąć przez nasz system: przez ciało i umysł. Jeśli zatrzymasz ją w sobie, rozchorujesz się. Jeśli jednak ją uzewnętrznisz, w niczym to nie pomoże. Gdy ktoś nie czuje się dość silny psychicznie, żeby się opanować, lepiej niech uda się do terapeuty i porozmawia z nim o swojej sytuacji.

Ktoś, kto ma silny umysł, wyjaśnia sobie sytuację w medytacji. Siada i odkrywa: „Gniewu nie było pięć minut temu i za dziesięć minut też go nie będzie. A jeśli w ciągu następnego kwadransa dam się porwać temu uczuciu, będę miał tylko problemy”. Trzymamy się tego właściwego nastawienia tak mocno, jak tonący trzyma się kłody drewna.

Jeżeli gniew pojawił się już w naszym umyśle, a umysł to zrozumiał i potem gniew się z powrotem w nim rozpłynął – i nie chwytamy się tego uczucia ani niczego nie blokujemy – następnym razem nie będziemy już traktować go tak poważnie. Za kolejnym zaś gniew w ogóle pojawi się w rozrzedzonej formie, a któregoś dnia wcale nie wróci. Ta emocja żyje tylko dzięki energii, którą w nią wkładamy.

Jeśli nie traktujemy gniewu poważnie, lecz postrzegamy przeżywanie go jak program w telewizji, myśląc: „Wczoraj był sentymentalny film, a jutro może będzie horror, to gniew nie będzie nam przeszkadzać. Emocje stają się trudne wtedy, gdy utożsamiamy się z filmami, które wyświetlają się w naszym umyśle. Zarówno dobre jak i złe zawsze dobiegną przecież końca, a w sposób trwały istnieje tylko klarowność przestrzeni, w której emocje przychodzą i odchodzą – to, co jest ich świadome, to co je przeżywa.

Jestem psychoterapeutą i zwykle mówię wściekłym, zablokowanym ludziom, aby wyładowali swój gniew. Czy odradzałbyś to w każdym przypadku?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zdecydowanie obstaję przy swoim zdaniu, że nie powinniśmy tego robić. Zwyczajny umysł działa w sposób nawykowy. Jeśli dziś raz pozwolisz sobie na złość, jutro to uczucie odwiedzi cię dwa razy. A pojutrze będziesz samotny, ponieważ nasze otoczenie nie lubi gniewnych ludzi.

Stworzyliśmy już całe pokolenie singli, ponieważ każdy zbyt poważnie traktuje własne jazdy i emocje – masa osób uważa je za bardzo istotne i znaczące. Podchodziłbym do tego raczej zgodnie z nauką Buddy, który mówił, że lepiej jest traktować złość jako żenującego, nieprzyjemnego i nieco nachalnego klienta. Nie wkładajmy w ogóle w złość energii – również za każdym kolejnym razem, kiedy będzie powracać.

Ważne jest usunięcie warunków, które mogą wywołać gniew. Pamiętaj, że gniewu nie było wcześniej, nie będzie go później, a jeśli wybuchniesz nim teraz, przyniesie to potem wiele cierpienia.

Nie bądź dramatyczny i zachowaj zimną krew. Następnie przepracuj to i wewnętrznie pozwól trudnościom odejść podczas medytacji.

Dobrze jest również wiedzieć, że buddyzm zaczyna się tam, gdzie kończy się psychologia. Niektórzy na buddyjskiej ścieżce potrzebują dobrego psychologa i to jest w porządku. A jeśli osiągnąłeś poziom, na którym możesz stać murem za samym sobą i swoją wizją świata, po prostu pozwalaj zjawiskom przemijać, nie wkładaj w nie energii.

Co zrobić, jeśli często spotykam się z ludźmi, do których nie pasuję lub których towarzystwa tak naprawdę nie lubię?

Odpowiedź Lamy Ole:

Życz im wszystkiego najlepszego, wyjdź i zajmij się tym, co cię interesuje. Zbuduj własne pole mocy gdzie indziej. Ludzie emanują pewnymi energiami; niektóre pasują do siebie nawzajem, a inne nie. Jeśli innym przeszkadza to, co robisz, rozstań się z nimi w sposób ponadosobisty. Możesz to zrobić, ponieważ wiesz, że oni także chcą osiągnąć szczęście i uniknąć cierpienia.

Niech twoje zachowanie pasuje do sytuacji. Jeśli uważasz, że ktoś źle cię traktuje, możesz dać mu nauczkę. Musisz umieć stanąć w obronie samego siebie. Jednak twoja reakcja powinna być odpowiednia do sytuacji. Dlatego proszę, nie staraj się rozłupać orzecha młotem kowalskim.

Jeśli ktoś nieustannie sprawia mi kłopoty, jak mogę wyjaśnić tę sytuację, żebyśmy oboje nie wpadli w gniew?

Odpowiedź Lamy Ole:

Najlepiej jest powiedzieć uczciwie i przyjaźnie, co się myśli. Po prostu powiedz tej osobie, bez złości, że nie lubisz pewnych rzeczy, że są dla ciebie nieprzyjemne i że chciałbyś, aby to zachowanie ustało. Jeśli ten ktoś nie reaguje nawet na powtarzające się prośby, wprowadź pewien dystans. Wyjaśnij warunki, na jakich moglibyście twoim zdaniem funkcjonować razem, a jeśli to nie zadziała, wyprowadź się lub wyrzuć tę osobę, jeśli to konieczne.

Jeśli komuś bardzo przeszkadza zachowanie innej osoby, jak można sobie z tym poradzić, nie wpadając w złość?

Odpowiedź Lamy Ole:

Kiedy złość jest wywołana przez nawyki, ważne jest, aby być świadomym tego, co się dzieje. Ogólnie rzecz biorąc, nie jestem przeciwny zdecydowanej interwencji w trudnych sytuacjach, o ile robiąc to, nie wykluczasz innych osób ze swoich dobrych życzeń!

Nie możesz oddzielić się od innych, mówiąc: „Ludzkość jest tam, a ja jestem tu”. Zamiast tego wnieś do sytuacji coś pozytywnego i pracuj z tym. Wtedy będziesz iść do przodu. Oczywiście powinieneś dać innym znać, jeśli coś ci nie odpowiada w ich postępowaniu, w przeciwnym razie staniesz się neurotyczny. Zwróć im na to po prostu uwagę w kontrolowany, przyjazny sposób.

Jeśli jest więc coś, co bardzo ci przeszkadza – jeżeli na przykład widzisz, że twój związek z chłopakiem dobiega końca, ponieważ on zawsze zostawia skarpetki na stole, kiedy właśnie zamierzacie coś zjeść – pamiętaj, że on nie robi tego, żeby cię drażnić, lecz ponieważ nie umie postępować inaczej, bo jest na przykład źle wychowany. Mówisz mu, że to ci przeszkadza i że to niszczy wasz związek. Jeśli on się zmieni, będzie to dowód prawdziwej miłości. Jeżeli natomiast dalej będzie się tak zachowywał, możesz użyć energii swojego gniewu do nagromadzenia tyle siły, ile potrzebujesz, aby odejść.

Na dłuższą metę nie należy jednak robić z siebie męczennika. Podam przykład: pewne małżeństwo mieszkało razem przez długi czas i co niedziela jadało bułki. Mąż zjadał górną połowę, a żona dolną. Zawsze czuli jednak oboje, że coś jest nie tak. Po dłuższym czasie zdali sobie sprawę, że w rzeczywistości mężczyzna chciał zjeść dolną połowę, a kobieta górną.

Nie jest dobrze, gdy ktoś jest tak delikatny, że nie może nawet porozmawiać z innymi ludźmi. Lepiej jest znaleźć skuteczny sposób komunikacji i przy jego pomocy podtrzymywać wzajemny kontakt.

Gdy widzę niesprawiedliwość bardzo szybko się denerwuję. Czy może to być pożyteczne, jeśli motywuje mnie do działania?

Odpowiedź Lamy Ole:

Z jednej strony, kiedy pojawia się gniew działanie zawsze będzie niewłaściwe, z drugiej jednak nie powinniśmy być mięczakami, czy też ograniczać sobie pola widzenia. Najlepiej jest ze współczuciem robić to, co konieczne.

Nie wiem, skąd bierze się pogląd, że lepiej się wyrażamy poprzez gniew. To nieprawda! Gniew jest trucizną dla umysłu; sprawia, że stajemy się chorzy i brakuje nam przejrzystości. Wygrać można jedynie działając “na chłodno”.

Spróbujcie zrozumieć, że wszystkie istoty pragną szczęścia i chcą uniknąć cierpienia. Nawet jeśli nie potrafimy tego zobaczyć to wszystkie istoty mają naturę Buddy, nawet ktoś taki jak Chomeini. On nie jest zły; jest tak pomieszany, że z wszystkich opcji zawsze wybiera tę złą. Chomeini także pragnie szczęścia i chce uniknąć cierpienia, ale jest tak zaślepiony, że popełnia same błędy. Dzięki zrozumieniu, że ludzie są nieświadomi, a nie źli, można uniknąć gniewu. Osiągnijcie ten wgląd i reagujcie ze współczuciem, lecz także z konieczną ostrością.

Zrozumiałem, że możemy używać przemocy, jeśli jest taka konieczność, lecz powinniśmy to robić bez gniewu?

Odpowiedź Lamy Ole:

Tak, dokładnie. Na przykład, jeśli ludzie bardzo przeszkadzają na moich wykładach, to osobiście ich wyprowadzam. Dopóki nie jesteśmy gniewni, a jedynie robimy to co konieczne, to jest to całkowicie w porządku. 

Czasami trzeba po prostu podjąć drastyczne kroki. Jeśli w naszych krajach żyć będą tylko lenie, którzy niczego nie ryzykują, zawsze odwracają jedynie wzrok i nie biorą na siebie żadnej odpowiedzialności to nasza kultura po jakimś czasie upadnie.

Jeśli musimy użyć przemocy to powinno się to odbyć bez emocji. Wręcz przeciwnie, konieczne jest by towarzyszyło temu współczucie. Powinniśmy pracować jak lekarz, który wie, że jeśli nie zrobi operacji teraz to później będzie tylko więcej cierpienia i trudności. Naszym celem musi być pożytek dla innych.  

Podam tutaj śmieszny przykład. Moja mama miała ok. 1,5 metra wzrostu i była z pokolenia, które nie brało witamin, ale była też nauczycielką WFu. Mieliśmy domek letniskowy w Danii blisko łąki, na której pasły się konie. Kiedyś, gdy miałem pięć lat stałem zwrócony tyłem do płotu. Byłem zatopiony w myślach i głaskałem konia, którego pysk był nad moim ramieniem. Kiedy moja matka zobaczyła, że koń nagle położył uszy po sobie, zrobił się agresywny i pokazał zęby, przeskoczyła przez płot, który był tak wysoki jak ona sama i z całej siły uderzyła go w brzuch – dokładnie wtedy, gdy ten już prawie mnie ugryzł. Koń podskoczył na prawie metr w górę. Moja mama nie była zła na konia, po prostu chciała, żebym dalej miał dwie ręce.

W takich sytuacjach doświadczamy zupełnie nowego wymiaru, wszystko rozgrywa się jak w zwolnionym tempie. Działamy bardzo precyzyjnie i zazwyczaj odnosimy sukces bez zbytniego ranienia przeciwnika.

Czy są sytuacje, w których musimy zadziałać w sposób, który wygląda na gniewny, żeby osiągnąć coś dobrego?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli ktoś działa w gniewie to rezultatem nie może być miłość, pokój i harmonia. Gniew jest toksyczny. Ego myśli, że musi działać gniewnie, tylko wtedy, gdy nie ufa samo sobie.

O wiele bardziej efektywne są działania wolne od gniewu. Jeśli postępujemy w sposób współczujący, to te działania będą lepsze i silniejsze. Wtedy jesteśmy bardziej harmonijni; widzimy dokładnie to, co jest i otrzymujemy rezultaty. Na zewnątrz możemy przyjąć mocny, gniewny wygląd, lecz wewnętrznie musimy być wolni od gniewu.

Wielu młodych ludzi prosi mnie o zaświadczenie, że nie mogą zostać żołnierzami, ponieważ są buddystami. Nie mogę tego poprzeć; sam byłem żołnierzem. Jeśli nie będzie żołnierzy, kto będzie chronić nasze społeczeństwa i naszą wolność? Tak naprawdę cieszymy się naszą wolnością tylko dlatego, że mieliśmy wystarczająco wielu żołnierzy. Zdecydowanie można być buddystą i jednocześnie bronić swojego kraju. Nie wolno tylko wpadać w gniew, gdy się to robi.

Czasami udaje mi się całkiem dobrze zwalczyć gniew, lecz często to uczucie zamienia się w głęboki smutek. Co to oznacza?

Odpowiedź Lamy Ole:

To znak głębokiego oczyszczenia. Wskoczyliśmy w to z ogromnym zainteresowaniem i wielką otwartością. Poszliśmy ścieżką Buddy i zobaczyliśmy, że istnieje cierpienie, że ma ono przyczynę i może dobiec końca.

Jesteśmy głęboko zainteresowani położeniem kresu cierpieniu. I im więcej energii, otwartości i zaufania wkładamy w praktykę, tym więcej wyzwań się pojawi. Może dojść do sytuacji, w których rozwijając się będziemy musieli wiele w sobie przepracować – wtedy lepiej jest ograniczyć kontakt z innymi. Dlatego mamy odosobnienia. Przeprowadzając je możemy wyłożyć wszystko na stół bez ciągłej krytyki z zewnątrz. Możemy w ciszy przejść przez wiele wewnętrznych procesów. Najlepiej jest to robić z nauczycielem lub na odosobnieniu grupowym. Gdy trudności przeminą, wychodzimy i znów wracamy do życia społecznego.

Powinniśmy i potrafimy zrozumieć, że umysłu nie da się zniszczyć. Wszystkie nasze pojawiające się od wewnątrz trudności są oczyszczeniem. W tych przypadkach możemy naprawdę być pewni trzech rzeczy – nie przerosną nas one, czegoś się z nich nauczymy i za każdym razem czegoś niepotrzebnego się pozbędziemy.

Ważne jest powtarzanie wielu mantr, wielu KARMAPA CZIENNO i pozostanie skoncentrowanym. Powinniśmy też pomyśleć o pustości zjawisk: wszystko się pojawia, zmienia i znów rozpuszcza, a rzeczy nie są tak prawdziwe, jak byśmy chcieli. Ego lubi się ukrywać w dramatyzowaniu procesu oczyszczenia. Kiedy medytujemy, kanały energii się otwierają i doświadczamy oczyszczenia, ale później wracamy do pracy. Nie dajmy się zbytnio wciągnąć w dramaty.

Jaki jest cel praktyk tantrycznych w zjednoczeniu?

Odpowiedź Lamy Ole:

W praktykach tych główny nacisk kładziony jest na zbliżenie mężczyzny i kobiety, tak żeby się „uzupełnili”. Oczywiście zachowujemy nasz zewnętrzny wygląd, ale na poziomie wewnętrznym i tajemnym możemy szybko przejąć cechy drugiej płci: mężczyźni zyskują intuicję właściwą kobietom, a kobiety siłę mężczyzn. Na najgłębszym poziomie mężczyzna otrzymuje przestrzeń, która przekształca wszystko w coś ponadosobistego, podczas gdy kobieta uzyskuje radość, która wszystko zaokrągla.

Te praktyki świetnie działają, jeżeli ktoś naprawdę potrafi je wykonywać. Mężczyźni i kobiety naprawdę mogą się w ten sposób uzupełniać. Kobiety mają w ciele pewną energię, która zawiera różne mądrości i wgląd: istnieje mądrość podobna zwierciadłu, która pokazuje wszystko takim, jakie naprawdę jest. Istnieje mądrość wyrównująca, która pokazuje złożoność rzeczy. Istnieje również mądrość rozróżniająca, mądrość doświadczenia oraz intuicyjna, wszechprzenikająca mądrość. Jeśli mężczyzna idzie do kobiety, jakby szedł do świątyni, pełen szacunku i godności, jeśli otworzy się przed nią i zobaczy ją na bardzo wysokim poziomie, otrzyma te mądrości. Jeśli kobieta podejdzie do mężczyzny w ten sam sposób, otrzyma cztery aktywności: uspokajającą, wzbogacającą, fascynującą i pełną mocy – ochraniającą.

Na najgłębszym poziomie kobieta jest jak kwiat lotosu – ciepła, otwarta i szczęśliwa, gdy ma co podtrzymywać – podczas gdy mężczyzna jest jak diament, który cieszy się promieniując sam z siebie. Ale lotos, który niczego nie trzyma i diament, który nie promieniuje dla nikogo, są bezużyteczne. Dlatego ważne jest połączenie męskości i żeńskości. Na poziomie wewnętrznym i tajemnym to spotkanie tworzy kompletną ludzką istotę.

Tym niemniej, nawet jeżeli to osiągniemy, nadal będziemy odczuwać pożądanie wobec płci przeciwnej. Kiedy ktoś uwolni się od przeszkód i zasłon, jego wygląd fizyczny może stać się wyraźniej męski lub żeński, a zdolność kochania staje się silniejsza. A na poziomie wewnętrznym i tajemnym pojawi się wielkie bogactwo.

Jak najlepiej zintegrować buddyjską praktykę z codziennym życiem?

Odpowiedź Lamy Ole:

Chodzi tu o praktykę zarówno formalną, jak i intuicyjną. Spróbowałbym spontanicznie wpleść krótkie medytacje w nasz dzień, gdy tylko sytuacja na to pozwala. Dobrze jest też zaplanować konkretne sesje medytacyjne jako podstawę. Na przykład po porannych czułościach usiadłbym z partnerką i poświęcilibyśmy około pięciu minut na przyjmowanie razem Schronienia lub na medytację i koncentrację na trzech światłach płynących od Karmapy.

Można też wykorzystać przerwę w ciągu dnia, by skoncentrować się na światłach płynących od Karmapy przed nami. Można też starać się widzieć zawsze wszystko jako piękne i czyste. W drodze do pracy, w autobusie czy pociągu możemy wyobrażać sobie Buddów lub Karmapów siedzących na desce nad głowami wszystkich obecnych. Następnie w umyśle zabieramy tę deskę, a Buddowie czy Karmapowie opadają do serc ludzi i zaczynają promieniować.

Zawsze koncentrowałbym się na przestrzeni i radości jako nierozdzielnych. Spróbujcie zobaczyć przestrzeń jako to, co zawiera wszystkie rzeczy, a nie to, co je oddziela. To oznacza kierowanie świadomości nie tylko ku przodowi – tak jak robimy to nawykowo podążając za nosem i oczami – lecz bycie też świadomym przestrzeni wszędzie wokół siebie.

Chodzi tutaj o doświadczanie świadomości jako czegoś podobnego przestrzeni, rozpościerającego się w każdym kierunku. To jest bardzo ważne, dlatego często to podkreślam. Jeśli doświadczamy tego metra dystansu pomiędzy nami a innymi nie jako oddzielenia, lecz jako przestrzeni – pojemnika, który zawiera nas wszystkich – będziemy przeżywać coraz więcej radości. Gdy rozwijajamy ten pogląd i zawsze koncentrujemy się na tym, co nas jednoczy, zupełnie naturalnie przebudzą się w nas wglądy i zdolności, wykraczające poza przyzwyczajenia. Nagle będziemy wiedzieli, kto do nas zadzwoni, zanim usłyszymy dźwięk telefonu, lub pomyślimy o jakimś przyjacielu i wkrótce dostaniemy od niego list. Będzie się to wydarzało, ponieważ umysł w swoim radosnym, zrelaksowanym stanie wyraża całą swoją mądrość i wszystkie umiejętności.

Przychodząc do pracy możemy widzieć coś ekscytującego i pełnego znaczenia w każdej sytuacji. Kobietom wskazałbym ich piękno i mądrość, a mężczyznom ich siłę i radość. W ten sposób ich uwaga będzie nakierowana na mocne strony i zbliżą się do swojego potencjału. Robiąc coś w pracy dobrze jest myśleć: “To nie jest tylko mój obowiązek; mam do spełnienia ważną misję. Poprzez to, co dziś robię; mogę oddziałać na wiele istot i być może dać im coś pożytecznego, coś co przyniesie im radość”.

Gdy zaś nie mamy akurat nic istotnego do zrobienia i nikt nie domaga się naszej uwagi, możemy się na krótką chwilę całkowicie zrelaksować, przyjąć trzy światła i następnie przekazać wszystkim istotom dobre wrażenia z tej praktyki. Jeśli nasza praca ma bardziej fizyczny charakter i nie musimy w niej zbyt dużo myśleć, możemy przez cały czas powtarzać mantry.
Naprawdę możemy postrzegać wszystko na najwyższym poziomie. Na przykład, nawet maszyny można widzieć jako wyrażenie inteligencji ich wynalazców, którzy stworzyli coś, co tak świetnie działa. W czasie przerwy porannej czy też obiadowej znów możemy z pozytkiem wchodzić w interakcję z ludźmi, widząc najświeższe i najpiękniejsze aspekty wszystkiego, co się wydarza. Jedząc coś można w umyśle ofiarowywać to Karmapie.

Jeżeli mamy w pracy szefa o trudnym charakterze, myślmy po prostu: “Jak wspaniale. Bez trudnych ludzi nie byłoby cierpliwości, a bez cierpliwości nie byłoby oświecenia. Dziękuję!” Ogólnie, niezależnie od sytuacji powinniśmy wykorzystywać czas jak najlepiej, zawsze widząc w ludziach to, co najlepsze i ucząc się ze wszystkiego, co się wydarza. W drodze do domu znów możemy wyobrazić sobie Karmapę opadającego na poziom serca wszystkich pasażerów autobusu.

Jeżeli komuś nie udało się rano zrobić pokłonów, powinien zrobić je po pracy. Powodem jest to, że wielokrotne ‘rzucanie się na ziemię” zrównoważy wasze energie. Zyskacie tyle siły i świeżości, że będziecie mogli „odjąć” sobie jedną godzinę snu za każdą godzinę pokłonów. Dają one dodatkową moc, dzięki której możemy więcej zrobić dla innych.

Gdy nie ma nic ciekawego w telewizji pomedytujcie na Diamentowy Umysł, który oczyszcza w umyśle wszystkie negatywne wrażenia nagromadzone w czasie niezliczonych żywotów, albo wykonajcie swoją obecną indywidualną praktykę. Na koniec wieczorem możecie wraz z partnerem praktykować jedność pustości i błogości, spotkanie mądrości i współczucia.

Kiedy nadchodzi czas na sen, siedząc w łóżku możemy zrobić ostatnią medytację na pustość- przejrzystość umysłu, Medytację Przejrzystego Światła. Później kładziemy się i pozostajemy w stanie nieograniczonego światła przez całą noc. Następnego ranka, gdy znów zaświeci słońce, wyłaniamy się z przestrzeni jako wybrany przez nas aspekt Buddy, przyjmujemy Schronienie i znów wkraczamy w zewnętrzny w świat. W ten sposób wykorzystujemy wszystko, co się da, z dwudziestu czterech godzin doby.

Po krótkim czasie spoczywania w przestrzeni w medytacji, ego zakłóca to doświadczenie. Czy jest na to jakieś antidotum?

Odpowiedź Lamy Ole:

Chwaliłbym ego, dopóki nie straci gruntu pod nogami. Myślałbym w ten sposób: “Fantastycznie, co za mądrość! Wiesz już, że stracisz kontrolę grając w ten sposób i zostawiając przestrzeń. To bardzo bystre!”. Można też mieć takie podejście: “O, to właśnie jest ego. Zawsze przychodzi. Poczęstuj się herbatą, ego. ja teraz medytuję!”. Utrzymujemy po prostu jednoupunktowienie. Pewnego dnia się uda. I w pewnym momencie ego w końcu się rozpuści.

Nie pozwólcie jednak, żeby zwierzak domowy stał się drapieżnikiem. Być może istnieją powody, dla których ego stawia opory. Przyczyną może być to, że na początku doskonałe doświadczenie pustki jest zbyt silne. Może sprawić, że traci się równowagę. Zanim będzie mogli spocząć w tym doświadczeniu, być może będziecie musieli zgromadzić w świadomości magazynującej jeszcze więcej dobrych wrażeń. Może się zdarzyć tak, że jeden obszar – na przykład intelektualne zrozumienie – jest już bardzo rozwinięty, podczas gdy inny – taki jak dojrzałość emocjonalna – nie jest jeszcze na takim poziomie. Wtedy trzeba dać sobie trochę czasu na rozwój.

Nie wściekajcie się więc na ego. Zamiast tego pomyślcie tak: “Aha, to ma zapewne jakieś znaczenie”, albo: “Na pewno jest w tym jakiś sens”, albo: “To z pewnością okaże się pomocne” i po prostu dalej róbcie swoje. Nie walczyłbym zaciekle z ego. To tylko dodaje energii jego gierkom, a ono samo w ten sposób zyskuje moc. Pracujcie więc dalej, dopóki samo się nie rozpuści z braku mocy.