Jak przeszkadzające emocje przekształcają się w mądrości Buddy i co oznaczają te mądrości?

Odpowiedź Lamy Ole:

Kiedy obserwujemy przeszkadzające emocje, bardzo ważny jest nasz pogląd. Kiedy patrzymy na zjawiska z perspektywy orła, wszystko jest mądrością, a jeśli z perspektywy kreta, wszystko jest przeszkadzającą emocją. Tylko niewielu ludzi obserwuje uczucia z perspektywy orła, większość natomiast gubi się wśród złości, zazdrości itd. Lecz jeśli nie będziemy odpowiadać na te emocje, jeśli po prostu pozwolimy im pojawiać się w umyśle i znów się w nim rozpuszczać, wtedy wyłoni się zupełnie nowy wymiar, całkowicie nowe doświadczenie – węgiel przekształci się w diament. 

Gdy złość się rozpuszcza, pojawia się mądrość podobna zwierciadłu – pokazująca, jak lustro, wszystko takim, jakie jest. Widzimy rzeczy i rozpoznajemy je dokładnie takimi, jakie są. Nie musimy niczego dodawać ani usuwać. Ta zdolność widzenia rzeczy jasno i przejrzyście porównywana jest do przejrzystości diamentu. 

W przypadku dumy mamy szansę przekształcenia dumy wyłączającej – czyli myślenia “Jestem lepszy niż ty!” – w dumę włączającą, dzięki myśleniu: “Wszyscy jesteśmy wspaniali”. A gdy duma rozpuszcza się z powrotem w umyśle, nagle rozpoznajemy, że wszystko złożone jest z wielu uwarunkowań. Nic nie pojawia się samo z siebie, wszystko jest zależne od siebie nawzajem. Nazywa się to mądrością równoważącą, ponieważ wszystko ma posmak tego samego bogactwa – jak klejnoty, które promieniują same z siebie. 

Co oznacza śmiech w czasie snu?

Odpowiedź Lamy Ole:

Śmiech uwalnia napięcie. Ma różne znaczenie w różnych kulturach. W niektórych kulturach obnaża się zęby, gdy człowiek się śmieje, żeby pokazać że nie jest się zagrożeniem. Albo pokazuje się dłonie – to może być pierwszy “uśmiech”. Oznacza to mniej więcej: “Nie mam broni, nic nie ukrywam” i tak dalej.

W Himalajach ludzie się śmieją, gdy ktoś upada. Nie wynika to ze złośliwości, chodzi raczej o to, żeby pomóc temu komuś nie przywiązywać się do sytuacji. Przechodnie śmieją się, gdy ktoś się potknie, żeby ta osoba nie wzięła tego zbyt poważnie. Taki śmiech jest pożyteczną reakcją. 

W naszej kulturze śmiech jest po prostu wyzwalający. Gdy się śmiejemy, uwalniamy energię i czujemy się dobrze. To zdrowe – ludzie, którzy dużo się śmieją, mają piękne twarze.

Czy istnieje jakiś sposób, by zapamiętać sny po przebudzeniu?

Odpowiedź Lamy Ole:

Gdy pamiętamy sen, dzieje się tak dlatego, że umysł w jakiś sposób uważa to za istotne. Jeśli mieliśmy miły dzień i wszystko jest w porządku, to możliwe, że zapamiętamy bardzo mało ze swego snu. Sny prawdopodobnie są zawsze znakiem, że coś się wydarza, szykuje, dojrzewa – że coś przetwarzamy.

Jeśli jesteśmy w miarę zrelaksowani, to prawdopodobnie mniej będzie się wydarzać w tej sferze. Jeżeli ogólnie chcemy mieć lepszą pamięć, to jest na to błogosławieństwo. Możemy także przed położeniem się spać głęboko postanawiać, że będziemy pamiętać sny. Wtedy rano po przebudzeniu przypominamy sobie o tym postanowieniu i znów pojawia się to doświadczenie. 

Jak możemy używać snów na drodze do oświecenia?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeżeli utrzymamy ten moment, kiedy wiemy, że “to jest sen” i następnie rozszerzymy to odczucie jeszcze bardziej, to można w ten sposób osiągnąć pełne oświecenie.

Mamy takich joginów, którzy osiągnęli oświecenie w snach lub w głębokim śnie – być może nie tak wielu, ale były takie przypadki. Jeżeli rozpoznamy moment śnienia i rozszerzymy go na resztę życia, to może być bardzo ochraniające i może utrzymać wiele przeszkadzających emocji z dala od nas.

Dlaczego tak trudno jest interpretować sny?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli nie ma w tym zbyt wiele emocji, to sny często są tylko starymi, wyrwanymi z magazynu naszej świadomości obrazami, które nie mają z nami wiele wspólnego. Jeżeli natomiast jest w tym jakaś emocjonalna reakcja – czujemy się dobrze bądź źle – to wtedy sen ma znaczenie.

W snach, które wydają się ważne, umysł chce sam sobie coś powiedzieć, ale nie potrafi się z tym skonfrontować. Dlatego koduje wiadomości od podświadomości. Podświadomość bawi się w chowanego. Warto się temu przyjrzeć, ponieważ niektóre fragmenty naszych snów mają znaczenie.

Czy możliwe jest otrzymanie prawdziwych nauk we śnie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Nauczyciel, którego słyszycie, lub widzicie w większości swoich snów, jest dla was bardzo ważny. Jest to prawdopodobnie rdzenny nauczyciel, z którym macie najsilniejsze doświadczenia i związek. W tym przypadku można we śnie połączyć się z jego polem mocy i naprawdę czegoś się nauczyć.

Gdy śnicie, że lama na przykład mówi o kwiatach lub piciu herbaty, to może to być rodzaj otwierania podświadomości. I gdy naprawdę wiele odczuwacie, to wtedy nowy poziom rozwoju – doświadczenie “aha!” – nagle się przebija. Wtedy jest to prawdziwe błogosławieństwo i można w ten sposób dostać od nauczyciela siłę, energię i wiedzę.

Nigdy jednak nie należy działać jedynie na podstawie snu! Zawsze sprawdzajcie, czy to, o czym śniliście, nie sprawia, że stajecie się prostaccy albo niemoralni, czy jest zgodne z prawem i tak dalej. Trzeba sprawdzać, czy jest to zgodne z ogólnymi naukami. Dlatego z powodu jakiejś wskazówki otrzymanej we śnie nie wyskakujcie nagle na jawie przez okno bez spadochronu. Użyjcie raczej zdrowego rozsądku, żeby sprawdzić te informacje.

Co to oznacza, gdy przyśni nam się Karmapa lub ty, lamo?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeżeli przyśnię wam się ja, to koniec z cnotą! Ale na serio, można powiedzieć, że nauczyciel jest bezpośrednią bramą do naszej natury Buddy. Jest tak naprawdę lustrem, które nam pokazuje naszą własną twarz.

Więc jeśli śnicie o formach Buddów, słyszycie mantry lub widzicie swojego lamę, oznacza to tak naprawdę, że macie bezpośredni dostęp do swej natury Buddy. To jest bardzo dobre! Oznacza to, że zasłony w umyśle są już dość cienkie i niewiele wam już brakuje do przebicia się przez nie na poziom jego ponadczasowej natury. Innym pozytywnym aspektem śnienia o nauczycielu jest to, że jeśli umrzemy, a nie zrobiliśmy wcześniej Poła, to mamy bardzo dużą szansę zobaczenia nauczyciela w momencie umierania lub tuż po śmierci.

Istnieją buddyjskie nauki o przywiązaniu, opisujące ciało jako nieczyste. Czy nie stoi to w sprzeczności do nauk Diamentowej Drogi?

Odpowiedź Lamy Ole:

Budda udzielił różnych nauk dla różnych ludzi. Nauczał mnichów i mniszki, żeby uważali zmysłowe doznania za nieprzyjemne, ponieważ były niebezpieczne dla spokoju ich umysłu. Mówił osobom świeckim, że dzięki ciału można dawać radość i że jest środkiem do pracy z umysłem. Na najwyższym poziomie mówi się, że w naszym ciele istnieją 72 000 kanałów energetycznych – wszystkie są promieniujące i pełne znaczenia. Kobiece narządy postrzegamy jako kwiat lotosu, a męskie jako diament. Ciało uważamy w całości za mandalę, za pole mocy z energii i światła.

Gdy praktykując Diamentową Drogę uważamy ciało za nieczyste, to zrywamy nasze związki. Jeśli doświadczamy czyjegoś ciała jako nieprzyjemnego, odpychającego, nieczystego lub pozbawionego znaczenia, to wychodzimy z pola mocy Buddów.

Nie mam pojęcia, jak mnisi i mniszki z tym pracują; być może “odłączają” to w umyśle. Jeżeli jednak praktykujemy na poziomie Diamentowej Drogi, kiedy otrzymujemy nauki Mahamudry i nadal uważamy ciało za nieczyste, to tak naprawdę wyrzucamy te nauki, które dostaliśmy. Powtarzam zawsze moim uczniom, że najwyższa prawda jest najwyższą radością i powinniśmy utrzymywać ten poziom najlepiej jak potrafimy.

Jeśli zakochujemy się w kimś, kto jest w związku, co najlepiej zrobić?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeżeli istniejący związek układa się dobrze i oboje partnerzy cieszą się swoim towarzystwem, poszukałbym innej damy lub dżentelmena. Nawet jeżeli istnieją oczywiste oznaki, że związek już dobrze nie funkcjonuje, poczekałbym, aż rozpuści się karmiczne połączenie między partnerami.

Jeżeli para połączy się zbyt wcześnie, podczas gdy były partner jest totalnie nieszczęśliwy z powodu rozstania, wówczas powstaje negatywna karma. Należy poczekać, aż związek rozpadnie się sam. A kiedy to się stanie i dawni partnerzy będą mogli sobie dobrze życzyć, nowy związek też będzie dobry.

Kiedy czujemy nagły pociąg do kogoś, dzieje się tak dlatego, że mamy więź z osobą, która stanęła na naszej ścieżce. I nie ma możliwości moralnego osądu w tej sprawie. Nigdy bym tego nie osądzał. Niemniej jednak warto nie podążać za nowym uczuciem natychmiast; może być silne, ale może też szybko przeminąć.

Jednym z powodów, dla których nie warto się spieszyć z wchodzeniem w nowy związek, jest to, że przyczyną spotkania ludzi mogą być zarówno dobre, jak i złe działania z przeszłości. Już po krótkim czasie można wyczuć czy łączy nas coś pozytywnego, czy negatywnego. W sytuacji, gdy wszystko staje się coraz trudniejsze, a z drugą osobą wiąże nas coś niedobrego, wciąż macie szansę się rozejść. Właśnie dlatego nie warto rezygnować za szybko z tego, co już mamy, tylko po to, żeby dostać coś, czego nie jesteśmy pewni. To moja rada. Bądźcie uważni – zarówno dobre, jak i złe działania są jak klej i wiążą nas ze sobą.

Czasami do partnerstwa może wkraść się nuda. W takim przypadku relację może ponownie wzmocnić i przywrócić do życia nowy zawodnik, który na krótko dołączy do gry. Ta rada jest ważna dla ludzi świeckich. Pamiętajcie jednak, że celem jest utrzymanie związku, zwłaszcza jeśli są dzieci.

Dla joginów ważne jest coś jeszcze. Chodzi o to, by wykorzystać seksualność do stworzenia jak największej radości i rozwijać się jak najszybciej. Dla joginów kluczowe jest więc poznawanie ludzi, z którymi praktykujemy oraz doświadczenie dużej ilości przestrzeni i szczęścia. I tutaj niekoniecznie ogranicza się to do jednej osoby. Można pozwolić sobie na inspirację od kilku partnerów.

Słyszałem kiedyś od ciebie, że gdy kobieta ma romans, jest to bardziej niepokojące dla związku, niż kiedy mężczyzna ma romans. Co dokładnie miałeś na myśli?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zawsze mam bliski kontakt z ludźmi. Przychodzą do mnie i piszą listy z prośbą o radę. Dlatego widzę pewne wzorce. Mogą nie być widoczne u wszystkich, ale powiedziałbym, że istnieją w większości przypadków.

Na podstawie tego, co widziałem i słyszałem, uważam, że dla kobiety ważniejszy jest poziom mentalny związku, podczas gdy dla mężczyzny poziom fizyczny. Dopóki mężczyzna nie buduje relacji zaufania z inną kobietą, partnerka nie poczuje się zbytnio zaniepokojona, jeżeli jej partner od czasu do czasu bawi się gdzie indziej. Z drugiej strony kobieta może mieć na ścianie plakaty gwiazdorów filmowych i nie przeszkadza to mężczyźnie, dopóki czeka na niego obiad, gdy wraca do domu. Zarazem jednak nie chce, żeby sypiała z innymi. Poziom fizyczny jest ważniejszy dla mężczyzny, podczas gdy poziom mentalny jest ważniejszy dla kobiety.

Dość często romans ma inne znaczenie dla obojga – z pewnością istnieje tu różnica. Jeśli mężczyzna ma romans, może to wynikać po prostu z jego dobrego humoru. Wychodzi, bawi się, budzi się w cudzym łóżku, sprawdza czy ona jest blondynką, czy rudą, a potem wraca do domu i zapomina o tym. Ale jeżeli robi tak kobieta, to w większości przypadków w jej związku coś kuleje. Kiedy kobieta ma romans, mówi to więcej o stanie związku niż w przypadku mężczyzny. Dlatego powstało powiedzenie: „Nieważne, co robi Cezar; lepiej zobacz, co robi żona Cezara, a odkryjesz prawdziwy stan narodu”.

Mówi się, że należy unikać wyrządzania cierpienia w sferze seksualnej. Jeśli jednak ktoś nie chce być monogamistą, dzieje się to dość szybko, prawda?

Odpowiedź Lamy Ole:

Tak to prawda. Seksualność oznacza także cierpienie. To bardzo silna rzecz. Pożądanie jest najsilniejszą z emocji; jest przyczyną naszego ludzkiego odrodzenia.

Ludzie traktują swoje emocje poważnie. Dlatego powinniśmy być ostrożni i nie łamać serc bez powodu. Łamanie serc nie jest dobrym sportem! Na początku można uznać się za kogoś wyjątkowego, kto jest ponad tym całym dramatem. Ale pewnego dnia pojawi się ktoś, kto tobie z kolei złamie serce. Może się zdarzyć, że jeden partner w związku zakocha się w kimś innym. Zawsze jednak należy starać się postępować w sposób możliwie odpowiedzialny.

Czy istnieją inne formy partnerstwa oprócz relacji monogamicznych, które się sprawdzają?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli nie pojawia się zazdrość, może się dobrze udać z większą liczbą partnerów. Na przykład w Tybecie bardziej prawdopodobne było, że kobieta ma więcej niż jednego mężczyznę, a nie na odwrót. Niemniej jednak w większości przypadków najlepszym rozwiązaniem jest relacja jedna kobieta plus jeden mężczyzna. Tworzą podstawę rodziny, gdzie może pojawić się też pewna otwartość – choć zdarzają się również przypadki, w których może udać się z kilkoma partnerami.

Ale zawsze należy uważać, aby nikt nie cierpiał ani nie czuł się wykorzystany. Każde spotkanie powinno opierać się na idei pomagania innym istotom w rozwoju.

Jestem świadoma, że mój partner cierpi, gdy jestem z kimś innym; czy nie tworzę wtedy negatywnej karmy?

Odpowiedź Lamy Ole:

To zależy. Jeśli naprawdę myślisz, że to jest twój partner, to twoim obowiązkiem jest uczynić go lub ją szczęśliwym, najlepiej jak potrafisz. Z drugiej strony, masz też odpowiedzialność za to, żeby pomagać jemu lub jej rozwijać się i wzrastać. Ostatecznie, w takiej sytuacji musimy rozważyć obie te rzeczy. To zależy od naszego podejścia, od tego, jak myślimy i doświadczamy sytuacji. To zależy, czy partnerzy spotkali się na poziomie „Tylko ty, od teraz aż po grób”, czy też pomyśleli raczej: „Od teraz będziemy wzrastać i rozwijać się ramię w ramię, i damy radę przejść większą część drogi razem”. Jest różnie u różnych ludzi. Nie można tu zastosować sztywnych zasad. 

Na przykład, w przypadku zazdrosnego partnera należy się poważnie zastanowić czy romans byłby dobrym pomysłem. Z drugiej strony, jeżeli partner myśli: „Ona wie, co robi” czy „On wie, co robi”, albo myśli „Jeśli ona ma się dobrze, to ja też, a jeśli się zakocha w kimś innym, to wróci do domu bogatsza i sprawi, że wszystko będzie znów świeże i nowe” – w takim przypadku to się może sprawdzić, pod warunkiem, że partnerzy są zdrowi. Jednak, żeby to się udało, potrzeba dużo zaufania ze strony wszystkich zainteresowanych. Kiedy ktoś idzie do łóżka z kimś innym, idzie tam ze wszystkimi partnerami tej osoby, których miała do tej pory, gdyż jest tam cząstka każdego z nich. To z pewnością większa sprawa.

Powinniśmy zawsze znajdować partnerów dorosłych, a nie małych, zależnych od nas ludzi z niewielkim nadmiarem. To nie jest kwestia moralności, kiedy myślimy w kategoriach „zły”, czy „nie wolno” – nic z tych rzeczy. W buddyzmie ciała nie postrzega się jako czegoś z gruntu złego, jak w kilku innych religiach. Ciało jest uważane za pałac ze światła z 72000 kanałów energii, stworzonych z natury mądrości. Ciało jest narzędziem przynoszenia pożytku i pomagania innym, dawania im szczęścia i miłości.

W sprawach partnerstwa i seksualności jest wiele różnic kulturowych i każda kultura ma własne standardy.

Czy można po prostu pozbyć się tych norm? Czy może to głównie kontekst kulturowy wpływa na nasze zachowanie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Poradziłbym coś podobnego do tego, co mówią inni nauczyciele, którzy spędzili trochę czasu na Zachodzie i zaznajomili się z czymś innym niż hermetyczne kultury, z których pochodzą: żyj tak, żeby nie wychodzić zbyt daleko poza ramy ustanowione przez twoje społeczeństwo. Żyj w sposób, który nie przynosi problemów tobie i innym, i naturalnie daje radość.

Ale jeżeli uprawiasz praktyki, które zanadto odstają od normy i oddalają cię od innych, pojawi się cierpienie. I jedynym, co naprawdę się liczy na dłuższą metę, jest to, czy twoje działania powodują szczęście czy cierpienie. Po prostu tak to jest.

Jaka jest różnica pomiędzy miłością i przywiązaniem w związkach?

Odpowiedź Lamy Ole:

Przeszkadzające emocje, takie jak pożądanie, wyłaniają się z niewiedzy. Są tylko trzy emocje, które nie pochodzą z niewiedzy i dlatego są absolutne: nieustraszoność, radość i miłość.

Nieustraszoność wyłania się, gdy umysł rozpoznaje swoją naturę przestrzeni – kiedy odkrywa, że nie jest rzeczą, lecz jest niezniszczalny jak sama przestrzeń. Radość wyłania się z umysłu, gdy rozpoznaje on swoją przejrzystą naturę. Dzieje się tak, gdy dzięki nieustraszoności umysł doświadcza swobodnej gry – własnego potencjału i bogactwa. Staje się radosny i szczęśliwy.

Miłość pojawia się z kolei, gdy umysł rozpoznaje swoją nieograniczoną naturę. Jeśli uzmysłowimy sobie, że przejrzysta natura umysłu jest nieograniczona i że wszystkie istoty są jak my – chcą być szczęśliwe i uniknąć cierpienia – przekonamy się, że nie można oddzielić własnych uczuć od tych, które mają inni. Nie ma wyboru. Trzeba stać się kochającym człowiekiem. Tylko u podstaw tych trzech uczuć leży prawdziwa natura umysłu i tylko one są trwałe.

Umysł przeciętnego człowieka jest jak oko – patrzy na zewnątrz, lecz nie może dostrzec samego siebie. Wszystkie zjawiska w przestrzeni są wymierne lub można je opisać, ale na pytanie o wielkość umysłu, jego długość, szerokość, formę, czy smak, nikt nie zna odpowiedzi. Wiemy wszystko o otaczającym nas świecie, ale nic o tym, kto tego doświadcza. To niedobrze, bo na zewnątrz obrazy wciąż się zmieniają, a umysł zawsze pozostaje taki sam.

Umysł nie może zobaczyć siebie, co sprawia, że pojawiają się w nim dwa podstawowe uczucia. Pierwsze z nich to pożądanie lub przywiązanie. Doświadczamy siebie jako czegoś mniejszego od całości wszystkich zjawisk i tęsknimy za czymś, czego, jak nam się wydaje, nie mamy. Drugą emocją jest awersja. Myślimy, że nie lubimy tych wszystkich ludzi, że są niebezpieczni. Wiele osób myli pożądanie z męskością; myślą że brak pragnień równa się impotencji. To nieporozumienie polega na błędnej interpretacji słów, lecz jest powodem, dla którego wielu ludzi nie medytuje. Dlatego używamy określenia „przywiązanie”.

Jeśli przyjrzymy się bliżej miłości i przywiązaniu, dostrzeżemy tu jasne rozróżnienie. Pierwsze z tych uczuć ma tylko dobrą stronę – to miłość, która daje. Przejawia się poprzez bezpośrednią wymianę z drugą osobą lub ogólne odczuwanie współczucia, dzielenie się z innymi tym, co się posiada. Manifestuje się również jako współradość, to znaczy, że cieszymy się z czegoś, co nie wiąże się osobiście z nami, lecz uważamy to za ważne. Ta miłość sprawia, że pozostajemy w równowadze. Wiemy, że każdy ma naturę Buddy, niezależnie od tego, jak głęboko to przejrzyste światło może być ukryte.

Drugi, kiepski rodzaj miłości, nie wydarza się tu i teraz, lecz rozgrywa się w przeszłości lub przyszłości. Nie sprawia, że ludzie są wolni, lecz ich ogranicza. Ta miłość nie potrafi cieszyć się tym, że partner uczy się i rozwija, ale martwi się, że on lub ona stają się mądrzejsi od nas i mogą nam zaraz uciec. Należy naprawdę zadbać o to, żeby się pozbyć tej zazdrosnej, małostkowej, zawistnej i oczekującej miłości, gdy tylko zobaczymy ją na horyzoncie. Ścisła kontrola nie przynosi nikomu pożytku. Powinniśmy dawać innym wolność i puszczać ich swobodnie. Jeżeli wrócą, to ich miejsce jest przy nas, a gdy odejdą na dobre, to będą szczęśliwsi gdzieś indziej. Kiedy pojawia się lgnięcie, przyklejanie się, nie ma w tym niczego dobrego. Dobre jest wszystko to, co wyzwala.