Kiedy zauważymy, że nasz przyjaciel żyje w świecie fantazji, czy powinniśmy zniszczyć jego złudzenia, czy jest to niebezpieczne?

Odpowiedź Lamy Ole:

Czy wyskoczy przez okno, kiedy zniszczysz jego fantazje? Jeśli tak, to nie masz przyjaciela, tylko pacjenta. Sprawdź, czy ten ktoś wytrzyma, jeśli mu powiesz, co się naprawdę dzieje. Jeśli da radę, możesz zniszczyć te jego iluzje. Później możesz być przyjazny, utrzymywać dystans; ale bądź ochraniający i wyrażaj dobre życzenia.

Jeżeli nic się nie da powiedzieć, możesz na koniec życzyć mu wszystkiego najlepszego. Spróbuj pomóc dwa czy trzy razy, a jeśli to nie zadziała, po prostu bądź miły i rób dobre życzenia.

Co można zrobić dla ludzi, którzy są bardzo pomieszani lub cierpią na choroby psychiczne?

Odpowiedź Lamy Ole:

W takim przypadku pracowałbym z mantrami. Daj im dobrą, silną mantrę Om Mani Peme Hung, i spraw, żeby się przyzwyczaili ją powtarzać. Mantra działa jak ochronna warstwa oleju. Przeszkody zazwyczaj zostawiają na naszym umyśle rysy, tworząc nawyki, do których wciąż wracamy. A kiedy używamy mantry, przeszkody się ześlizgują, nie tworząc nawyków. Odpowiednia dawka Om Mani Peme Hung będzie dobra dla każdego. Trzeba tylko uważać, żeby nie pomyśleli, że próbujecie ich nawracać na siłę.

Jak usunąć przeszkadzające energie z pomieszczenia, w którym chcemy medytować?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli przychodzą do ciebie dziwne energie, są dwie możliwości: albo masz z nimi negatywny związek z przeszłości i chcą ci zaszkodzić, albo masz wobec nich dług i przychodzą, bo ptrzebują pomocy. W obu przypadkach najlepszym rozwiązaniem jest współczucie. Przed medytacją życzysz wszystkiego najlepszego wszystkim istotom. Wysyłasz tęczowe światło we wszystkich kierunkach z serca, wyrażając życzenia, żeby rozpuściło cierpienie wszystkich istot. Następnie rozpoczynasz medytację i problem się nie pojawia.

Można też skorzystać z pomocy buddyjskich Strażników. Najważniejsza rzecz, jeśli chodzi o Strażników, jest taka, że nie używasz ich mantr od razu, gdy pojawia się problem. Zamiast tego przywołujemy ich podczas codziennej praktyki, co nas wzmacnia. Następnie, kiedy pojawiają się przeszkadzające energie, możemy być łagodni. Tak jak w przypadku psów: tylko małe szczekają. Ludzie, którzy nie mają ochrony i nie mają mocy, będą agresywni; mocni są powściągliwi. Obserwują, co się wydarza, ale trudności nie przychodzą, ponieważ pole mocy takiego silnego człowieka jest niewzruszone.

Są też trudne miejsca, gdzie zwyczajnie każdemu jest nieprzyjemnie. Najtrudniejsze są rzeźnie, w których zginęło wiele zwierząt.

Co można zrobić, jeśli czujemy w domu złe wibracje?

Odpowiedź Lamy Ole:

Najpierw sprawdź, czy źródłem problemów jest sytuacja na zewnątrz, czy wewnątrz domu. Jeśli wydaje się, że ich przyczyna tkwi na zewnątrz – na przykład po drugiej stronie ulicy jest cmentarz, rzeźnia lub pijacka melina – ustaw w domu lustro, tak aby odbijało złe wibracje. Zazwyczaj używa się̨ w tym celu luster ośmiokątnych.

Jeżeli ta wibracja jest obecna w domu, dowiedz się czegoś o historii tego miejsca. Może wydarzyło się w nim coś, co spowodowało wiele cierpienia. Może mieszkał tam przez trzydzieści lat ktoś całkowicie samotny i zdruzgotany? Może ktoś́ został tam zabity? Może ludzie bili tam innych?

Ogólnie dobrze jest pomalować ściany albo położyć nową tapetę̨ i użyć́ przy tym jaśniejszych kolorów, jeśli to możliwe. Należy też wietrzyć często pomieszczenia albo spalić w domu żywicę z wiśni – odpędza ona negatywne energie. Myślę̨, że to jej właśnie katolicy używają̨ do wyrobu kadzideł. To jest świetny sposób.

Można też powiesić w pokoju wizerunki buddyjskich Strażników w pięciu kolorach. Oni zadbają̨ o to, żeby nic przeszkadzającego nie powróciło. Albo możesz zaprosić́ swoją dziewczynę̨ i doświadczyć z nią wiele radości w tym miejscu, to też pomaga.

Denerwuję się gdy inni popełniają błędy; czy to jest przeszkadzające uczucie?

Odpowiedź Lamy Ole:

To zależy od twojego poglądu. Rozdrażnienie może również zrodzić się z idealizmu. Myślisz na przykład: „Oni są tacy świetni, a teraz robią znowu coś głupiego!”. Ten typ irytacji, bez chęci zaszkodzenia komukolwiek, jest pewną formą rozczarowania.

Dobrze, gdy widzisz ludzi na wysokim poziomie, choć czasem możesz być zawiedziony ich zachowaniem i wciąż będziesz oczekiwać od nich czegoś wyjątkowego. Utrzymujesz w ten sposób najwyższy pogląd w umyśle. Ale jeżeli wciąż uważasz, że inni są nie do zniesienia, to jest po prostu gniew, a więc coś negatywnego. Jeśli lubisz ludzi, warto jest czasem nimi potrzasnąć. Ale gdy chcesz w rzeczywistości im zaszkodzić́, nie ma w tym niczego dobrego.

Co powinien zrobić ktoś, kto nienawidzi tak bardzo, że chciałby kogoś innego zabić?

Odpowiedź Lamy Ole:

Wiesz, co mówił o tym Budda? Jeśli chcesz kogoś zabić, pomyśl, że w zasadzie zabijasz trupa. Ta osoba i tak by umarła, być może już jest poważnie chora. To niewarte wysiłku i nie ma żadnego sensu.

A co ja o tym myślę? Uważam, że najlepiej jest wybaczać ludziom. Wówczas nie spotkamy się z nimi w następnym życiu, bo nasz związek z nimi zniknie. Natomiast jeśli kogoś nienawidzimy, spotkamy się z nim w kolejnym życiu i sprawi nam tyle samo kłopotów. Zawsze myślę tak: „Wybaczaj szybko, życz trudnym ludziom wszystkiego najlepszego i ciesz się, że wasz związek przestaje istnieć”. To moja rada. Jeżeli jednak nawet trudni ludzie przychodzą do ciebie po pomoc, stajesz się za nich odpowiedzialny. 

Jeśli się rozstajemy, róbmy to bez dramatów. Kiedy ludzie rozchodzą się jako wrogowie, to wszystko czego razem doświadczyli ulega jakby zamrożeniu. Tracą dostęp do wspólnych pozytywnych doświadczeń. W każdym nowym związku będą przechodzić przez te same kłopoty, tragedie i niepowodzenia. Jeżeli jednak rozchodzimy się jako przyjaciele i życzymy sobie wszystkiego najlepszego, mamy wolne ręce. Możemy robić, co chcemy. 

Jak radzić sobie z trudnymi osobami?

Odpowiedź Lamy Ole:

Kiedy ludzie są trudni, najlepiej trzymać się od nich z daleka. Nikt wam nie płaci za ich wychowywanie. Ale jeżeli nie da się ich uniknąć, pomyśl: „Dzięki nim nauczę się cierpliwości. Nie ma oświecenia bez cierpliwości, nie ma cierpliwości bez trudnych ludzi. Dziękuję!”.

Najlepiej po prostu robić to, co do nas należy, i nie zwracać uwagi na to, że budzą nasz gniew. Zastanów się na spokojnie, czy chcesz przeżywać tę emocję, czy nie. Jeśli osoba sprawiająca kłopoty tak bardzo ci nie przeszkadza, popatrz na nią jak na egzotyczne zwierzę w zoo. Jeżeli jednak szkodzi wielu ludziom, to do pewnego stopnia jesteś odpowiedzialny za powstrzymanie tego. Czasami ludzie są trudni dlatego, że nie wiedzą, że mogliby zachowywać się inaczej; czasem jednak po prostu chcą być trudni. Najlepiej wtedy za coś ich pochwalić i wysłać jak najdalej od siebie. Jeśli z uporem szukają twojej uwagi, powiedz, że jesteś zajęty i później zobaczysz, co możesz dla nich zrobić. 

Dobrze jest być cierpliwym i postrzegać trudne osoby jako lustro dla naszego własnego umysłu. To od naszego poglądu na świat zależy, czy zawsze spotykamy tylko trudnych ludzi, czy też nie. Jeżeli nauczyciel wchodząc do klasy myśli: „Co tutaj robi tych trzydzieści goryli?”, nie będzie mógł przekazać swoim uczniom zbyt wiele wiedzy. Goryle bowiem nie będą w stanie dużo się nauczyć. Natomiast kiedy ktoś zobaczy w klasie trzydziestu Einsteinów, wszystko okaże się możliwe.

Dużo zależy od motywacji. Prowokując trudnych ludzi, ignorując ich lub nie dając im tego, na czym im zależy, budzisz w nich gniew. W ten sposób powstaje negatywna karma. Jeśli jednak działasz z dobrą motywacją, próbując im pomóc, wtedy sprawy zaczną się dobrze układać.

Jak zachowywać się w stosunku do ludzi, którzy nigdy nie widzą w nas niczego dobrego i tylko nas krytykują?

Odpowiedź Lamy Ole:

Może trzeba wysłać ich gdzieś daleko i poznać kogoś sensownego? Z jednej strony nie powinniśmy myśleć, że to inni są winni, gdy mają z nami jakiś problem – lepiej jest uważnie ich wysłuchać i postarać się zrozumieć.

Z drugiej jednak, jeżeli ludzie mają nawyk narzekania, to zdecydowanie możemy znaleźć inne towarzystwo. Życie jest zbyt krótkie na takie historie. Jeśli ktoś chce być trudny i niezadowolony, to może sam się tym zajmować – nie musimy mu w tym towarzyszyć. Pomyślcie o życiu jak o sztuce w teatrze: wybieramy dwie role w komedii i żadnej w tragedii.

Zabawnie jest widzieć dramaty, które ludzie tworzą – na przykład w rodzinach. Widownia jest mała i nikomu nie podoba się ta sztuka, a oni i tak grają w niej codziennie. Można tylko pokręcić głową z niedowierzaniem. 

Musimy się starać, żeby zjawiska pozostały interesujące, żeby były pełne rozwoju i radości. Jeżeli wszystko staje się bezsensowne, to można po prostu opuścić tę sytuację. Zawsze można pójść pomedytować, poczytać książkę, spotkać się z kimś i tak dalej – jest wiele ciekawych zajęć. Potem być może zechcecie wrócić do poprzedniej sytuacji, gdy znowu będzie to już miało sens. 

Jak możemy stwierdzić, czy to my jesteśmy w błędzie, czy mylą się inni, czy też po prostu nikt nie ma racji?

Odpowiedź Lamy Ole:

W przypadku par lub małych grup o bliskich związkach z pewnością każdy, kogo dana sytuacja dotyczy, ma swój udział w problemie. Lecz kiedy 90% ludzi, których znamy, ma ten sam problem z nami, to nie należy zamiatać tego pod dywan i mówić: „Cóż za zbieg okoliczności, wszyscy zbudowali tę samą iluzję”. Zamiast tego lepiej jest uważnie się sobie przyjrzeć.

Jak powiedział kiedyś Abraham Lincoln „Możecie oszukiwać niewielu ludzi przez cały czas lub też wszystkich przez jakiś czas, lecz nie da się oszukiwać przez cały czas wszystkich”. To jest dobra zasada; na jej podstawie możemy sprawdzać sami siebie i zobaczyć, jak postrzegają nas inni. Jeśli zawsze kłócimy się z tymi samymi osobami, to może mamy z nimi jakiś stary problem związany z gniewem lub też nosimy w sobie coś, co podprogowo przeszkadza innym. Sam podchodzę poważnie do tego, co mówią mi inni. 

Inteligencja definiowana jest czasem jako umiejętność adaptacji do nowych sytuacji. Jeśli potrafimy się czasem zmienić i zrezygnować z kilku niepotrzebnych zachowań, to jest to dobry znak. 

Nie powinniśmy tłumaczyć wiernością swoim zasadom własnego kurczowego trzymania się starych, głupich nawyków. Jeżeli na przykład ciagle obrażamy innych, to nie wystarczy po prostu powiedzieć: „Taką mam osobowość”. 

Cieszcie się zawsze, gdy ludzie wskazują wam wasze braki, ponieważ wtedy można się czegoś nauczyć. Podstawowym powodem upadku każdej dyktatury jest odkrycie, że szef nie jest w stanie znieść najmniejszej krytyki. Wtedy jego najbliższy krąg postanawia odgrodzić go od tego, co naprawdę się wydarza i nagle cała populacja rusza w innym kierunku. A szef zostaje z małą piramidką piętnastu osób, które zgadzają się z każdym jego słowem i całość się wali.

Należy cieszyć się z krytyki. Dopóki inni nas krytykują, możemy się uczyć. Kiedy się poddają i przestają się odzywać lub zaczynają obmawiać nas za plecami, wtedy mamy problem.

Dlaczego jest tak mało kobiet w buddyjskich instytucjach?

Odpowiedź Lamy Ole:

Kobietom po prostu tak bardzo na tym nie zależy – nie chcą zabiegać o zajęcie wysokich pozycji w hierarchicznych systemach. Chętniej pracują w kręgach, niż w systemach przypominających piramidy, a zmagania o władzę nie cieszą ich tak, jak mężczyzn. Dopóki nie przeszkadzasz kobiecie i jej rodzinie, jest ona spokojna. Natomiast mężczyzna, gdy tylko usłyszy, że w innej dolinie ktoś twierdzi, że jest od niego silniejszy, to pójdzie się z nim zmierzyć.

Gdy zakładamy rodzinę, kobiety zazwyczaj spędzają więcej czasu z dziećmi, ponieważ jest to dla nich ważniejsze niż pięcie się do góry w jakiejś instytucji. Lecz gdy tylko zaczynają mieć więcej czasu, ponownie otwierają się na to, co zewnętrzne. Wtedy gromadzą niewzruszone, nowe doświadczenia, rozwjają ogromną dojrzałość i stają się świetnymi nauczycielkami. 

W naszej linii kobiety mają tyle samo do powiedzenia, co mężczyźni. Wszyscy pracujemy ze zjawiskami na poziomie radości i przyjaźni. Wśród moich uczniów – także wśród tych, których wysyłam, by nauczali i prowadzili ośrodki – jest równie wiele kobiet, co mężczyzn. Jednak wygląda na to, że mniej kobiet niż mężczyzn chce całkowicie zrezygnować z życia prywatnego i poświęcić się w stu procentach czemuś ponadosobistemu. Większość z nich pragnie czegoś dla siebie – partnera lub rodziny. Mamy jednak również inteligentne i zdolne kobiety, którym całkiem dobrze idzie łączenie buddyzmu z życiem prywatnym i posiadaniem rodziny. 

Nauki Mahamudry mówią, że wszystko jest fantastyczne po prostu dlatego, że może się wydarzyć. Lecz z drugiej strony gdy ludzie zabijają się nawzajem, to nie jest to fantastyczne, prawda?

Odpowiedź Lamy Ole:

Możemy na to spojrzeć na dwa sposoby. Kiedy widzimy, jak ludzie źle się nawzajem traktują, jest to nieprzyjemne i myślimy wtedy: „Dlaczego tak postępują? W przyszłym życiu zamienią się rolami i znów będą tak samo ze sobą postępować? Dlaczego więc, dlaczego?”

Można jednak przyjrzeć się temu także z absolutnej perspektywy – zarówno ofiara, jak i sprawca mają naturę buddy i w którymś momencie ją urzeczywistnią. Na przykład, gdyby ktoś tu przyszedł i porozrzucał odbezpieczone granaty, to z pewnością nie spodobałoby nam się, że przeróżne elementy naszego cennego ciała poszybowały we wszystkie strony. Jedneocześnie trajektoria lotu każdego kawałka ciała, metalu i kości zdeterminowana byłaby przez wyższą, matematyczną mądrość. Musimy uwolnić się od przywiązania do ciała, w przeciwnym razie nigdy nie zrozumiemy najwyższego poglądu. 

Budda otwiera przed nami oba poziomy zrozumienia jednocześnie – o to właśnie chodzi. Jeśli zapanujemy nad oboma, będziemy mogli pod koniec życia powiedzieć to samo, co rzymski cesarz Oktawian August: „Jeżeli dobrze odegrałem swoją rolę, proszę o oklaski”. Po prostu robimy w życiu, co w naszej mocy i w chwili śmierci wiemy, że możemy wszystko odpuścić, bo tak naprawdę wszystko jest tylko snem. Chociaż potrzebujemy medytacji, żeby naprawdę to zrozumieć, to samo już intelektualne zrozumienie tej prawdy na początku ścieżki jest również bardzo pomocne. 

Czy medytacja pomaga także w oczyszczeniu wrogich związków z ludźmi z przeszłości?

Odpowiedź Lamy Ole:

Tak, na przykład w długiej medytacji Schronienia wyobrażamy sobie naszych wrogów obok nas. Dołączają do nas i dostają błogosławieństwo praktyki. I to naprawdę działa. Pamiętam jak wraz z Hannah pojechaliśmy do Nepalu na przełomie 1969 i 1970 roku. Miałem wtedy na sumieniu wiele bójek na pięści. Nikogo poważnie nie zraniłem, lecz było kilka osób, które chciały rewanżu.

Gdy podczas kilkuletniego pobytu poza Danią uczyliśmy się medytować i robiliśmy praktyki podstawowe, wyobrażałem ich sobie obok mnie w czasie medytacji. Kiedy potem wróciliśmy z Hannah do domu, czekali na nas na lotnisku i powitali jak starych przyjaciół. W pewnym momencie całe pole mocy się zmieniło – medytowanie na Buddów ma ogromną moc. 

Działa to tak: hak nie zaczepi się o piłkę, może jedynie schwytać pierścień. Jeśli brakuje otwartości ze strony drugiej osoby, to nic się nie dzieje. Lecz gdy istnieje pierścień, jeśli osoba z którą mamy trudności jest na nas otwarta, to wtedy coś dobrego może się między nami wydarzyć i nasz związek z tym człowiekiem się poprawi. 

Czy istnieją buddyjskie wyjaśnienia o tym jak rozwijają się psychozy?

Odpowiedź Lamy Ole:

W buddyzmie mówimy o czterech różnych rodzajach szaleństwa:

Pierwsze powstaje, gdy w poprzednich żywotach braliśmy dużo narkotyków i piliśmy dużo alkoholu. Wtedy w tym życiu urodzimy się z niewystarczającą liczbą połączeń neurologicznych w mózgu – „maszyna” działa, lecz nie idealnie. 

Drugie to nieprawidłowości powstałe na skutek nadużywania narkotyków i alkoholu w tym życiu. 

Trzecie pojawia się, gdy byliśmy tak nieszczęśliwi i wnieśliśmy w swoje życie tak mało radości, że nie jesteśmy już chronieni przez dobre wrażenia w umyśle. Wtedy różne dziwne energie mogą nas „dopaść” i spowodować w nim wiele szkód. To nazywa się schizofrenią. 

Czwarty spowodowany jest zgromadzeniem tak wielu negatywnych i przeszkadzających wrażeń w świadomości, że za każdym razem, gdy umysł się z nimi styka, nie może tego znieść i próbuje uciec. To byłyby stany paranoi.

Po śmierci problemy i trudności związane z ciałem odchodzą i mamy znów kolejne możliwości. Tym niemniej, jeśli nasze przeszkadzające energie są bardzo silne, mogą dać o sobie znać również w następnym życiu. 

Czy ma sens dyskusja o buddyźmie z ludźmi, którzy mają zupełnie inny punkt widzenia?

Odpowiedź Lamy Ole:

Wszystko, co powiedziałem wam o buddyzmie, mówiłem po to, żeby wzmocnić wasz umysł. To nie jest broń ani narzędzie do wygrywania dyskusji czy zwyciężania debat. Gdy dochodzi do dyskusji, wystarczy życzyć innym wszystkiego, co najlepsze i cieszyć się z możliwości szukania szczęścia zgodnie z własnym poglądem. 

Dopóki nikt nie próbuje wywierać na nas presji, ani odbierać nam wolności wyboru, należy życzyć każdemu wszystkiego najlepszego i zajmować się tym, co nas samych naprawdę interesuje. Lecz jeśli inni próbują na siłę przekonać nas do swojego punktu widzenia, powinniśmy wiedzieć, na czym stoimy i w miły sposób im to zakomunikować. Dobrze jest też w takiej sytuacji zachować spokój i nie starać się niczego udowadniać czy „zwyciężyć” w dyskusji.

Jak można pomóc ludziom, którzy tkwią w trudnej sytuacji i nie mogą sami sobie pomóc?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zamiast robić z innych grzeszników najpierw spróbujmy nawiązać z nimi kontakt.  Być może jesteśmy jedyną osobą, która poświęca temu komuś trochę czasu. Kiedy idziecie do rzeźnika, bądźcie dla niego mili. Nie moralizujcie i nie wytykajcie mu, ile zwierząt musiało zginąć, żeby mógł zarobić swoje pieniądze. Potem, po jakimś czasie, gdy już mamy dobry związek, być może okaże się, że jesteśmy jedyną osobą, przed którą rzeźnik może się trochę otworzyć. Być może powie „Tak naprawdę często mam złe sny i się boję”. A my możemy powiedzieć: „Możliwe, że przejmujesz strach od zwierząt, które zabijasz.”

Nie rozwodzimy się nad tym nadmiernie, aby nie odniósł wrażenia, że próbujemy go nauczać. I kiedy to przetrawi, to można kiedyś coś mu zasugerować, na przykład „Jest rekrutacja na poczcie. Nie wolałbyś tam pracować?”. Pomoc innym to nie jest tylko bycie miłym, oznacza też powstrzymywanie ich, gdy popełniają błędy. Ale nie powinno się zrywać relacji nawet z trudnymi osobami. Być może jesteście pierwszym człowiekiem, który może im jakoś pomóc. Wtedy naprawdę potrzebna jest wam cierpliwość i trzeba ich wspierać wciąż od nowa.