Jak możemy być pewni, że radość, której doświadczamy, nie jest silną zależnością?

Odpowiedź Lamy Ole:

Możemy zbadać poziom, na którym wydarza się radość. Jeśli składa się na nią to, że coś posiadamy, a nie ma jej, gdy to tracimy, to taka radość jest ograniczająca.

Tak naprawdę możemy cieszyć się wszystkim, dopóki nie mamy problemu, kiedy to znika. Jeśli przyjemność jest wystarczająco duża, to przełamuje się przez ograniczenia ego. Możemy wkroczyć do tego obszaru poprzez ego i odkryć w nim coś, co jest tysiąc razy większe od wszystkiego, co teraz znamy. Dopóki to nas nie dominuje, możemy się tym nieustraszenie cieszyć. Jak powiedział kiedyś stary mistrz: “Skoro wszystko jest i tak grą umysłu, to równie dobrze można się tym cieszyć”. To, co miał na myśli, to życie samo w sobie.

Czy prawdziwe jest stwierdzenie, że do ludzkiego odrodzenia konieczne jest pożądanie?

I jeśli nie przekształcimy naszego uczucia pożądania, to znów odrodzimy się jako ludzie?

Odpowiedź Lamy Ole: 

Jest to ogólnie prawdziwe, o ile nie zrobiliśmy czegoś naprawdę szkodliwego. Jeśli będziemy wykonywać wiele negatywnych działań i będziemy bardzo skąpi, to prawdopodobnie odrodzimy się w Afryce, Ameryce Południowej czy innym ubogim miejscu. 

Podobnie, jeśli byliśmy wprawdzie zachłanni, ale zarazem szczodrzy, to być może odrodzimy się w Ameryce Północnej bądź w Europie. Lecz obszar miejsc dobrych do odrodzenia maleje, a złych rośnie.

Dobrze jest nauczyć się metod rozwoju. Piękne w buddyjskiej praktyce jest to, że nie musimy zmieniać czy niszczyć naszych pragnień ani przedmiotów przywiązania. Trzeba się tylko nauczyć przekształcania całej energii tego naszego pożądania. Obecnie jest skoncentrowana na pociągających partnerach, pieniądzach czy wakacjach. Zamiast tego powinniśmy więc ukierunkować ją na wyzwolenie i oświecenie. Pożądanie jest siłą bardzo pozytywną, jeżeli umiemy przekształcać lgnięcie i ograniczające przywiązanie w wyzwalające i oświecone pożądanie. Nie trzeba usypiać tygrysa, tylko  nauczyć się go dosiadać. Innymi słowy, używamy wrodzonej mocy przeszkadzających emocji, nawet jeżeli nie jest to łatwe.

W niektórych przypadkach pomocne jest rozluźnienie i unikanie po prostu trudnych sytuacji, w których zazwyczaj tracimy kontrolę. Mądrze jest doświadczać wszystkiego jako podobnego do snu. Myślimy: “Tej emocji nie było pięć minut temu, a za kolejnych pięć znów zniknie. Jeżeli teraz się w nią zaangażuję, będę miał problem”. Lecz najważniejsze jest wykorzystanie tej mocy przez skierowanie jej w inną stronę. Dokładnie tak działa dobry wojownik: używa siły swego przeciwnika do pokonania go.

Czy mógłbyś powiedzieć coś o typach pożądania, gniewu i pomieszania?

Odpowiedź Lamy Ole:

Większość ludzi ma po trochu wszystkiego: dumy, zazdrości, pożądania, pomieszania i gniewu. Niektórzy, gdy na coś patrzą, natychmiast widzą wiele rzeczy, które im się podobają i być może jedną, która im nie odpowiada. To są głównie typy pożądania. Inni z kolei najpierw widzą to, co ich drażni i może jedną taką rzecz, która ich interesuje. To typy gniewne. A jeszcze inni w ogóle nie wiedzą, co lubią, a czego nie. To są typy pomieszania.

Niektórzy na przykład są na początku typami pożądania, ponieważ odczuwają fizyczną potrzebę miłości. Później, gdy ich ciało zostaje już zaspokojone, mogą doświadczyć gniewu i będą szukać wad w partnerze. Często to widzimy – najpierw taka para cieszy się na przykład pięknym miesiącem miodowym, a potem zaczynają się kłótnie. 

Ja sam jestem zdecydowanie typem pożądania. Mój umysł działa w taki sposób, że błędy innych uważa za błędne programy, które się kasuje. Zapominam prawie o wszystkich błędach innych osób. Dlatego zawsze, gdy spotykamy się ponownie, witam was z radością – po prostu zapomniałem już o wszystkich problemach z przeszłości. Jeżeli jednak ktoś zrobił coś dobrego, to pamiętam to bardzo dobrze i zawsze chętnie pytam później tę osobę o różne szczegóły.  

Znam pewną kobietę, która z powodu gniewu zrobiła niesamowite postępy w  medytacji. Ludzie gniewu są zmuszeni do uczenia się z sytuacji, które zawsze ich złoszczą, albo gdy myślą, że muszą się chronić. Bardzo wyraźnie potrzebują pewnego pola ochronnego, w którym nie czują się atakowani i mogą zrezygnować z obronnego nastawienia. Taka przestrzeń pomaga im dostrzegać jakimi rzeczy są i jak piękny jest świat w swojej naturze. Odkrywają wówczas własne bogactwo i mogą pozwolić, żeby cała ich siła, miłość i nadmiar swobodnie się wyrażały. Większość ludzi gniewu trafia do Ningmapów; ich nauki są nastawione dokładnie na to.

Natomiast typy pożądania lubią wszystko. Zamiast poruszać się naprzód w skupieniu, linearnie, wskakują swobodnie w najróżniejsze sytuacje i w ten sposób robią postępy. Takie osoby muszą jednak nauczyć się rozpoznawania różnic pomiędzy tym, co przemijające i tym, co trwałe. Tacy ludzie zazwyczaj stają się Kagjupami.

Osoby pomieszane natomiast rozwijają się krok po kroku dzięki coraz lepszemu zrozumieniu tego, co się dzieje i poprzez swój coraz bardziej przejrzysty wgląd – w ten sposób wkraczają na coraz wyższy poziom. Większość ludzi pomieszania praktykujących buddyzm tybetański staje się Gelugpami. 

Każda z tych trzech tradycji ma nieco inne podejście do zjawisk. Dla Nigmapów najważniejszy jest widok z lotu ptaka – na przykład lecąc nad jeziorem będą je obserwować jako całość, z dystansu. Dla Kagjupów najważniejsze jest bezpośrednie doświadczenie – wskakują do jeziora i poznają je poprzez pływanie, odczuwając wszystko bardzo bezpośrednio w bliskim kontakcie. Dla Kagjupów wszystko jest bliskie, jak w rodzinie. U Gelugpów natomiast kluczowe są analiza i zrozumienie – ilustracją takiego podejścia będzie pobranie próbki wody z jeziora i przebadanie jej w laboratorium. 

Nie można powiedzieć, że jedno podejście jest dobre, a inne złe. Po prostu jedna szkoła jest dobra dla niektórych osób, a inna dla innych. Jeśli podążamy właściwą dla siebie ścieżką to osiągniemy urzeczywistnienie – gdy stajemy się Buddą, obojętne jest, którędy szliśmy do tego celu.

Czy możliwe jest konstruktywne wykorzystanie niecierpliwości?

Odpowiedź Lamy Ole:

Tak, tak uważam. Dam wam przykład, jak sam radzę sobie z niecierpliwością. Niecierpliwość jest użyteczna, dopóki w kontakcie z innymi udaje nam się utrzymywać wskazówkę swojego wewnętrznego obrotomierza w przedziale zielonym.

Gdy jest w przedziale białym, w obszarze najniższej prędkości, tłoki zbyt mocno tłoczą, co nie jest dobre, natomiast gdy wskazówka jest w przedziale czerwonym, to można zniszczyć film olejowy w silniku. Tak więc chodzi o to, żeby utrzymywać się pośrodku, w obszarze od dwóch do sześciu tysięcy obrotów na minutę.

Sztuczka polega na tym, żeby mieć zawsze w danym momencie dość rzeczy do zrobienia, ale żeby nie było ich też zbyt wiele. Jeżeli na przykład ktoś potrzebuje pełni twojej uwagi, to jesteś z nim przez cały czas. Gdy nie ma takiej wyraźnej potrzeby, to możesz, będąc z tą osobą, robić jednocześnie wiele różnych praktycznych rzeczy. A kiedy ktoś zajmuje się już w pełni sobą, to możesz na przykład odpisywać jednocześnie na zaległe listy, żeby utrzymać związki z innymi osobami. Jeśli utrzymujecie się zawsze w przedziale zielonym, to dobrze używacie swojej niecierpliwości i staje się na tyle pożyteczna dla wszystkich, na ile to możliwe.

Jak możemy nauczyć się cierpliwości?

Odpowiedź Lamy Ole:

Powiedziałbym, że najprostszą drogą jest unikanie sytuacji, w których ulegamy zniecierpliwieniu. Jeśli po jakimś czasie unikania czegoś czujemy się silniejsi, to możemy spojrzeć na tę irytującą sytuację z humorem, możemy się z niej śmiać i patrzeć na nią z poziomu ponadosobistego.

Także wtedy, gdy mamy więcej dystansu do wydarzeń, to w końcu będziemy mogli “wpuszczać złodzieja do pustego domu”. Oznacza to po prostu, że nie będziemy już wkładać energii w uczucie niecierpliwości czy pobudzenia. Zamiast tego zobaczymy, jak ta czy inna emocja biega to tu, to tam, próbując nas sprowokować, ale my nic sobie z tego nie robimy. Wtedy możemy wykorzystać tę energię, żeby umyć naczynia, samochód albo przekopać ogródek. 

Więc na początek unikaj sytuacji, w których stajesz się niecierpliwy. Gdy jesteś silniejszy i masz już więcej dystansu, uzmysłowisz sobie, że wszystko i tak jest jak sen, więc możesz obserwować dane uczucie, ale nie reagując na nie. 

Cierpliwości trzeba się jednak nauczyć i nie oznacza to powstrzymywania się od działania i reagowania dopiero po jakimś czasie. Moglibyśmy tak siedzieć, jak kot, który czeka godzinami na mysz, żeby ją upolować. To nie jest cierpliwość. Ważne jest stworzenie sobie przestrzeni, żeby móc spojrzeć na sytuację z dystansu. Jeżeli chcemy pracować z tym w taki sposób, to będzie można coś zmienić. Podczas tego procesu dojrzewamy w taki sposób, że pojawia się coraz więcej przestrzeni i wolności. Nabywamy więcej umiejętności radzenia sobie z trudnościami i nie doświadczamy już całkowitej blokady albo przeszkód nie do pokonania.

Czy to prawda, że zużywamy dobrą karmę, jeśli nie jesteśmy cierpliwi?

Odpowiedź Lamy Ole:

Niecierpliwość oznacza złość. A gniew spala różne rodzaje dobrej karmy. Wiele pozytywnych wrażeń w naszym umyśle wypala się wtedy i znika.

Jest na świecie wiele istot, które myślą, mówią i robią dobre rzeczy. Ale za każdym razem, kiedy otwiera się przed nimi nowy wymiar świadomości, doświadczają strachu i gniewu. Wtedy zaczynają się złościć i upadają. Następnie, gdy dawniejsze nawykowe uczucia i myśli znów ustępują, istoty te po raz kolejny budują dobro, po czym znów upadają itd.

Od kiedy postanowiłem świadomie pracować, żeby pozbyć się gniewu, coraz rzadziej jestem się w sytuacjach, w których wcześniej bym się zezłościł. Czy to przypadek?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zdecydowanie nie. Bardzo ważnym filarem naszej pracy jest Obietnica Boddhisatwy. Od momentu jej złożenia, ponieważ zaczynamy wtedy świadomie pracować z gniewem, pojawia się wokół nas coraz mniej nieprzyjemnych ludzi. Obiecuję wam to. 

To samo wydarza się, kiedy przestajemy zabijać komary. Coraz mniej komarów będzie przylatywać, żeby nas ukąsić, ponieważ mają karmę krótkiego życia i jeśli ich nie zabijamy, to muszą polecieć gdzieś indziej. Gdy przestajemy się złościć, efekt jest taki sam – gniewni ludzie zostawią nas w spokoju, ponieważ nie będą mieć z nami związku. Nie będziemy ich już widywać. 

Hannah i ja złożyliśmy Obietnicę Boddhisatwy u 16 Karmapy w pełnię księżyca, we wrześniu 1970 roku. Przedtem zawsze napotykaliśmy na wiele kłótni i awantur, ale po Obietnicy Bodhisattwy okazało się, że ci gniewni ludzie gdzieś zniknęli, nie mamy już z nimi nic wspólnego. Ja wszędzie spotykam tylko miłych ludzi. Czasami pojawiają się wokół mnie tacy czy inni plotkarze, ale nawet oni mówią coraz mniej. 

To działa w ten sposób: poruszamy się w obszarze określonych pól mocy, czy też pól energii. Jeśli na przykład opuścimy krąg przemocy, to nie będziemy już spotykać agresywnych ludzi. Kiedy w naszym umyśle rozpuszcza się gniew, przestają nas  niepokoić.

Hannah i ja zaobserwowaliśmy to w czasie pięciu lat spędzonych w Himalajach. Na przykład nigdy nie widzieliśmy zabijanego zwierzęcia. A tam zabija się zwierzęta na każdej ulicy, na poboczu. Potem widzieliśmy już tylko kilka wesołych kóz, a później kilka kotletów.

Dzięki przyjęciu Obietnicy Boddhisatwy wiele trudności, negatywności i rzeczy powodujących ból i cierpienie zniknie z waszego życia. Mogę wam to obiecać.

Gdy uda mi się uniknąć gniewu, to później doświadczam lekkiego uczucia arogancji. To także nie jest dobre, prawda?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli pomaga ci to uniknąć gniewu, to każde uczucie zastępcze jest do przyjęcia – w końcu ono też odejdzie.

Traktuj gniew jak truciznę – po prostu musisz rozbić go na mniej niebezpieczne składniki, a później te rozbić na jeszcze mniejsze. Na koniec rozrzucasz to na ziemi jako nawóz.

Prawie każda metoda jest dozwolona dla uniknięcia gniewu. Polecam też myślenie: “Ja z nim przebywam tylko przez dziesięć minut, ale on jest sam ze sobą przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu”. To też jest lekko aroganckie, ponieważ wywyższamy się w ten sposób, lecz jeśli powstrzyma cię to przed wybuchem gniewu, to jest to jednocześnie pożyteczne. 

Na końcu po prostu przyglądamy się komuś i myślimy: “Dlaczego on tak postępuje?”. Nie złościmy się już i nie wiemy nawet, gdzie ten gniew zniknął.

Wydaje mi się, że mój gniew nie przychodzi z wewnątrz, lecz zostaje we mnie zasiany z zewnątrz. Czy to możliwe?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeżeli nie masz gniewu w sobie, to nie poczujesz go z zewnątrz! Mówię wam, to kwestia pierścienia i haka. Gdy nie ma pierścienia, o który hak gniewu może się zaczepić, to rzekomego przeciwnika będziemy widzieć bardziej jako dziwne zwierzę w zoo, robiące salta. Wtedy gniew nie może się pojawić; myślimy po prostu: “Dziwne, dlaczego on się tak śmiesznie zachowuje?”.

Dzięki medytacji i pozbyciu się gniewu jesteśmy jak kaczka: wszystko, co zostaje na nas wylane, spływa na boki i nie stajemy się mokrzy. Na to jesteśmy nastawieni.

Można pokryć cały zewnętrzny świat skórą, żeby wygodnie spacerować boso. To byłoby miłe, ale wymagałoby dużo pracy. Można też zamiast tego założyć buty. Efekt jest ten sam. 

Czy możliwe jest, że chociaż złościmy się na kogoś z jakiegoś powodu, to prawdziwa przyczyna pochodzi z poprzedniego życia?

Odpowiedź Lamy Ole:

Tak, całkiem możliwe, że w poprzednim życiu ktoś porwał waszego partnera lub was zabił. Taka mogłaby być wasza karma.

To między innymi właśnie dlatego tak trudno jest zaprzestać prowadzenia wojen. Wiele istot zabija się nawzajem, a później spotykają się w następnym życiu w różnych krajach tylko po to, żeby znów się zabijać i tak dalej. Jedynym antidotum jest to, żeby ludzie w danym obszarze stali się wyjątkowo pozytywnie nastawieni – wtedy ci o złej karmie nie odrodziliby się już w tym samym kraju.

Jeśli całkowicie odpuścimy gniew, to czy inni nie zaczną nas ignorować i czy będą nas nadal traktować poważnie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli skończymy z nastawieniem “albo-albo”, czy też “ja-ty” – jeśli przestaniemy żywić obawy i oczekiwania – to wcale nie oznacza, że nagle zmienimy się w wesołe warzywa, które siedzą razem, wpatrują się we własne pępki i co godzinę powtarzają “OM”.

Dopiero wtedy, gdy pozbędziemy się przeszkadzających emocji, staniemy się naprawdę efektywni. Poza tym, co myślimy, czego chcemy i co sobie wyobrażamy, znajdują się absolutna radość, moc i miłość – pełna energia naszego umysłu. Wszystko już tam jest i dopiero wtedy, gdy nie blokują już tego potencjału żadne przeszkadzające emocje, może się on wyrażać w pełni. 

Nie oznacza to wcale, że stajemy się bierni i pozwalamy wszystkim na wszystko. Chodzi o to, że dopiero po uwolnieniu się od przeszkadzających uczuć będziemy naprawdę skuteczni. Będziemy jak “szalony słoń”, jak to określił Milarepa – bez oczekiwań i obaw będziemy robić dokładnie to, co jest pożyteczne i konieczne. 

Kiedy przestawimy się z myślenia “albo – albo” na płynne “i to, i tamto” możemy pracować z energiami i kierować je tam, gdzie chcemy. Więc zamiast powstrzymywać tygrysa, przywiązujemy mu pług do ogona. Kierujemy nim, a on orze cały kawałek ziemi, który chcemy obsiać. 

Sam widzę wszystko, co nieprzyjemne, jako oczyszczenie, a wszystko, co przyjemne jako błogosławieństwo. Zdaję sobie sprawę z tego, co jest przyczyną problemów istot, z nieosobistą motywacją wkraczam w różne sytuacje i sprawiam, że rzeczy wydarzają się tak, jak chcę. Każdy z was też będzie mógł działać w ten sposób, gdy tylko pozbędziecie się obaw i oczekiwań. Mamy wtedy nagle o wiele więcej siły niż przedtem. Jesteśmy bardziej efektywni i pewni tego, co robimy. Gdy wiemy, że dzięki wolności od ego robimy to, co właściwe, mamy o wiele więcej siły i wytrwałości.  

W sztukach walki mówi się, że należy strzec się gniewu cierpliwego człowieka, ponieważ on wie, co robi. Nie traci energii na pięciominutowe dramaty – działa w sposób skoncentrowany i tak, jak chce. Upewniajcie się zawsze, że wasze działanie wynika z czystej postawy; w przeciwnym razie stracicie twarz i nikt nie będzie was traktował poważnie. 

Mając buddyjskie nastawienie nie staniemy się nigdy mięczakami. To jednak często jest rozumiane błędnie. Kraj buddyjski zazwyczaj łatwo jest najechać i zniszczyć. Gdy atakuje je wróg, to takie państwo zazwyczaj nie broni się dość skutecznie. To odnosi się do krajów, które w większości zarządzane są przez mnichów. Kiedy więcej osób praktycznych – ludzi świeckich i joginów – miało tam wpływ na bieg wydarzeń, społeczeństwa te potrafiły skuteczniej się bronić.

Jeśli myślimy: “Każdy ma naturę Buddy; wszyscy są w porządku i nie musimy się bronić”, to wtedy sąsiad, który jest może tylko drobnym złoczyńcą, rośnie w siłę, ponieważ ma na to szansę, ponieważ nikt nie pokazał mu, gdzie są granice, żeby nauczył się zachowywać właściwie.

Powinniśmy być silni i umieć ochraniać siebie i innych!

Próbuję pracować z przeszkadzającymi emocjami, ale niektórzy często powodują, że staję się agresywny. Co mam zrobić?

Odpowiedź Lamy Ole:

Pomyśl o tym, że wszyscy ludzie – nawet ci, którzy cię złoszczą – będą kiedyś starzy, chorzy i w końcu umrą. Wtedy twój gniew zamieni się we współczucie.

Spójrz na swojego oponenta w taki sposób: urodził się, to go bolało, płakał, był mały i bezbronny. Przez całe dalsze życie miał wiele marzeń, z których niektóre się spełniły, ale inne nie. Teraz wciąż pragnie wielu rzeczy, których nie może mieć, stara się uniknąć problemów, które mimo to nieustannie przychodzą i stale musi zabiegać o wszystko, co jednak posiada. Być może chce uniknąć również ciebie, ale ty i tak stajesz na jego drodze. 

Jeśli przyjrzymy się temu dokładnie, to zauważymy, że nasz przeciwnik jest w kiepskim położeniu i ma problemy. Możemy wówczas nabrać więcej współczucia i zobaczyć, że człowiek ten potrzebuje raczej wsparcia, niż kolejnej kłótni. Wówczas można w ostatniej chwili zrobić unik, żeby uderzył w ścianę i czegoś się z tego nauczył, albo bezpośrednio go powstrzymać w nieprzyjemny dla niego sposób. Jeżeli jednak reagujemy tak zdecydowanie, to nigdy nie powinien to być skutek gniewu! Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że gdy szkodzenie innym wejdzie komuś w krew, stanie się to nawykiem, który trudno będzie tej osobie usunąć z umysłu. Dlatego lepiej jest powstrzymywać kogoś takiego już teraz. 

Możecie radzić sobie z ludźmi jak chcecie, jeżeli zasadniczo pragniecie im pomóc w osiągnięciu wyzwolenia. Można być czarującym i uprzejmym, jeżeli to akurat najlepiej działa, albo surowym, jeśli to właśnie przynosi najlepszy skutek. Ważne jest tylko, żeby w tym pierwszym przypadku nie stawać się sentymentalnym, a w tym drugim nie działać pod wpływem gniewu. Sprawdzajcie się!

Na pierwszym miejscu utrzymujcie w umyśle wyzwalający buddyjski pogląd. Kiedy zaczniecie już wyraźniej widzieć, jak ludzie żyją, czego chcą, jak wiele tak naprawdę mają problemów, to wasza niechęć będzie słabła, a coraz silniejsze będzie życzenie, żeby byli szczęśliwi. 

Jaka jest różnica pomiędzy nienawiścią, a gniewem?

Gniew jest czymś automatycznym. Natomiast nienawiść była gromadzona w magazynie przez jakiś czas.

Gniew pojawia się, gdy na coś reagujemy, a nienawiść wyłania się ze wspomnień, wypełnionych nieprzyjemnymi doświadczeniami. Nienawiść ma głębokie korzenie i może szeroko się rozprzestrzeniać. Gniew jest reakcją bardziej krótkoterminową, po której szybko zapominamy o całej sytuacji.

Ciekawa jest też rola geografii w przejawianiu się obu tych emocji – im dalej na południe Europy, tym łatwiej ludzie wybuchają tam gniewem, ale też szybciej się go pozbywają. W północnej Europie gniew pojawia się wolniej, ale też pozostaje na dłuższy czas.

Czy istnieje szybkie antidotum na gniew?

Odpowiedź Lamy Ole:

Najlepszym antidotum na gniew jest być na niego przygotowanym – praca z umysłem, zanim się pojawi. Zanim wyskoczysz przez okno, dobrze jest założyć spadochron.

Jeżeli nagle uderzy w nas fala gniewu, najlepiej jest wyobrazić sobie lamę nad głową i wtedy, niczym woda wylana z wiadra, jego błogosławieństwo spływa na nas z góry i sami stajemy się lamą. To jest najszybsza metoda.

W różnych fazach medytacji uczymy się obserwować, jak uczucia się pojawiają, próbują nas pochwycić i następnie znów się rozpuszczają. Gdy już wystarczająco wiele razy zaobserwujemy to w medytacji i nauczymy się nie reagować na emocje, będziemy mieli do nich większy dystans również w codziennych sytuacjach. To dla nas wielka korzyść. 

Co powinienem zrobić z gniewem, jeśli już się pojawił?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli to rodzaj gniewu, który stopniowo narasta i czujesz go fizycznie, to idź przekopać ogródek. Jeżeli masz gwałtowny temperament, to pomyśl: „Teraz będę jak pień drzewa”. Lub po prostu wyobrażaj sobie Karmapę nad głową, pozwól mu opaść na poziom twojego serca i niech tam promienieje.

Jeśli możesz wytworzyć tyle przestrzeni w umyśle, by rozpoznać emocje, zanim się pojawią, to będziesz w stanie z nimi pracować. Kiedy nie jesteś już celem dla wszystkich i wszystkiego, możesz zobaczyć świat w sposób ponadosobisty. 

Zobaczysz wtedy, że wszystkie istoty chcą być szczęśliwe i pragną uniknąć cierpienia, nie rozumieją tylko, co tak naprawdę się im przydarza. Zwykle też nie potrafią nic poradzić na to, co im się przytrafia. Każdemu zależy na osiągnięciu szczęścia i każdy chce uniknąć cierpienia. Lecz ludzie są tak pomieszani, że prawie zawsze łapią się za pokrzywy zamiast za kwiaty. Wierzą, że mogą skorzystać na czyjejś krzywdzie, a to jest niemożliwe. Prędzej czy później trudności, które spowodowali, do nich powrócą. Wszystko jest przyczyną i skutkiem. Jeśli więc masz związek z trudnymi ludźmi, pomyśl: „Musiałem im wcześniej zaszkodzić. Teraz upuszczę tę piłkę na ziemię, bo jeśli znów w nich rzucę, oni po raz kolejny trafią mnie nią w następnym życiu. Zamiast tego cisnę ją więc w kąt i więcej jej nie podniosę. Wtedy nie będę im już nic winien. Pa, pa, powodzenia!”. Takie myślenie byłoby mądre.

Najgłupszą rzeczą, jaką można zrobić, jest traktowanie swoich osobistych wyobrażeń poważnie – kiedy myślimy, że są one prawdziwe i z tego powodu kurczowo się ich trzymamy.