Jak dostrzec piękno w byciu matką? Mam dziecko i nie wysypiam się od ośmiu miesięcy. Jestem wyczerpana, a dziecko często choruje. Chcę dać mu miłość, ale jestem tak zmęczona, że boję się, iż padnę z wyczerpania.

Odpowiedź Lamy Ole:

Ja też zawsze działam na granicy swoich możliwości. Często przyjeżdżam do jakiegoś miejsca, spotykam wszystkich przyjaciół i chętnie z nimi rozmawiam. Jednak wiem, że jeśli najpierw nie położę się na godzinę, to później wygłoszę bardzo nudny wykład, ponieważ będę się powtarzał z powodu zmęczenia.

Można też wykorzystać ból jako źródło energii. Kilka razy przetrwałem wykład pomimo bólu, ponieważ użyłem go jako siły napędowej. Pamiętam, że kiedyś bardzo przedłużyłem wykład, bo policjnci stali na zewnątrz i chcieli ze mną porozmawiać o samochodzie, którym przyjechałem. A ponieważ nie chcieli przerywać wykładu, przedłużałem go coraz bardziej, aż sobie poszli. Byłem tak zmęczony, że ledwo mogłem utrzymać otwarte oczy. Miałem akurat za ciasne buty i ten ból pozwolił mi to wytrzymać.

Aktor Laurence Olivier poradził kiedyś komuś, żeby włożył sobie kamień do buta, gdy chce się czegoś nauczyć. Ten bolesny ucisk był dla niego punktem odniesienia, z którego mógł czerpać siłę. Jeśli bolą cię oczy, bądź tego świadomy i czerp z nich energię bólu. Jeśli bolą cię plecy, bądź tego świadomy i używaj tego bólu jako źródła energii.

W twoim przypadku najlepiej byłoby, gdybyś wykorzystała swoją matczyną miłość jako źródło siły. Właśnie to robią w tej chwili dwa miliardy matek na całym świecie. Spróbujcie czerpać siłę z miłości i doświadczenia macierzyństwa.

Znajdź to, co jest najsilniejsze i czerp energię właśnie z tego. Jakiekolwiek myśli się pojawią, wykorzystaj je. Wzbogacaj się własnymi doświadczeniami. Startuj z pozycji bogatej perspektywy, a nie ubogiej. Sami tworzymy własne życie; sami wybieramy, co się stanie. Wybierz drogę identyfikacji – jest najszybsza i najbardziej bezpośrednia.

Na poziomie zewnętrznym unikaj wszystkiego, co może prowadzić do ciężkich słów i doświadczeń. Nie angażuj się w wojny ani duże problemy, na przykład nigdy nie pożyczaj od nikogo dużych sum pieniędzy. Kolejny krok to poziom wewnętrzny – tu chodzi o rozwijanie współczucia i mądrości. Współczucie to dbanie o innych na tyle, że nie ma się już czasu dla siebie – to odczuwanie tego, jak bardzo wszyscy chcą być szczęśliwi. Mądrość oznacza, że nie traktujemy już sytuacji osobiście – wiemy, że trudności i problemy przydarzają się każdemu.

Na najwyższym poziomie utożsamiamy się bezpośrednio z Buddami. Wszystkie nasze medytacje działają dokładnie w ten sam sposób. Po dwudziestominutowej medytacji wszystko się zmienia. Wychodząc z medytacji wchodzimy do czystego świata: każdy jest Buddą, niezależnie od tego, czy o tym wie, czy nie. Wszystko jest z natury czyste, pełne wartości i możliwości. Ważne jest doświadczanie wszystkiego z poziomu nadmiaru. A to oznacza nie tylko medytację, ale także zachowywanie się jak Budda, najlepiej jak nas na to stać. Po medytacji nasz partner wciąż ma kilka kilo nadwagi, pies nadal szczeka, dzieci są niesforne, a szef wciąż jest nie do zniesienia, ale tego wszystkiego doświadczamy już w inny sposób. Przy wychodzeniu z medytacji ważne jest doświadczanie czystego poziomu.

Jak radzić sobie z bólem?

Odpowiedź Lamy Ole:

Wszyscy chorują. Piętnaście procent ludzi na świecie ma szansę zażyć środki przeciwbólowe, a reszta cierpi. Zdecydowanie należy skorzystać z pomocy, jaką można otrzymać.

Na przykład środki przeciwbólowe nie wpływają na proces umierania. To, co dzieje się podczas umierania, nie ma nic wspólnego z chemią. Jednak intensywne stosowanie środków przeciwbólowych skraca życie. Należy po prostu pomyśleć: „Usuwam ból” – wtedy karma jest dobra. Nie powinniśmy myśleć: „Skracam sobie życie”, ponieważ wtedy karma jest zła. To proste – umysł jest szefem.

Często pracuję nad czymś przez długi czas, a kiedy zbliżam się do końca, rzucam sprawę, bo stwierdzam, że to nie dla mnie. Jednak frustruje mnie to, że nie mogę niczego skończyć.

Odpowiedź Lamy Ole:

Nikt nie odniesie pożytku z twojego złego samopoczucia. Dlatego spróbuj myśleć, że podejmujesz decyzje mając na uwadze dobro wszystkich istot. Jednak musisz też mieć pewność, że przed niczym nie uciekasz.

Jedyne grzechy, których sobie nie możemy wybaczyć, to te, których nie popełniliśmy. Nigdy nie unikaj niczego z powodu niepokoju lub chęci ucieczki od życia. Powinniśmy pracować nad sobą, a nie działać z pozycji słabości. Jeśli na przykład twoja rodzina od lat utrzymuje się z pomocy społecznej, to ty zdając jakiś egzamin masz szansę zmienić tę sytuację. Gdybyś nagle stwierdziła, że nie dasz rady, byłoby to tchórzostwem; to niszczy charakter. Po prostu musisz przez to przejść, nawet jeśli po drodze przytrafi ci się ten czy inny upadek. To jest jak skok na bungee: skoro już weszłaś na górę, musisz skoczyć. W przeciwnym razie nie będziesz mogła później spojrzeć w lustro. Są sytuacje, w których po prostu trzeba zrobić to, co trzeba.

Jednak są też inne sytuacje, gdy nie zmieniamy zdania pod wpływem strachu czy słabości, lecz po prostu uświadamiamy sobie, że poszliśmy w złą stronę. Wtedy zmieniamy ścieżkę i to jest w porządku.

Najlepsze podejście to dokończenie jednej rzeczy, a następnie przejście do następnej. To jest dobry styl. Czas potrzebny na wykonanie każdego zadania powinniśmy uważać za prezent dla samego siebie.

Jak przekształcić wysiłek w radosny wysiłek?

Odpowiedź Lamy Ole:

Na początku pracujemy głównie z postanowieniem, żeby wysiłek był radosny. Nigdy nie musiałem testować tej terapii na sobie. Zawsze myślałem, że im więcej, szybciej, bardziej radośnie, tym lepiej. Rada dla osób, które tego nie doświadczają: warto sobie powiedzieć coś w stylu: „Ależ to ekscytujące! Uszczęśliwiłem tę kobietę! Spójrz, jak tam leży i promieniuje szczęściem!”, lub: „Ach! Tym razem pokonałem zakręt z większą prędkością!”; albo: „Pracowałem przez czternaście godzin, ale wciąż jestem dość rześki, żeby napić się piwa!”.

Należy zawsze myśleć: „Zarówno to jak i tamto”; pogłębiamy wtedy zrozumienie tego, że wszystko jest wspaniałe i ekscytujące. W ten sposób wyciągamy się sami z bagna za włosy – napełniamy się własną mocą.

Po prostu zmieniasz swój pogląd. Jeżeli patrzysz na świat przez czarne okulary, wszystko jest piekłem; gdy patrzysz przez różowe, wszystko jest niebem. A jeśli nie masz już w ogóle okularów, to po prostu widzisz, co jest do zrobienia. A to jest piękniejszy i bardziej porywający stan, niż każde niebo. Możesz go jednak osiągnąć tylko z poziomu nieba, nigdy z poziomu piekła. Trzeba więc zacząć od dobrych projekcji i doświadczeń, i dalej pracować z tego poziomu.

Dlaczego mówisz, że podejście ukierunkowane na rozwiązanie jest lepsze, niż podejście zorientowane na problem? Aby rozwiązać problem, muszę go najpierw zrozumieć.

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeżeli utożsamiasz się z tym, czego nie jesteś w stanie zrobić, to stopniowo tracisz swoje zdolności, a twoje życie staje się szare i nudne. W ten sposób nikt na świecie nie dokonał postępów.

Jeśli natomiast utożsamiasz się z tym, czego potrafisz dokonać i podejmujesz wyzwania, to zawsze masz coś ciekawego do zrobienia – kreujesz ogromny, żywy świat.

Co mogę zrobić, gdy zaczynam przeżywać gonitwę myśli?

Odpowiedź Lamy Ole:

Ogólnie myśli są zawsze obecne. Jeśli im się przyjrzymy, zobaczymy, że płyną jak strumień – są jak przychodzące i odchodzące fale. Pojawianie się myśli to ciekawa sprawa; a gdy ich nie ma, to też dobrze.

Nie warto brać ich zbyt poważnie. Myśli, koncepcje i pomysły są przydatne, kiedy musimy się czegoś nauczyć lub użyć naszej inteligencji. Ale gdy nie jesteś zaangażowany w pracę, która wymaga pełnej koncentracji, możesz „odłączyć” strumień myśli od wykonywanych akurat działań.

Na przykład podczas jazdy na rowerze nikt nie myśli: „Teraz muszę przesunąć jedną stopę tutaj, a drugą tam, jednocześnie trzymając kierownicę i wrzucając właściwą przerzutkę”. Zamiast tego po prostu wsiadamy na rower, ufamy mądrości swojego ciała i jedziemy do przodu. Jeśli ktoś robi to, co znajduje się przed jego nosem, a myślom pozwala grać gdzieś w tle, wówczas jego działania stają się bardziej spontaniczne, pozbawione wysiłku i pożyteczne. 

Ciało, mowa i umysł zawierają mnóstwo spontanicznej, intuicyjnej mądrości i energii. Jesteś Buddą – zawierasz w sobie wszystko; jesteś połączony ze wszystkim.

Myśli są bardzo dobre, jeśli potrafisz je włączać i wyłączać, kiedy chcesz. Możesz więc myśleć, a potem przestać, kiedy już się nad czymś zastanowiłeś i wtedy działasz dalej spontanicznie, bez wysiłku. Najlepszymi nauczycielami tej techniki są surferzy na wybrzeżach Kalifornii, Hawajów, Australii i Nowej Zelandii. Leżą po prostu na swoich deskach na wodzie, gdy długo nie ma fal. Potem pojawia się taka, która poniesie tylko przez pół drogi do brzegu; albo nadchodzi kolejna, która mogłaby złamać deskę. W końcu pojawia się ta właściwa fala, a szczęśliwy surfer ją chwyta. Nie przeżywa nienawiści do jednej fali czy też przywiązania do innej; po prostu robi to, co jest możliwe. Kiedy żyjemy w ten sposób, ujawniają się nasze zdolności i moce. Postępując w ten sposób można też nauczyć się cierpliwości.

Niestety myśli jest bardzo trudno wyłączyć, gdy jest ich zbyt wiele. Jest jednak dobra metoda, którą wieki temu stosował również Milarepa. Trzeba wypowiedzieć sylabę „PEJ”. W tej samej chwili, gdy głośno lub w duchu mówimy: „PEJ!”, myśli rozpraszają się i znikają.

Innym sposobem uwolnienia się od myśli jest wyobrażenie sobie Lamy na czubku głowy. Widzimy go, jakby był zrobiony z wody, a ty pozwalasz tej wodzie wpłynąć do siebie. W ten sposób sam stajesz się Lamą – u nas to zawsze jest Karmapa. Wyobrażasz sobie, że sam jesteś Karmapą i starasz się jak najlepiej utrzymywać to zrozumienie i to odczucie.

Jeśli w umyśle pojawią się ważne myśli, które odwracają naszą uwagę od przedmiotu koncentracji, możemy je zapisywać. Ponieważ my, ludzie Zachodu, silnie reagujemy na słowo pisane, robienie notatek może być pomocne – dzięki temu myśli nie będą odwracały naszej uwagi od bieżącego działania. 

Kiedyś, gdy udzielałem pomocy rannej osobie, doświadczyłem całkowitej koncentracji i bez zastanowienia robiłem dokładnie to, co trzeba. Czy to jest jakaś wyższa świadomość?

Odpowiedź Lamy Ole:

Powiedziałbym, że stan, w którym jest się świadomym jednocześnie na wielu poziomach, jest najwyższym stanem świadomości. Jeśli robisz dokładnie to, co jest potrzebne w danej sytuacji, w ponadosobisty sposób – bez zastanawiania się czy to dobry moment i co masz czuć albo czy trzeba się bać – wtedy wszystkie twoje moce i zdolności zamanifestują się na powierzchni umysłu.

Dokonasz wtedy rzeczy, które wydawały ci się niemożliwe. Ci, którzy nie pracują z umysłem, zawsze chcą coś zatrzymać przy sobie albo coś od siebie odepchnąć. Natomiast w momencie spontanicznego działania po prostu robimy to, co pojawia się przed naszym nosem. Potem z perspektywy czasu zobaczymy, że wszystko to wydarzyło się z radością i mocą. Ale w tym czasie, gdy wydarzenie miało miejsce, liczyło się tylko konkretne działanie.

Jedyną rzeczą, której należy się wystrzegać podczas spontanicznego, bezwysiłkowego działania, są przeszkadzające emocje – nie ma w takiej sytuacji miejsca na gniew albo niechęć. Wolni od przeszkadzających emocji zrobimy dokładnie to, co przynosi pożytek innym i co jest właściwe. Nie ma co do tego wątpliwości.

Z jednej strony należy robić to, co mamy przed nosem. Z drugiej, czy nie jest ważne, żeby mieć długoterminowe plany?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jako buddysta w odróżnieniu od większości ludzi masz znacznie większą szansę, by twoje wybory przynosiły korzyść istotom na dłuższą metę. Możesz podejmować decyzje bez strachu i przywiązania, z pozycji wolności, dysponując szeroką perspektywą.

Większość ludzi działa jak w przemyśle amerykańskim: właśnie zainwestowaliśmy pieniądze w nową fabrykę, ale chcemy je natychmiast odzyskać. Mądrzejsi działają jak przemysł niemiecki czy japoński: inwestują – interes rośnie, stabilizuje się i ostatecznie przynosi duże zyski.

Dzięki buddyjskiemu poglądowi zobaczysz zarówno to, co nalezy zrobić, zanim zacznie się lato, i co uczynić później, gdy skończysz sześćdziesiątkę i nadal będziesz chciał być pożyteczny dla innych. W tej chwili bardzo ważne jest, żebyś obserwował swój umysł tak dobrze, jak potrafisz, we wszystkich stanach i skrajnych doświadczeniach, oraz wyciągał wnioski ze wszystkiego, co się w nim wydarza. Ważne, żeby robić to teraz, dopóki możesz swobodnie przejść przez podobne trudności. Później, gdy twój organizm będzie już wymagał więcej warunków sprzyjających pracy, zadbaj o jak najprzyjemniejsze dla siebie okoliczności. Nie chodzi przy tym o wygodnictwo, lecz o to, by móc być zawsze najbardziej użytecznym.

Kiedy przeszedłeś już przez problemy, przepracowałeś jakąś sytuację, inni, którzy potrzebują się nauczyć dokładnie tego samego, będą mogli przyjść do ciebie. Gdy to sobie uświadomisz, będziesz chciał pracować z umysłem nawet dwa razy więcej, ponieważ w ten sposób będziesz przynosił jeszcze większy pożytek istotom.

Istnieją buddyjskie nauki o przywiązaniu, opisujące ciało jako nieczyste. Czy nie stoi to w sprzeczności do nauk Diamentowej Drogi?

Odpowiedź Lamy Ole:

Budda udzielił różnych nauk dla różnych ludzi. Nauczał mnichów i mniszki, żeby uważali zmysłowe doznania za nieprzyjemne, ponieważ były niebezpieczne dla spokoju ich umysłu. Mówił osobom świeckim, że dzięki ciału można dawać radość i że jest środkiem do pracy z umysłem. Na najwyższym poziomie mówi się, że w naszym ciele istnieją 72 000 kanałów energetycznych – wszystkie są promieniujące i pełne znaczenia. Kobiece narządy postrzegamy jako kwiat lotosu, a męskie jako diament. Ciało uważamy w całości za mandalę, za pole mocy z energii i światła.

Gdy praktykując Diamentową Drogę uważamy ciało za nieczyste, to zrywamy nasze związki. Jeśli doświadczamy czyjegoś ciała jako nieprzyjemnego, odpychającego, nieczystego lub pozbawionego znaczenia, to wychodzimy z pola mocy Buddów.

Nie mam pojęcia, jak mnisi i mniszki z tym pracują; być może “odłączają” to w umyśle. Jeżeli jednak praktykujemy na poziomie Diamentowej Drogi, kiedy otrzymujemy nauki Mahamudry i nadal uważamy ciało za nieczyste, to tak naprawdę wyrzucamy te nauki, które dostaliśmy. Powtarzam zawsze moim uczniom, że najwyższa prawda jest najwyższą radością i powinniśmy utrzymywać ten poziom najlepiej jak potrafimy.

Gdy mamy wiele rzeczy do zrobienia w tym samym czasie jak podążać za twoją radą, by “robić to, co mamy przed nosem”?

Odpowiedź Lamy Ole:

Właśnie wtedy róbcie to, co pojawia się przed waszym nosem! Jeśli piszecie list, skończcie go, a jeśli stoi przed wami kubek z kawą, to się jej napijcie, i tak dalej. Wtedy trudności łagodnieją i stopniowo wszystko samo wpada nam w ręce, jak dojrzały owoc.

Po pierwsze, powinniśmy patrzeć na rzeczy przejrzyście, bez usztywniających, nawykowych koncepcji i silnych przeszkadzających uczuć. To oznacza, że nie jeździmy nieustannie w górę i w dół jak szalona winda, lecz dochodzimy do takiego miejsca, w którym możemy się zatrzymać i potrafimy postrzegać zjawiska dokładnie takimi, jakie są. Jeśli jesteśmy zbyt zamknięci i chcemy wszystko kontrolować, to możemy stać się sztywni lub stracić współczucie. Ale gdy podejdziemy do zjawisk z rozluźnieniem i otwartością, to zorientujemy się, co trzeba naprawdę zrobić. 

Dobrze jest spoczywać we własnym centrum i wierzyć w siebie – to ważna, wewnętrzna stabilność. I wtedy, z poziomu tej siły, zobaczycie jakie wspaniałe rzeczy mogą się wydarzyć. Jeżeli potraficie utrzymać tę równowagę, reszta przyjdzie sama z siebie. Ale gdy uciekacie od swego centrum i wciąż szukacie czegoś innego, przyniesie wam to tylko pomieszanie i trudności. 

Wpływ na to ma dobra karma: gdy mamy dużo dobrych wrażeń w umyśle, będziemy mogli spoczywać we wszystkim, co się wydarza. Nie będziemy musieli niczego udowadniać ani usprawiedliwiać. Z tej perspektywy można dostrzec, jakie trudności zazwyczaj ściągamy sami na siebie. Jeżeli w zrozumieniu tego przeszkadzają bariery postawione przez ego, to lama będzie nam mógł doradzić, jak się z tym uporać. 

Kiedy zrozumiałem, że wszystkie rzeczy są złożone i dlatego ulotne, straciłem zainteresowanie czymkolwiek. Jak mogę znów doświadczać świata jako pełnego nieskończonych możliwości?

Odpowiedź Lamy Ole:

Kiedy doświadczamy rzeczy jako ulotnych, wiąże się to często ze spadkiem zainteresowania czy też podekscytowania. I wtedy pojawia się pytanie “Co przychodzi, gdy nasze przywiązanie do rzeczy nie jest już tak silne i już nas nie napędza? Jak możemy iść dalej?”

Ja sam jestem zawsze zainteresowany kolejnym obrazem, rozwinięciem się każdej sytuacji w jeszcze szerszą przestrzeń jeszcze większych możliwości. Ważne jest, że kiedy coś jeszcze się wydarza, możemy być już przy następnej sytuacji – dzięki temu spełnienie nigdy się nie kończy.

Nie próbuj więc niczego uchwycić, ale gdy to, co się dzieje, osiąga swój kulminacyjny punkt, przechodź do następnego doświadczenia.

I pamiętaj: najwyższa radość jest najwyższą prawdą. Spróbuj poczuć się jak w domu tam, gdzie pojawia się najwyższa radość, najwyższe znaczenie, najwyższe spełnienie, najwyższa świadomość, najwyższe doświadczenie i tak dalej. Spróbuj od razu postrzegać wszystko, co przynosi ból, ograniczenia i trudności, jako błędy w funkcjonowaniu. Naturą istot jest zawsze natura Buddy. Przejrzyste światło umysłu jest wszędzie takie samo.

Tkwimy w błędzie dopóki tego nie rozpoznamy. Biegając za wewnętrznymi i zewnętrznymi wrażeniami tkwimy bez końca w pułapce bez wyjścia. Rozwijajmy współczucie, gdy widzimy sytuację taką jaką jest, bez lgnięcia i sentymentalizmu. Naprawdę można powiedzieć, że w porównaniu z radością oświecenia wszystkie inne nasze przeżycia są cierpieniem.

Jeśli staramy się postrzegać wszystko jako czyste, czy nie zagubimy się w iluzjach i powierzchowności?

Odpowiedź Lamy Ole:

Tak, może się faktycznie tak zdarzyć. W Katmandu widywaliśmy kiedyś ludzi, którzy mieli wiele pomieszanych koncepcji na ten temat. Mówili: “Wszystko jest czyste”, a potem jedli rzeczy, które im szkodziły.

Chodzi o to, że jeśli chcemy coś na sobie sztucznie wymusić, to tracimy kontakt z własnym zrównoważonym centrum i możemy popełnić błędy. Musimy wiedzieć, że na ostatecznym poziomie wszystkie istoty są buddami, ale ponieważ niektórzy z tych buddów jeszcze tego nie wiedzą, wciąż popełniają wiele błędów. To kwestia jednoczesnego rozumienia tego, co ostateczne i tego, co uwarunkowane.

Ludzie mylą ścieżkę z celem, mieszają ze sobą uwarunkowaną i ostateczną prawdę. Zazwyczaj przydarza im się to wtedy, kiedy odczuwają emocjonalne napięcie – po prostu nie chcą czegoś widzieć lub starają się ochronić przed jakimś bolesnym doświadczeniem. Dlatego mówię, że czysty pogląd powinien wynikać z dojrzałego zrozumienia, a nie dlatego, że przed czymś uciekamy lub się chowamy.

Należy myśleć: “Każdy jest Buddą. Zobaczmy, kto już to odkrył, a kto jeszcze nie”. To oznacza, że możemy się zrelaksować i nie ma w tym napięcia. Najprostszą drogą jest spojrzenie w lustro i sprawdzenie: “Jak ważne jest dla mnie, że ta sytuacja skończy się w ten czy inny sposób?”. Szczególnie ma to znaczenie w kwestii miłości. Być może na początku zakochanie się jest możliwe tylko wtedy, kiedy wyprojektujemy na jakąś osobę nasze piękne wyobrażenie o niej. Może ktoś wyda nam się w pierwszej chwili szczególnie interesujący z powodu tych czy innych hormonów, a póżniej odkryjemy, czy stoi za tym rzeczywiście jakaś głębia, czy istnieje między nami prawdziwa więź, czy też było to tylko krótkie zauroczenie.

I wtedy ważne jest, żeby naprawdę uważnie siebie obserwować – “Czy tylko chcę to zobaczyć, czy naprawdę to widzę?”. Jeśli nie usiłujemy czegoś zobaczyć, ale i tak to widzimy, to nie popełnimy błędu. Dlatego trzeba zawsze działać w oparciu o własne wewnętrzne centrum – być zrównoważonym i stać pewnie na obu nogach, nie musieć niczego udowadniać ani za nic przepraszać.

Jak doświadczasz nieprzyjemnych sytuacji na najwyższym poziomie – np. kiedy jest duży smog i nie można oddychać?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jestem wtedy przez chwilę świadom tego, że nie mogę oddychać i wyobrażam sobie jak wszystkie te cząsteczki ołowiu trafiają do mojej krwi i gdzie z nią płyną. Oczywiście staram się opuścić takie miejsce, ale nie jest to tragedia.

Wszyscy zestarzejemy się, zachorujemy i umrzemy. Pytanie, czy będzie to dla nas problem czy też nie – sami decydujemy. Możemy także cieszyć się wstrzymywaniem oddechu. Zamiast doświadczać oddechu w gardle, doświadczamy go w klatce piersiowej i czujemy ciśnienie w oczach. Możliwa jest zmiana każdej sytuacji w zabawę w umyśle. Tak samo jak możemy celebrować w umyśle piękną kobietę, tak umysł może celebrować sam siebie.
I znów chodzi tutaj o dwie rzeczy jednocześnie. Z jednej strony zachowujemy świeży moment doświadczania sytuacji, a z drugiej rozważamy, co jest wartościowe, a co nie – jak na przykład lepiej o siebie zadbać i żyć trochę dłużej.

Pamiętajcie także, że gdy stale będziecie pochwyceni przez dramaty i tragedie, nikt nie będzie chciał was słuchać. Radosny pogląd jest lepszy, ludzie mówią wtedy: “Aha, tutaj coś jest możliwe” albo “Możemy coś z tym zrobić”. Nasze działania mają wpływ na innych. Jeśli zrobicie coś wesołego, radosnego i pełnego znaczenia, to ludzie was posłuchają. Bądźcie zawsze w dobrym humorze.

Jeśli stracicie poczucie natury buddy wszystkich istot i ich potencjału, to staniecie się samotni. Zamiast tego pomyślcie: “OK, tu zrobiliśmy mały błąd, może możemy go zmienić w ten sposób” i ruszcie znowu do przodu z nadmiarem. Wtedy będziecie w dobrej sytuacji.

Jak utrzymać poziom rozwoju, który osiągnęliśmy?

Odpowiedź Lamy Ole:

Na poziomie przyczyny i skutku po prostu postanawiamy nie zabijać, nie krzywdzić seksualnie, nie kraść, nie kłamać, nie upijać się do nieprzytomności i tak dalej. Sprawdzamy, gdzie w przeszłości popełniliśmy błędy i mówimy sobie “Nie będę już tak postępować”.

Na drugim poziomie, który jest bardziej psychologiczny, radzimy sobie z przeszkadzającymi uczuciami. Tutaj staramy się usunąć gniew, przywiązanie, zazdrość, dumę i pomieszanie. Rozumiemy, że te uczucia nie przynoszą żadnego pożytku, a tylko wiele niszczą.

Na trzecim poziomie chodzi o wgląd. To kwestia zrozumienia tego, że wyższy poziom radości oznacza wyższy poziom prawdy, oraz że oświecenie jest pełnym rozwojem umysłu. To jest kompletny stan, spoczywający w sobie, poza nadzieją czy strachem. Nie można uchwycić ani wyprodukować tego stanu umysłu, możemy tylko stworzyć przestrzeń, żeby się pojawił.

Jest o tym dobry żart. Oświecenie jest jak spotkanie pięknej kobiety. Jeśli będziemy ją gonić, zadzwoni na policję. Więc zamiast tego trzeba zaparkować nasze porsche pod jej domem, położyć na nim kartę kredytową i czekać aż ona sama wyjdzie. Można więc tylko stworzyć warunki dla pojawienia się oświecenia, ale nie da się go wymusić ani uchwycić.

Czy próbując wciąż utrzymywać czysty pogląd tak naprawdę nie tłumimy tylko naszych przeszkadzających uczuć?

Odpowiedź Lamy Ole:

Utrzymywanie czystego poglądu nie daje pożywki przeszkadzającym uczuciom. Celowo nie bierzemy ich zbyt serio ani nie postrzegamy jako prawdziwych, ponieważ wiemy, że zwierciadło pod odbiciami jest wspanialsze i większe niż każde z odbić – że ten, który doświadcza, umysł sam w sobie, jest o wiele bardziej ekscytujący niż cokolwiek, czego doświadczamy. Doświadczenie samo w sobie nie jest zniekształcone przez ten pogląd; wręcz przeciwnie, widzimy rzeczy bardziej takimi, jakie są. Decydujemy się widzieć tylko to, co jest prawdziwe i nie kierować energii na to, co prawdziwe nie jest.

Jeśli więc przeszkadzające uczucie oznacza niższy poziom prawdy niż uczucie szczęśliwe, to po prostu wykazujemy się inteligencją. Kierujemy świadomie energię na szczęście i prawdę, zamiast kierować naszą uwagę tam, gdzie nie można znaleźć niczego dobrego. Powiedziałbym, że nie jest to tłumienie przeszkadzających uczuć, lecz po prostu inteligentne działanie.