Jak doświadczasz pięciu mądrości?

Odpowiedź Lamy Ole:

Po przejrzystym świetle zjednoczenia, po najwyższej błogości bycia razem, kiedy świat ponownie powstaje z przestrzeni, doświadcza się pięciu mądrości. Świat jest przejrzysty, bogaty, ciepły i znaczący albo bardzo wyraźny i odcinający, albo bardzo intuicyjny. To właśnie wynika z czystego światła, z błogości. Świat nabiera smaku, charakteru lub uczucia. Zabierasz to ze sobą w swój dzień i przekazujesz innym, a potem to powraca do ciebie. Tak samo kobieta, która opuszcza ramiona kochanka, również coś z tego wynosi. Absorbuje jego moc, błogość lub zdolności.

Dzieje się tak przez związek fizyczny lub przez bycie razem i dzielenie ze sobą pracy czy domu. Jeśli ktoś jest na to otwarty, naprawdę może coś dostać. Widzimy świat i doświadczamy go dzięki mądrości i aktywności, które dajemy i otrzymujemy. Poeta pisze inaczej za każdym razem, gdy ma nową dziewczynę, ponieważ każda daje mu coś nowego.

Dlaczego mężczyźni i kobiety tak często czują, że płeć przeciwna ich nie rozumie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Po prostu doświadczamy niektórych rzeczy inaczej. Na przykład mężczyznom trudno zrozumieć, że kobieta funkcjonuje w 24-godzinnym rytmie: jeśli nie spotka się ze zrozumieniem w ciągu dnia, wieczorem wiele się nie wydarzy – nie pojawi się ciepło. Z mężczyzną jest inaczej. Potrafi całkiem dobrze podzielić swój czas – w ciągu dnia może być odcinający i nieco oschły, skupiony na przetrwaniu, podczas gdy w nocy nagle staje się miły i pragnie szczęścia i miłości. Ważne jest, aby mężczyzna wiedział, że kobieta doświadcza doby jako 24-godzinnej całości i żeby kobieta zrozumiała, że mężczyzna nie jest hipokrytą, nawet jeśli wydaje się trzeźwo zorganizowany w ciągu dnia, a w nocy zamienia się w zakochanego księcia.

Podam przykład pokazujący, jak różnie można doświadczać rzeczy. Para wychodzi wieczorem. Kolacja jest dobra, film jest kiepski, ale seks jest dobry. Następnego dnia, gdy mężczyzna zapyta, jak podobał jej się film, kobieta powie, że był dobry, ponieważ uważa go za część całości. Potem on myśli: „Czy ona kompletnie nie ma gustu?”. A gdy kobieta zapyta go, jak ocenia wyjście, odpowie: „Film był kiepski”, a ona myśli, że on ma na myśli również kolację i seks. Dobrze więc jest wiedzieć, że różnie doświadczamy różnych rzeczy. Bądźcie dla siebie mili i cieszcie się sobą; to chyba najlepsza rada.

Życie jest za krótkie na wojnę płci!

Jeśli nie mamy zbyt wiele czasu to czy lepiej jest pomóc przy pracy w ośrodku, czy zrobić swoja praktykę?

Odpowiedź Lamy Ole:

Spróbowałbym zrobić jedno i drugie. Pomóż w ośrodku wtedy, gdy jest tam wiele do zrobienia, a gdy nie dzieje się akurat nic naglącego, poświęć ten czas własnej praktyce. Najlepiej byłoby jak najczęściej robić własną praktykę w ośrodku. W ten sposób pozostajemy w kontakcie z przyjaciółmi i uczymy się. Jeśli w ośrodku zawsze ktoś jest, to niezależnie od tego czy pije kawę w kuchni i wita ludzi, czy też daje dobry przykład praktykując w gompie, zawsze przyciąga to nowe osoby.

Masz wielu uczniów. Jak udaje ci się pozostać z nimi wszystkimi w kontakcie i jaką rolę odgrywają w tym ośrodki?

Odpowiedź Lamy Ole:

Ostatecznie nie chodzi tu o nic osobistego, ale o ludzki rozwój i niezależność. Naszym celem jest zrozumienie, że umysł jest przejrzystym światłem. To doświadczenie sprawi, że staniemy się nieustraszeni, radośni i kochający.

W ciągu kilku ostatnich lat bardzo się rozwinęliśmy. Przede wszystkim dlatego, że wielu z moich uczniów jest tak dobrych, że mogę w pełni im zaufać i wysyłać w świat, żeby nauczali.

Założyłem ponad 700 ośrodków i grup na całym świecie, co oznacza, że nie jestem już w stanie odwiedzać każdego z nich raz do roku. Dlatego bardzo ważne jest, żeby różni nasi przyjaciele troszczyli się o ich dalszy rozwój – myślę, że świetnie sobie radzą i są prawdziwymi idealistami. Nie posiadamy wielkich sponsorów, nasze budżety są wszędzie bardzo ograniczone, poza tym wiele z tych pieniędzy, które udaje nam się uzbierać w bogatszych krajach, od razu ląduje na naszych budowach w Rosji, Ameryce Południowej i Europie Wschodniej. Nikt nie dostaje u nas wynagrodzenia za swoją pracę. Naprawdę to wszystko funkcjonuje na zasadzie wolontariatu i każdy robi naprawdę świetną, doskonałą robotę. To jest imponujące.

Udaje się nam wszystkim utrzymać tę więź i pozostać przyjaciółmi dlatego, że w całej naszej aktywności chodzi o ludzki rozwój – dzięki swojemu wkładowi każdy czegoś doświadcza i odnosi z tego wewnętrzne korzyści. To wszystko działa w oparciu o zwykły zdrowy rozsądek. Naszym celem jest rozwinięcie, dzięki metodom Buddy, poczucia humoru, radości, pewności siebie, nadmiaru i siły.

Fakt, że wszystko to może się wydarzać w naszym materialistycznym świecie, jest wręcz wzruszający.  Różne osoby pracują na zasadzie wolontariatu, całymi nocami redagując moje książki lub wysyłając moje listy do setek przyjaciół na całym świecie. Jestem szczęśliwy i dumy, że udało mi się zainspirować taki wspaniały zespół.

Czy powinniśmy zawsze pytać ciebie jako lamę o zdanie przed podjęciem jakiejś decyzji w ośrodku, czy też możemy to robić sami?

Odpowiedź Lamy Ole:

Jeśli chodzi o praktykę medytacyjną, to sami nie powinniście w niej nic zmieniać, ponieważ metody te pochodzą od Karmapy. Jednocześnie każdy może je stosować zgodnie ze swoimi zdolnościami i daną sytuacją.

Jeśli natomiast trzeba podjąć jakieś ważne, praktyczne decyzje związane z codziennym funkcjonowaniem ośrodków – na przykład czy ktoś powinien wprowadzić się do ośrodka, czy nie – to oczywiście możecie mnie zapytać, jeżeli sami nie jesteście tego pewni. Tym niemniej,  gdy przyjaciele prowadzący ośrodek mają na daną sytuację jasny pogląd, mogą też zadecydować sami. Nawet jeśli na dłuższą metę to nie zadziała i ta osoba wyprowadzi się po kilku latach, być może wniesie jednak w tym czasie coś pożytecznego do aktywności grupy.

Chodzi mi o to, żeby każdy z was jak najszybciej stał się niezależny. Kiedy tylko możecie zbliżyć się do tego celu, zawsze wam to doradzam, ponieważ nasza samodzielność jest taka ważna. Reasumując: od czasu do czasu, jeśli potrzebujecie akurat głębszego wglądu, można zapytać o zdanie nauczyciela, ale jeżeli sami wiecie, co najlepiej jest zrobić, to wystarczy.

Powiedziałeś kiedyś, że dziś praktyka Mahamudry działa przez ośrodki buddyjskie. Co masz przez to na myśli?

Wszyscy jesteśmy Kagjupami, co jest dowodem na to, że mamy ze sobą silne związki. To nie oznacza, że codziennie się spotykamy, tylko, że pola mocy naszych grup są przeze mnie połączone z polem mocy Karmapy.

Kiedy odwiedzamy ten czy inny ośrodek, to zawsze czegoś tam się o sobie nauczymy. Naszym podstawowym nastawieniem jest podejście Mahamudry – wiemy, że jesteśmy częściami tej samej całości i że przedmiot, podmiot i działanie są tak naprawdę jednością, wyrażającą tę samą prawdę.

Dlatego ośrodek jest dla nas zawsze zwierciadłem, które pokazuje nam naszą własną twarz, niezależnie od tego, czy doświadczamy w nim właśnie oczyszczenia, czy też błogosławieństwa. Dlatego lepiej jest dobrze medytować w ośrodku, niż ciągle siedzieć lamie na kolanach, ale patrzeć gdzieś indziej. Jeśli robimy na ścieżce wszystko co w naszej mocy, utrzymujemy związki i pogłębiamy własną wewnętrzną stabilność, wtedy lama jest zawsze z nami, ponieważ jego esencją jest przestrzeń.

Oczywiście należy od czasu do czasu spotykać się z nauczycielem, żeby być na bieżąco ze wszystkim, co się właśnie dzieje i nie ulegać dumie, ale generalnie to właśnie ośrodki go reprezentują – to tam można otrzymać nauki, medytować i spotykać się z przyjaciółmi, którzy mają przekaz i błogosławieństwo. W ten sposób wszystko wzrasta.

Dlaczego założyłeś tak wiele ośrodków buddyjskich?

Ponieważ dla nas praktyka jest kluczowa. W czasie wykładów pomagam ludziom dostrzec ich własne doskonałe właściwości. Jeśli przyjdą potem do naszych ośrodków, będą mogli dalej pracować z tym potencjałem, praktykując z pomocą lokalnych nauczycieli i pozostałych przyjaciół.

Naszym celem jest pomaganie ludziom w rozwijaniu wewnętrznego nadmiaru, który pozwoli im lepiej żyć, lepiej umierać i lepiej się odradzać. Metody, których używamy, mają 2500 lat i są bardzo, bardzo skuteczne. Dlatego myślę, że robimy coś ważnego.

Czasami, kiedy chcemy razem o czymś zadecydować w ośrodku, wynika z tego wiele pomieszania i w końcu na nic się nie decydujemy. Jaką dałbyś nam radę?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zawsze używam w takich sytuacjach tej samej metody rodem z piaskownicy – pytam: „Kto chce się bawić łopatką? A kto grabkami?” i tak dalej. Najlepiej jest podzielić projekt na kilka części i sensownie rozdzielić zadania. Jeśli nikt nie chce się niczego podjąć, wówczas pytamy: „Co się stało? W czym tkwi problem? Jak możemy go rozwiązać?”. Ktoś na pewno na to odpowie i wtedy mówimy „Aha, więc to cię martwi. Masz jakiś pomysł, jak sobie z tym poradzić?”. Następnie pytamy „Kto jeszcze jest tym zainteresowany?” I gdy znajdzie się kilka osób dodajemy: „Super, świetnie, że to was interesuje! A teraz usiądźcie i znajdźcie rozwiązanie!”.

Jeśli spędzacie dużo czasu na siedzeniu i bezproduktywnym gadaniu, skorzystają na tym tylko sprzedawcy kawy i producenci foteli. Jeżeli jednak naprawdę chcecie coś osiągnąć, to trzeba zręcznie rozwiewać wszelkie wątpliwości, pozbywać się problemów, dbać o świeżość całej sytuacji, unikać chwytania się sztywnych wyobrażeń i być konstruktywnym. Mówcie do siebie nawzajem: „Ty zrób to, a ty tamto. Skoro masz z tym problem, to właśnie ty będziesz naszym specjalistą od jego rozwiązania”.

Ja sam traktuję zawsze innych jak szacowne damy i godnych zaufania dżentelmenów, którzy chcą jak najlepiej i są specjalistami w różnych dziedzinach. Musimy mieć zaufanie do umiejętności ludzi i pozwalać im brać na siebie prawdziwą odpowiedzialność, zamiast dawać im tylko łatwe, niewymagające żadnego wysiłku zadania. Jeśli rezultat nie będzie od razu idealny, należy z nimi porozmawiać i dać szansę naprawienia błędów. Bawcie się w ten sposób zjawiskami, aż każdy będzie zadowolony – zazwyczaj działa to bardzo dobrze i pomaga wszystkim oszczędzić dużo czasu.

Jak powinniśmy reagować, kiedy ktoś inny zachowuje się nieznośnie?

Odpowiedź Lamy Ole:

Po pierwsze należy sprawdzić czy to nasz problem, czy tej osoby. Jeżeli chodzi o nas, najwyższym sędzią jest mechanizm przyczyny i skutku. Jako buddyści nie musimy w nic ingerować w imię moralności. Ludzie robią rzeczy negatywne z powodu głupoty i sami będą z tego powodu cierpieć. 

Jeżeli jednak ktoś czuje się odpowiedzialny za sytuację i ma związek z osobą stwarzającą problemy, wtedy dobrze jest coś zrobić. Można powiedzieć: „Hej, głupku, czy widzisz, co ty wyrabiasz?”. Nie powinno w tym jednak być gniewu. Jeśli działaniu towarzyszy złość, zawsze potem wygląda to głupio. Ludzie traktują to osobiście i postępując w ten sposób niszczymy nasze dobre związki z nimi. 

Dobrze jest powstrzymać kogoś, kto robi coś negatywnego, ale jeśli wiążą się z tym przeszkadzające emocje, lepiej powstrzymać się od dzialania i obserwować całą sytuację. Generalnie, lepiej jest udzielić komuś rady, niż powiedzieć mu wprost, że czegoś nie powinien robić, ponieważ jeśli ta osoba dalej robi to samo, zniszczy to nasz związek i nie będziemy mogli pomóc jej w przyszłości. 

Z czasem nauczysz się radzić sobie z takimi sytuacjami. Całkowicie uwolnisz się od moralizowania i zrozumiesz, że chodzi jedynie o jak największe ludzkie szczęście – o przynoszenie innym jak najwięcej pożytku i dostrzeganie, że każdy jest na tyle dobry, na ile może być. 

Nie osądzasz, raczej starasz się zobaczyć, czy jakieś zachowanie pasuje do sytuacji. I wtedy często trzeba wbić kilka wykrzywionych gwoździ w deskę, która też jest krzywa. Takie po prostu jest życie. Zajmujesz się rzeczami tak, by przynosiło to jak najmniej cierpienia, a wszyscy – jeśli to możliwe – mogli uczyć się z tego, co się wydarza. Wszystko jest sztuką możliwości, oznacza to podążanie naprzód wraz z biegiem wydarzeń i otwartość na wszystkie możliwości.

Przypomina to wielką partię gry w karty, jakiegoś „super brydża”. Przez cały czas trzymasz w rękawie połowę kart. Widzisz, w co grają inni, sprawdzasz to i reagujesz, ale sensem gry jest to, żeby inni wygrali. Tak wygląda specjalna gra lamów: inni powinni wygrywać. I najlepiej gdy myślą, że sami na to wszystko wpadli. W przeciwnym razie łatwo staną się dumni lub gniewni. 

Mamy dostrzegać w ludziach to, co najlepsze. A jeśli naprawdę stwarzają problemy?

Odpowiedź Lamy Ole:

Należy myśleć, że są buddami, którzy sami jeszcze o tym nie wiedzą. Potem możesz ich pochwycić i skarcić, żeby łatwiej doszli do miejsca, w którym rozpoznają swoją naturę buddy. Gdyby ludzie nie mieli natury buddy, nie byłoby powodu, żeby z nimi pracować. Pomimo tego, nawet gdy nauczyciel ma w klasie trzydziestu małych geniuszów, to i tak musi trochę ich przycisnąć i powiedzieć: „Siedź na krześle! Przestań obgryzać ołówek! Nie ciągnij jej za włosy!” i temu podobne. Ma to jednak znaczenie, ponieważ dostrzegasz, że ten ktoś może się zmienić.  

Z jednej strony trzeba mieć oko na poziom relatywny, bo nie będziesz wiedzieć, co należy zrobić. Z drugiej natomiast, jeżeli nie dostrzegasz jednocześnie poziomu absolutnego, wyższego od relatywnego, będziesz popełniać błędy. 

Jeśli ktoś stale stwarza problemy i wydaje nam się, że trzeba interweniować, jak najlepiej jest to zrobić?

Odpowiedź Lamy Ole:

W takich sytuacjach stykamy się z dwoma rodzajami ludzi: z tymi, którzy wiedzą, że mają problem i są gotowi się zmienić, oraz z tymi, których trzeba przekonać, że mają problem i powinni się zmienić. Jeśli ktoś już się zorientował, że ma trudny charakter i niezbyt dobrze sobie radzi, to można z nim pracować. Mamy wobec takiej osoby odpowiedzialność i pomagamy jej trzymać się z dala od trudnych sytuacji. 

To właśnie radzę, gdy ktoś przychodzi do mnie z problemem dotyczącym związku i mówi: „Ciągle daję, a tak mało dostaję w zamian”. Zazwyczaj są to kobiety. Wtedy mówię: „Wspaniale jest móc dawać. Ale czy on wie, co dostaje i czy też chce dawać?” Jeśli tak, to nie ma znaczenia jak bardzo zamknięty jest ten chłopak – jeśli przez odpowiednio długi czas będzie dostawał dobre rzeczy, w końcu sam zacznie dawać – bo będzie pełen dobrych wrażeń. Jeżeli pracujemy z kimś otwartym, jest to łatwe. 

Jeżeli jednak pracujesz z osobą, która utrudnia życie innym, ale nie przyznaje się do tego nawet przed samą sobą, powstrzymaj ją – niech zobaczy, że świat nie godzi się na jej jazdy. Jeżeli taki ktoś nabierze rozumu i będzie chciał się czegoś nauczyć, można mu pomóc. A jeśli nie chce nic zrozumieć, a jego ego raz po raz się ujawnia i stwarza problemy, zostaw go na jakiś czas w spokoju. Omijaj go i chroń przed nim innych aż do momentu, w którym odkryje, że wcześniej było lepiej – że może ego nie jest warte tylu zniszczeń.  Wtedy będzie gotowy się uczyć. 

Jeśli nie wpadniesz w gniew, to przyjęta przez ciebie metoda będzie właściwa. Gdy twoje nastawienie będzie dobre, to cokolwiek się wydarzy będzie karmą innych. Wtedy ich dobrą karmą będzie spotkanie z tobą, gdy mają dobry dzień, a złą karmą – spotkanie ciebie w złym dniu. Jeśli ktoś zawsze robi to, co może najlepszego, nie będzie miał trudności. 

Czy powinniśmy interweniować będąc świadkami bójki?

Odpowiedź Lamy Ole:

Zależy ilu ich jest, jak poważna jest sytuacja i co sami możemy zrobić. W przypadku bójki w żadnym razie nie powinniśmy osądzać, kto jest dobry, a kto zły, nawet gdy właśnie dwóch brutali ucieka z torebką staruszki. Oczywiście trzeba próbować ich zatrzymać i oddać jej torebkę; błędem byłaby jednak jednostrona ocena tej sytuacji, ponieważ staruszka z pewnością kiedyś zrobiła coś nieprzyjemnego tym ludziom: wszystko jest przyczyną i skutkiem.

Możemy starać się uspokoić sytuację i jeśli to możliwe zastosować swoje umiejętności. Warto jest zadać sobie pytania – czy bijący się są pijani, czy są w tej samej kategorii wagowej, czy któryś z nich ma nóż?

Jeżeli jeden z nich jest wyraźnie słabszy, a drugi wygląda brutalnie, lub jeśli mają broń, należy jak najszybciej zadzwonić po policję. Płacimy podatki, więc powinna zadziałać. Jeśli ktoś jest dość silny, może sam rozdzielić uczestników bójki i docisnąć ich parę razy do ściany, aż się uspokoją. Jeżeli nie wpadniemy w gniew, tacy ludzie stopnieją nam w rękach jak wosk. Będziecie zdumieni – gdy uda wam się działać bez gniewu, nawet największy twardziel zmięknie. Wie, że pojawiła się większa moc i idzie do domu. Interweniując pomaga się nie tylko temu słabszemu – ten silniejszy też nie będzie szczęśliwy, jeśli go pobije.

Przy okazji: kobieta zawsze może stanąć z boku i krzyczeć naprawdę głośno. Jest to zadziwiająco skuteczne.

Jak pozbyć się osoby agresywnej, która nie chce dać nam spokoju?

Odpowiedź Lamy Ole:

Ludzie agresywni stoją naprawdę na słabszej pozycji. Ktoś, kto dobrze sobie radzi w życiu, nie musi nikogo zaczepiać, ponieważ jest wystarczająco silny i pewny siebie.

Jeżeli ktoś cię atakuje, jedno nie może się wydarzyć: nie wolno ci wpaść w gniew. Gdy się rozzłościsz, znajdziesz się na jego poziomie. Wtedy też będziesz słaby i popełnisz błędy.

Zamiast tego możesz z nim porozmawiać wprost i powiedzieć: „Słuchaj, masz jakiś problem? Mogę ci jakoś pomóc?”. Prawdopodobnie najlepszym sposobem pozbycia się go jest być przesadnie przyjaznym i pomocnym, jak psycholog, który mówi pacjentowi: „Masz taki i taki problem. Wszystko o tym wiem. Jak mogę ci w tym pomóc?”. Mów o jego problemach, dopóki będzie miał cię dosyć i znajdzie kogoś innego, komu będzie mógł się dalej naprzykrzać. Jeśli mu powiesz: „Rozmawiałem o twoim problemie z moim lamą”, natychmiast się go pozbędziesz.

Kiedy ktoś atakuje mnie słownie, czuję obezwładniającą wściekłość. Jak mogę się bronić bez wpadania w gniew?

Odpowiedź Lamy Ole:

Wprowadziłbym szybko taką osobę na cienki lód. To działa jak aikido: zwróć impet przeciwnika przeciwko niemu i tym go pokonaj. Powiedz: „Co to było? Nie zrozumiałem. Możesz powtórzyć?”. Wtedy ten ktoś powtarza, a ty mówisz: „Ale tego przecież nie możesz mieć na myśli, więc o co ci chodziło?” i dodajesz: „Może spytamy o to tę i tamtą osobę?”. Potem mówisz do kogoś trzeciego: „Słuchaj, ona powiedziała to i to, co o tym myślisz? O, idzie szef – on z pewnością też powinien o tym wiedzieć. Słuchaj, ona powiedziała to, a ja myślę tak. Kto według ciebie ma rację?”.

Nieproporcjonalnie rozdmuchujesz całą sprawę, a potem idziesz do toalety albo na papierosa, a inni dyskutują o tym, co ona powiedziała i dlaczego. Potem wracasz i mówisz: „Dziękuję bardzo, ja też tak uważam”. I robisz dalej to, co chcesz. Gdy inni są nieprzyjemni, wyprowadzaj ich na cienki lód, rozdmuchuj całą sytuację i zawstydzaj ich, aż zaczną mówić do ciebie tylko miłe rzeczy albo nic.

Oczywiście są też sytuacje, w których sami zachowaliśmy się głupio. Jeśli ktoś wtedy narzeka, mówisz: „przepraszam”. To jest coś innego. Nie chodzi o to, żeby wić się jak piskorz i unikać wszelkiej krytyki, bo wtedy niczego się nie nauczysz. Jeżeli popełniłeś błąd, powinieneś natychmiast przeprosić. A jeśli ktoś tworzy problemy z czystej złośliwości, po prostu ośmiesz go tak bardzo, że więcej tego nie zrobi. To moja rada. Życie jest krótkie i najzwyczajniej nie mamy w nim czasu na przedszkolne gierki. 

Lubię swoich rodziców i cieszę się na ich odwiedziny, ale często kończy się to kłótnią. Jak tego unikać?

Odpowiedź Lamy Ole:

Nie odwiedzaj ich zbyt często, a kiedy z nimi jesteś, staraj się być miły. Każde pokolenie ma własny styl i kiedy różne generacje się spotykają, każdy po prostu stara się rozegrać to jak najlepiej. Jeśli niedzielny obiad nie przebiega dobrze, wróć do domu i spróbuj później porozmawiać z rodzicami przez telefon.

Ludzi w pewnym wieku zaczyna obejmować ochrona zabytków – należy się przy nich dobrze zachowywać i nie wyprowadzać z równowagi. Sprawdź, czy nadal mogą czegoś się nauczyć, czy też możesz tylko dopełnić to, co już mają i dodać im kilka dobrych wrażeń, które przydadzą im się w przyszłym życiu.

Nasi rodzice zrobili dużo dobrego, po wojnie odbudowali Europę. Więc mamy wobec nich dług. Należy sprawdzać, jak można ich uszczęśliwić i trzeba dobrze ich traktować. Czasem to dobre traktowanie oznacza nie odwiedzanie ich zbyt często, lecz w zamian telefonowanie. A jeśli to też prowadzi do kłótni, lepiej jest wysłać pocztówkę w stylu: „Mam się dobrze i myślę o was” i tak dalej. Wtedy każde pokolenie może robić swoje.